Tym, co najbardziej cenię w literaturze, jest nieszablonowe podejście do tematu, łamanie stereotypów, hipnotyzujące opisy tak zdarzeń, jak i miejsc czy bohaterów. Prezentowany zbiór opowiadań, chociaż nie wszystkie spodobały mi się w takim samym stopniu, z całą pewnością wpisuje się w ramy niekonwencjonalnego horroru. Atutem zbioru opowiadań jest lapidarność, a co za tym idzie dopracowanie każdego z nich. Ograniczona liczba stron sugerowałaby przemykanie między historiami bez zagłębienia się w psychikę i los bohaterów. Maciej Szymczak łamie ten stereotyp. Zarówno fabuła, jak i postaci występujące w opowiadaniach są niezwykle żywe i plastyczne. Pod powłoczką grozy autor przemycił rozważania o istocie zła, istnieniu demonicznych mocy oraz ich wpływie na ludzkie życie, sensie istnienia, sile zemsty, bezsilności wobec życiowych trudów. Opowiadania zawarte w niniejszym zbiorze świadczą nie tylko o ponadprzeciętnej empatii autora, ale i jego bujnej, niepoddającej się sztampie wyobraźni. W toku lektury odnosimy wrażenie, że poszczególne postaci to ludzie z krwi i kości. Szymczak tchnął w nie życie. Niezwykle plastyczna narracja, choć obfituje w opisy, pozbawiona jest zbędnych treści, będąc esencją grozy.
Pierwsze z proponowanych opowiadań, Sinobrody, przenosi nas do Nantes; mroczny zamek marszałka de Rais wręcz dyszy tajemnicami, obrastając legendą. Zła sława nie zniechęciła jednak młodej Adelajdy do przyjęcia oświadczyn bogacza. Pod jego nieobecność, zwiedzając przepastne piwnice, przypadkowo odkrywa mroczny sekret męża. Historia nie kończy się bynajmniej na sali sądowej, gdy organy ścigania upomniały się o Gillesa de Rais. Uzyskał on azyl, unikając kary. Jest to opowieść o opętaniu, egzorcyzmach i interesowności; o ludzkiej naiwności graniczącej niekiedy z głupotą, bazującej na wierze, że każdy zasługuje na drugą szansę. Wreszcie jest to historia człowieka cierpiącego na swego rodzaju rozdwojenie jaźni, który bynajmniej z tego powodu nie cierpi. Mocnym akordem brzmi morał płynący z tej historii, że zło w czystej postaci istnieje naprawdę i nie zawsze dobro jest w stanie je unicestwić. Sinobrody to z całą pewnością wyjątkowe, nieszablonowe opowiadanie będące moim numerem jeden w tym zbiorze.
Biblia diabła oraz Vaticanus w przewrotny, obrazoburczy sposób poruszają tematykę wiary katolickiej oraz kleru. Wyznawcom tej religii proponuję mocno wrzucić na luz przed lekturą, ponieważ może ona nieco zachwiać ich porządkiem świata. Bohaterem Biblii diabła jest młody mnich, Pawlos, przyłapany in flagranti na chędożeniu służki. Karą za ów występek miało być zamurowanie żywcem w celi. Biskup, jak dla mnie typowy sadysta, obiecał mnichowi wolność i łaskę pod jednym warunkiem – młodzieniec przez noc winien przepisać całość Starego i Nowego Testamentu. Rzecz dzieje się w trzynastym wieku, a zakres zleconych prac zajmował niektórym skrybom większość życia. Beznadziejne położenie oraz głęboko zakorzenione poczucie niesprawiedliwości skłania Pawlosa ku siłom nieczystym. Opowiadanie porusza szczególnie bliski mi wątek starań i ciężkiej orki, które nie zawsze gwarantują sukces. Bohater opowieści przez całe swe życie wytrwale pracował, ucząc się na skrybę, doskonale przestrzegał wszelkich reguł zakonnych. Był po prostu mnichem bez żadnego zarzutu. Jedyny życiowy błąd miał przekreślić dotychczasowe starania i dokonania, spychając go nie tylko na margines, ale wręcz skazując na głodową śmierć w męczarniach. Jakże jest mi to bliskie, gdy niektórzy postrzegają mnie jedynie przez pryzmat statusu cywilnego, nie bacząc na to, co udało mi się w życiu osiągnąć, co własnymi rękoma wypracowałam i jakim człowiekiem w głębi duszy jestem.
