„Obawiać należy się żywych, nie zmarłych."
Życie ludzkie to pasmo różnorodnych splotów okoliczności. Ten stan wielu naukowców uważa za dar. Z drugiej strony, jakby w kontraście, istnieją również takie osoby, które najlepiej czują się, mając styczność ze zmarłymi. Tę postawę reprezentuje po raz kolejny bohater powieści Remigiusza Mroza „Głosy z zaświatów ”, będącej kontynuacją „Listów zza grobu”. Przed przystąpieniem do zapoznania się z tekstem recenzji, pragnę nadmienić, że cały cykl z patomorfologiem Sewerynem Zaorskim nie jest dla wrażliwych osób. Z uwagi na pewne motywy zawarte w tych książkach mogłyby one odczuwać dyskomfort podczas lektury.
Seweryn Zaorski próbuje poukładać swoje życie na nowo. Los jednak nie daje mu takiej możliwości. Do prosektorium w zakładzie patomorfologii zaczynają przybywać ciała małych dziewczynek. Każda z ofiar była bardzo dokładnie umyta, co utrudnia ustalenie przyczyny zgonu. Na domiar złego Seweryn zaczyna otrzymywać tajemnicze wiadomości. Będąc w sytuacji bez wyjścia, angażuje się w rozwiązanie kolejnej sprawy. Im bardziej zanurza się w to śledztwo, tym więcej jest na szali. Czas nieubłaganie ucieka. Czy uda mu się rozwiązać sprawę i odnaleźć mordercę dzieci?
Główny bohater również w tym tomie cyklu nie ma łatwo. Kiedy śledztwo prowadzone w duecie ze starszą aspirant Kają Burzyńską nabiera tempa, on sam wpada co rusz w nowe pułapki własnych kłamstw, z których nie potrafi - lub nie chce - wydostać się. Ponadto może on nie być postacią szczególnie lubianą. Jak przystało na patomorfologa z krwi i kości, jego chłodny, wręcz wisielczy humor trzyma go wśród żywych i pozwala zachować kamienną twarz. Nie jest to postać bez wad. Ma swoje tajemnice, które chowa w sobie tak długo, jak tylko jest to możliwe. Wiele osób może irytować jego pozornie bierna postawa podczas przesłuchań. W rzeczywistości ma on jednak powód, aby tak się zachowywać. To jedynie kropla w morzu trudności, z jakimi i tym razem przyjdzie mu się zmierzyć.
Żadna książka autora nie należałaby do niego, gdyby nie pewien element, który stał się już niemal znakiem rozpoznawczym prozy Remigiusza Mroza - przepychanki słowne. Duet bohaterów prowadzi rozmowy na temat śledztwa, dawnych wspomnień, przeplatając je wycieczkami natury osobistej. W ten sposób natychmiast można zauważyć, że pomiędzy bohaterami wcześniej istniało jakieś głębsze uczucie, a teraz zostało uśpione ze względów formalnych. Jednych taki zabieg może irytować i sprawi, że będą chcieli odłożyć książkę, drudzy uznają go za ciekawy dodatek do dialogów. Trudno jednoznacznie stwierdzić, która opcja jest lepsza.
Poprzedni tom, jak się okazuje, był zaledwie wstępem do tego, co dzieje się tutaj. Akcja ani na moment nie zwalnia tempa. Nic nie jest do końca pewne. Pomiędzy natłokiem wydarzeń trudno znaleźć chwilę odpoczynku. Pod tym względem książka może przytłaczać. Nietrudno się domyślić, że nie są to wydarzenia przyjemne w życiu bohaterów. Z jednej strony taki zabieg sprawia, że książkę powinno się szybko czytać - o tym za moment - a z drugiej może odrzucić czytelnika. Zapewne tak miało być i pozostaje jedynie pogodzić się z tym faktem.
Będąc świeżo po lekturze, należy otwarcie przyznać, że jest to druga najtrudniejsza książka autora w całym jego pokaźnym dorobku. Przełamał on - zapewne nieświadomie - stereotyp powszechnie panujący na temat swojej twórczości. Ta książka jest inna niż pozostałe. Jeśli komuś wydaje się, że pozycje Remigiusza Mroza czyta się lekko i szybko z uwagi na styl pisania, w tej powieści zostanie bardzo brutalnie sprowadzony na ziemię. Zawiera ona kilka scen, których czytanie jest dalekie od przyjemności. Dla wielu mogą one okazać się nie do przebrnięcia. Pisarz nie boi się poruszać trudnych i często kontrowersyjnych tematów w swoich książkach. Jeśli ktoś śledzi na bieżąco wydarzenia krajowe lub zagraniczne, prawdopodobnie nie będzie bardzo zdziwiony. Niektóre sceny można przewidzieć, chociaż nie wszystkie. Twórczość autora może stanowić pewnego rodzaju dziedzictwo przeszłości. Skąd nowe młode pokolenia będą wiedziały, co działo się wcześniej w Polsce? Może właśnie z takich książek?
Trudno powiedzieć, czy „Głosy z zaświatów ” Remigiusza Mroza są dobrą książką. W niej nie ma prawa wiele się podobać. Z pewnością w pamięci czytelnika na długo pozostanie zakończenie powieści. Jest ono zupełnie niespodziewane, wręcz szokujące. Pozostawia po sobie ślad, a samego odbiorcę wprawia w czystą rozpacz. Potrafi przygnieść, obciążyć umysł. Jakkolwiek tragicznie to zabrzmi, podobne rzeczy nierzadko mają miejsce w rzeczywistości. Nie każdy da radę czytać tę książkę. Serdecznie odradzam ją osobom o słabych nerwach. Pozostali czytają „Głosy z zaświatów ” na własną odpowiedzialność.