Dodaj do książki kilkadziesiąt litrów miłości, przynajmniej tuzin kilogramów cukru, łyżeczkę soli, dwie łyżki stołowe grozy, wciśnij na siłę parę pięknych, wspaniałych, tajemniczych bohaterów oraz przypraw całość paranormalnymi zdolnościami. Podawaj odpowiednio ozdobione (najlepiej mroczną dziewczyną i jakimś świecącym kwiatkiem).
Koniec!
Kolejna mało ambitna powieść gotowa.
Książka "Ever" autorstwa Alyson Noel rozpoczyna cykl "Nieśmiertelni". Nie wiem, na co liczyłam, gdy brałam ją do ręki. Okładka wydawała się całkiem niezła, a chciałam przeczytać coś odprężającego. Szukałam w miarę ciekawej powieści, którą czyta się bardzo szybko.
Główną bohaterką jest niejaka Ever, która (niespodzianka!) posiada nadzwyczajne zdolności. Nie dość, że może rozmawiać z duchami, to jeszcze czyta myśli innych, a także widzi aurę każdego człowieka, świadczącą o jego uczuciach. Kryje się przed zdolnościami, próbuje je zagłuszyć muzyką i jej życie wcale nie należy do najszczęśliwszych. Jednak pewno dnia wszystko się zmienia, gdyż w szkole dziewczyny pojawia się nowy chłopak. Nie taki zwykły, o nie... Oczywiście jest nadzwyczaj piękny, wszystko robi wspaniale, czasem mówi tak, jakby był starszy niż wygląda, zachowuje się dość tajemniczo. Wszystko byłoby normalne, gdyby (proszę przygotować się na kolejny szok) nowy uczeń nie wykazywał dużego zainteresowania szanowną bohaterką. Niejaki Damen wywołuje u niej burzę uczuć i wciąga w niebezpieczne dla jej życia wydarzenia.
Pomysł na książkę jest tak mało oryginalny, jak tylko to możliwe Czytałam bardzo uważnie, usilnie próbując znaleźć coś niepowtarzalnego, jednak większość elementów fabuły została zapożyczona z innych, bardzo podobnych powieści. Mimo że akcja toczy się szybko, nie sposób się wciągnąć. Losy bohaterki obchodzą tyle, co zeszłoroczny śnieg, nie wywołując żadnych emocji, chodź życie Ever wielokrotnie wisi na włosku. Myślę, że każdy czytelnik z łatwością przewidzi rozwój wydarzeń, bo autorka nie serwuje znaczących zwrotów akcji. Cała "tajemnica", na której opiera się powieść nie błyszczy ani oryginalnością, ani nie szokuje, lecz tylko pogłębia nudę i irytację czytającego.
Patrząc się na bohaterów, można tylko załamać ręce. Jedyną ciekawą postacią jest zmarła siostra Ever – Riley – której obecność stanowiła jeden z nielicznych plusów. Uwielbiałam tą małą, nieco złośliwą osóbkę. Często odwiedzała swoją siostrę, nie szczędząc przy tym niewybrednych komentarzy lub żartów.
Pozostałe osoby, pojawiające się w książkę mogą zadziwić brakiem jakichkolwiek niepowtarzalnych cech. Damon to typowy, idealny chłopczyna niepokojąco podobny do Edwarda ze "Zmierzchu". Całe szczęście, że nie odznacza go arogancja, bo to tylko spotęgowałoby nieciekawy efekt. Wystarczy, że chłopak wygląda jak grecki posąg i posiada szeregu wspaniałych umiejętności. Ever także nie zaskakuje – zagubiona, posiadająca wyjątkowe dary dziewczyna, która kiedyś była piękna i popularna, po czym trafić na samo dno w szkolnej społeczności. Jej przyjaciele należą do typowych głupich nastolatków, a zdecydowanie zła Drina oczywiście musi być piękna, elegancka oraz arogancka.
Wątek miłosny charakteryzuje przesadna słodycz lub gorycz. Jednego szanowna para się uwielbia, spędzając wspaniałe chwile, kiedy indziej Ever gniewa się na swojego ukochanego, aby później znów wskoczyć w jego ramiona. Tak dobrze jednak być nie może – na arenę musi wkroczyć także rywalka, która chce unicestwić plany wspólnej, wielkiej, szczęśliwej przyszłości.
Książka została napisana w czasie teraźniejszym, co przez cały czas mi przeszkadzało. Niezbyt lubię tak napisane powieści, bo wydają mi się lekko chaotyczne i tak też było z "Ever". Miejscami następował taki przeskok w czasie, że traciłam orientację. Poza tym język jest prosty, lecz znośny. Nie można znaleźć wyjątkowych, długich opisów, szczególnie dobrej narracji bądź dialogów. Ogólnie styl autorki oscyluje na poziomie przeciętnym.
Powieść przeczytałam raczej szybko, ale bez dużej przyjemności. Nie nudziłam się, czasem nawet uśmiechnęłam się, czytając o naiwności bohaterki, lecz "Ever" nie wzbudziła we mnie dużych emocji. Nie wiem też, czy sięgnę po drugą część zatytułowaną "Błękitna godzina". Stoi sobie spokojnie na półce i zapowiada się nieco lepiej, ale nie wiem, czy się zdecyduję.
"Ever" polecam tylko i wyłączne młodszym czytelniczkom, które lubię historię pokoju "Zmierzchu", słodką miłość, nieciekawych bohaterów oraz prosty język.