Z kolei Vaticanus prowadzi nas w głębokie czeluście archiwum watykańskiego, gdzie zgodnie z obiegową opinią mają znajdować się dokumenty i księgi z różnych epok zawierające prawdziwą wiedzę o świecie. Dziennikarz Kosma Klimecki, korespondent włoskiej gazety, dzięki wyrzeczeniom i mozolnej pracy uzyskał szansę na zakończenie poszukiwań, dostępując zaszczytu zwiedzenia watykańskich podziemi. Prawda okazuje się jednak przerastać najśmielsze oczekiwania zarówno bohatera, jak i czytelnika. Opowiadanie obfituje w intrygujące zwroty akcji i trzyma w napięciu aż do ostatniej sceny.
Biblijne nawiązania odnajdziemy również w opowiadaniu Przymierze. Autor cofa nas w czasie o tysiące lat, ukazując scenę ofiarowania pierworodnego syna przez Abrahama. Czytelnik zostaje postawiony przed kolejnym dylematem, w co wierzyć, ponieważ rozrysowany scenariusz zdarzeń stojący w opozycji do znanego biblijnego opisu jest równie prawdopodobny.
Pajęczyna to podróż do świata onirycznych majaków Tomasza, prześladowanego przez koszmary, z których każdy kolejny jest bardziej krwawy od poprzedniego. Czytelnik pozostaje w niepewności, czy sny są jedynie wytworami fantazji bohatera, czy wspomnieniami drastycznych zbrodni. Zakończenie zaskakuje.
Słowiańskie akcenty znaleźć można w kolejnym opowiadaniu – Hotel Nawia. Zawodowy kierowca podczas straszliwej śnieżycy trafia do jedynego hotelu na targanym zawieruchą pustkowiu. Pozornie zwyczajny hotel kryje w sobie wiele tajemnic, które trudno bohaterowi objąć umysłem.
Piramida bazuje nie tylko na horrorze, ale i motywach fantastycznych. Łowca przygód odnajduje w tytułowej piramidzie tajemniczy artefakt – kryształową czaszkę. Magiczny przedmiot pozwala bohaterowi zajrzeć w przeszłość. Tym samym staje się on bezwolnym obserwatorem tajemnego, pradawnego rytuału, podczas którego wystrojeni w kolorowe pióropusze kapłani składają krwawą ofiarę z tubylcy. Towarzyszą im istoty nie z tego świata. Opowiadanie rzuca cień na diagnozy chorób psychicznych, ponieważ być może część z będących ich istotą przeżyć wydarzyła się naprawdę…
Czy życie na poziomie gwarantuje spokój ducha? Bohater opowiadania Dłużnik z całą pewnością polemizowałby z tą tezą. Artur ma ciekawą pracę, piękny dom, dobry samochód, pasję, kochającą żonę i córeczkę. Niestety, to tylko fasada. Zaglądając do wnętrza domu, obserwujemy napięte relacje rodzinne spowodowane zadłużeniem, hipoteką, niewypłacalnością, a co za tym idzie niepewnością jutra. Żona Artura stawia mu ultimatum – zabiera dziecko, postanawia wyjechać do stolicy i tam osiąść do czasu, gdy mężczyzna spłaci długi i stanie na nogi. Postawiony pod ścianą bohater przechodzi swoistą przemianę, postanawiając zapłacić zaległości na swój własny sposób… Jest to drugie z moich ulubionych opowiadań tego zbioru, ponieważ dotyka naprawdę istotnych kwestii. Pozorne szczęście obserwowane w mediach społecznościowych powoduje u wielu pragnienie sprostania takim wymaganiom, stawiając za cel życia uzyskanie pewnego statusu społecznego i finansowego. Oczywiście nie każdy może liczyć na zasoby finansowe umożliwiające realizację marzeń o pięknym domu. Życie na kredyt, pozornie upraszczające wiele kwestii, na dłuższą metę