Poczytność jakiejkolwiek biografii zależy przede wszystkim od jednego czynnika – interesującego bohatera. Z pewnością wiele osób ma bardzo ciekawe życie, ale nigdy się o tym nie dowiemy. Z kolei aktorzy, piosenkarze, celebryci, nie zawsze zasługują na to, by zapisać ich egzystencję na kartach książki. Taką osobą nie jest jednak George Lucas.
Brian Jay Jones, były prezydent Międzynarodowej Organizacji Biografii (Biographers International Organization), który na swoim koncie ma już życiorys Washingtona Irvinga i Jima Hensona, tym razem na warsztat wziął jedną z najważniejszych postaci współczesnej popkultury w książce pt. „George Lucas i reszta życia”.
Autor szczegółowo i skrupulatnie stara się nam przedstawić drogę Lucasa od wątłego chłopaka z Modesto w Kalifornii do twórcy najbardziej rozpoznawalnych marek filmowych na świecie. W tym miejscu należy zaznaczyć, że jest to nieautoryzowana biografia, stąd wyraźnie można dostrzec obiektywizm w stosunku do wielu kontrowersyjnych wydarzeń z życia George’a Waltona Lucasa Jr.
Co ważne, bohater nie jest tu przedstawiony jedynie twórca „Gwiezdnych Wojen”, za którego wiele osób go postrzega, choć sam tytuł i okładka może wskazywać inaczej. Jones próbuje objąć ogrom tej postaci, co w wielkim stopniu mu się udaje. Sporo miejsca zostało oczywiście poświęcone tworzeniu kosmicznej sagi, ale możemy także przeczytać o Lucasie jako biznesmenie, artyście, przeciwniku Hollywood.
Już w samym spisie treści można łatwo odnaleźć te okresy z życia Lucasa, które mogą nas najbardziej interesować. Przez trzy części zatytułowane „Nadzieja 1944-1973”, „Imperium 1973-1983” i „Powrót 1983-2016” przepływa się jak przez rzekę o spokojnym nurcie, tylko od czasu do czasu natrafiając na wielkie fale.
Z pozoru George Lucas może wydawać się osobą bardzo prostą i nudną, taką która nie zainteresuje nikogo poza fanami gwiezdnej sagi. Już jego kultowy ubiór – koszula w kratkę, znoszone dżinsy i tenisówki – ukrywają jego wielki talent. Nie należy jednak oceniać książki po okładce. Gdyby było inaczej, nie dowiedzielibyście się, np. że
Jones w jakiś magiczny, wręcz kosmiczny sposób potrafi w równie interesujący sposób pisać o powstawaniu „Gwiezdnych Wojen” jak i o kłótniach z wytwórniami, czy wszelkimi niuansami związanymi z prowadzeniem globalnego biznesu. Autor nie ucieka także przed kontrowersyjnymi tematami jak przerabianie po latach oryginalnej trylogii, czy momentami przesadne wykorzystanie efektów specjalnych w Epizodach I-III.
Zdaję sobie sprawę, że wielu osobom ciężko będzie przebrnąć przez niemal 600 stron materiału, ale uwierzcie mi, że jest to absolutne minimum jakie można napisać o Lucasie. W tym miejscu na wielkie pochwały zasługują tłumacze – Małgorzata Miłosz, Katarzyna Rosłan oraz Agnieszka Wyszogrodzka-Gaik. Już sam autor wspomina w podziękowaniach o bojach jakie nierzadko musiał stoczyć z językiem, przede wszystkim w przypadku określeń z odległej galaktyki. Tym bardziej należy podziwiać jakość polskiego przekładu, w którym z trudem dostrzeżemy jakiekolwiek błędy.
Co ciekawe, w kontraście do tytułu, z książki można wysnuć następujący wniosek: nie powinniśmy postrzegać George’a Lucasa jedynie jako człowieka, który po prostu stworzył „Gwiezdne Wojny”. Jest on przecież odpowiedzialny także za inną przebojową serię, czyli Indianę Jonesa, jest pionierem szerokiego wykorzystania efektów specjalnych, zmienił sposób w jaki kręcone są filmy, a bez jego uporu, ciągłego nadzoru i potrzeby całkowitej kontroli większości jeśli nie wszystkich aspektów produkcji, w których brał udział, współczesne kino mogłoby wyglądać zupełnie inaczej.