Flip Trick recenzja

Czy rozstanie rodziców zawsze musi oznaczać traumę u dziecka? Czy rozwody muszą wiązać się z negatywnymi emocjami?

Amo Jones w swojej powieści „Flip Trick” pokazuje, że nasze wyobrażenia odnośnie do rozbitych rodzin mogą być błędne. Rozstania są i zawsze będą. Nie oznacza to natomiast, że tak jak z góry większość zakłada, są czymś złym. Czasem to jedyne dobre rozwiązanie zarówno dla pary, jak i ich dzieci.
W takiej właśnie rodzinie wychowywała się Amethyst, bohaterka „Flip Trick”, która wychodziła z założenia, że jeżeli rodzice są szczęśliwi, żyjąc osobno, to ona nie widzi w tym nic złego i również jest szczęśliwa.

Ame kończy właśnie studia i za namową przyjaciółki postanawia uczcić ten fakt, zabawiając się w jednym z nocnych klubów. Zazwyczaj rozsądna i opanowana dziewczyna kończy tę noc w łóżku obcego mężczyzny. Zażenowana swoim zachowaniem i nieco spanikowana w popłochu ucieka z jego mieszkania, zapominając zabrać ze sobą swój telefon, czego chłopak nie waha się wykorzystać.
Na numer przyjaciółki przychodzą wiadomości i zdjęcia upojnej nocy skierowane bezpośrednio do Amethyst. Dziewczyna nie ma zamiaru odpisywać, a jedyne czego pragnie w tej chwili to zapomnieć o całej tej żenującej sytuacji z nią w roli głównej.
Jakiś czas później Amethyst jedzie do matki, która chce przedstawić jej swojego nowego partnera. Kocha swoją mamę i życzy jej jak najlepiej, ale przeżywa szok, gdy okazuje się, że jednym z synów Elliota jest Maddox, facet, z którym się przespała, a jakby tego było jeszcze mało, wychodzi na to, że ma on dziewczynę...

„Flip Trick” to jedna z tych książek, gdzie musisz przebrnąć przez kilka rozdziałów, by zacząć wciągać się w fabułę, a przynajmniej tak było ze mną. Początek książki nie zachwycił mnie jakoś specjalnie. Było spokojnie, a Amethyst sprawiała wrażenie głupiutkiej, naiwnej dziewuchy i nie mówię tu absolutnie o scenach z jej dzieciństwa, tylko czasach studenckich. Na szczęście jak to mówią „ Im głębiej w las, tym lepiej". W pewnym momencie akcja książki znacznie przyspiesza, pojawiają się nowe wątki, nowe postacie i dopiero wtedy robi się ciekawie. Wciągnęłam się i już do końca bawiłam znakomicie.

Autorka tą powieścią chce pokazać, iż zawsze powinniśmy być sobą. Nie zmieniajmy swoich nawyków, usposobienia, czy wyglądu tylko dlatego, że się ono komuś nie podoba. Musimy żyć w zgodzie ze sobą i tylko wtedy będziemy w pełni szczęśliwi.
Historia Amethyst i Maddox'a uświadamia również, że szczęście nie zawsze przychodzi łatwo. Czasem trzeba przejść długą, pokrytą rozżarzonymi węglami drogę, by w końcu wypełniło ono nas całych. Myślę, że nasz los jest z góry zaplanowany, a przeznaczeniem tych dwojga było wspólne życie i choć często się rozmijali, to w końcu udało im się odnaleźć.

Polecam.👌❤️