może się stać jednak pułapką i przysłowiowym gwoździem do trumny. Czy nie lepiej zatem cieszyć się z posiadanych aktywów, unikając trudnych porównań z innymi…? Druga kwestia to rola mężczyzny w życiu rodziny. Na Artura scedowano zdecydowanie zbyt wiele obowiązków. Ma nie tylko zapewnić rodzinie byt na dość wysokiej stopie, ale i spędzać czas z dzieckiem. Jego żona deklaruje chęć podjęcia pracy zawodowej, ale nie wiemy, czy w ogóle czyni w tym kierunku jakiekolwiek kroki. Winą za wszelkie niepowodzenia i zadłużenie obarcza swojego męża. Próżno tu szukać wsparcia, zrozumienia jego trudnej sytuacji. Jest mężczyzną, więc musi ogarnąć. Trzecia kwestia, która uwidacznia się pod powierzchnią opowiedzianej historii, to geneza zła. Mimowolnie zadajemy sobie pytanie o motywy, które z teoretycznie kochającego męża i ojca uczyniły w okamgnieniu zabójcę.
Opowiadanie Katharsis oscyluje na granicy świata realnego i narkotycznych majaków, opowiadając o dwojgu młodych ludziach pragnących zapisać się w historii miasteczka. W zasadzie jedynym przesłaniem krótkiego, literackiego bytu jest ukazanie, do jakich szaleństw zdolny jest zakochany mężczyzna.
Wczesne średniowiecze, wioska u wybrzeży Atlantyku. Młoda dziewczyna za sprawą brutalnych czynów męża zostaje psychicznie obdarta z wszelkich ideałów. Za każdym razem, gdy pragnie poszerzyć horyzonty, pobratymcy podcinają jej skrzydła. Samotna, nieznajdująca zrozumienia nawet pośród krewnych ofiara mężowskiej przemocy postanawia porzucić dotychczasowe życie. Traf chciał, że moment jej ucieczki zbiegł się w czasie z najazdem Wikingów. Przypadkowo Janet – prócz wolności – zyskuje również szansę wzięcia odwetu za wszystkie doznane krzywdy. Jest to opowieść bardzo bliska memu sercu. Historia kobiety niezrozumianej, osamotnionej, przez najbliższą osobę traktowanej jak przedmiot. Doskonale rozumiem bohaterkę, gdyż bunt cechuje się tym, że dojrzewa bardzo długo, a gdy już wykipi, kobieta staje się prawdziwą Walkirią.
Ostatnie z opowiadań, Słoneczny wojownik, jest najbardziej filozoficzną ze wszystkich historii w tym zbiorze. Pod płaszczykiem opowieści o śmierci, czytelnik zostaje postawiony przed szeregiem pytań o sens istnienia, siły wyższe, istotę duszy, definicję mądrości i miłości. Za autorem mogę tylko przyznać, że to kultura warunkuje nasze istnienie, podsuwając jedyne i słuszne recepty na życie. Ponieważ jednak losy każdego z nas toczą się własnymi torami i nijak się mają do gotowych scenariuszy, każde odstępstwo od tego, jak być powinno, rodzi w nas głęboki dysonans. A co się z tym wiąże – trudne emocje. W opowiadaniu w ciekawy sposób powiązano wątki słowiańskiej mitologii z filozoficznymi dylematami towarzyszącymi niektórym z nas na co dzień.
Zbiór oczywiście polecam, nie tylko fanom horroru, ponieważ moim zdaniem to nie krwawe sceny stanowią o jego sile i wartości literackiej. Niezwykle ciekawe historie opowiedziane w plastyczny, wartki sposób zasługują na szczere uznanie. Pojawiające się upiory, krew czy rozczłonkowane zwłoki są jedynie pretekstem do podjęcia istotnych, głębszych tematów, w których empatii autora towarzyszy umiejętność wnikliwej obserwacji otaczającego świata i żyjących w nim ludzi.