“Almond” autorstwa Won-Pyung Sohn to książka, której chyba nie trzeba już nikomu przedstawiać. Historia koreańskiego nastolatka, który od urodzenia nie odczuwa żadnych emocji, szturmem zdobyła serca czytelników. Używając liter składających się na jej tytuł, opowiem trochę o cechach tej powieści.
Angażująca. Chociaż Yunjae, czyli główny bohater, nie odczuwa emocji, to jego losy wywołują tych emocji u czytelnika całkiem sporo. Towarzyszymy mu, kiedy zdaje sobie sprawę z własnej odmienności, kiedy traci bliskie mu osoby - jedyne, które akceptowały go takiego, jakim jest, kiedy poznaje stanowiącego jego przeciwieństwo Gona, z którym zaczyna go łączyć dziwna i toksyczna, ale najbardziej zbliżona do przyjaźni relacja, jakiej Yunjae doświadcza z rówieśnikami. Czułam się emocjonalnie zaangażowana w jego historię, odczuwałam żal, gniew i strach, których on sam nie mógł poczuć.
Lakonicza w formie, bogata w treści. Yunjae pełni rolę pierwszoosobowego narratora, więc całą historię poznajemy z jego perspektywy. Jego relacja jest sucha i beznamiętna, a jednak nie można odmówić jej głębi. Chociaż bohater pozbawiony jest uczuć, to jednak jest inteligentnym, spostrzegawczym i mającym naprawdę interesujące przemyślenia chłopcem.
Mocna, ale i mądra. Jak zapewne wszyscy pamiętamy ze szkoły, nic tak nie budzi niechęci i agresji dzieciaków, jak odmienność, a Yunjae zdecydowanie różni się od rówieśników. Gon również, tylko w drugą stronę: jego emocje wylewają się z niego jak tsunami, a do tego są równie niszczycielskie. Z tego względu w książce pojawia się dużo wulgaryzmów i sceny przemocy, ale te zabiegi mają swoje uzasadnienie, uwypuklają kontrast między chłopcami, obrazują rozwój ich relacji, skłaniają czytelnika do refleksji, czy emocje wynikają z charakteru człowieka, czy może charakter definiowany jest przez odczuwane bądź nieodczuwane emocje.
Otwierająca oczy. Przed lekturą tej powieści nie wiedziałam, że istnieje taka przypadłość jak aleksytymia, czyli niezdolność do identyfikowania i wyrażania uczuć, ani że za nasze emocje odpowiada część mózgu nazywana ciałem migdałowatym. Nie zdawałam sobie też w pełni sprawy, jak ważną częścią życia są uczucia i emocje, oraz jakie trudności i zagrożenia mogą płynąć z ich nieodczuwania, więc można powiedzieć, że “Almond” otworzył mi oczy na te nowe dla mnie informacje i problemy.
Nieodkładalna. Mimo suchej narracji, przez tę książkę po prostu się płynie i spokojnie można by przeczytać ją całą podczas jednego wieczoru. Rozdziały są bardzo krótkie, od jednej do kilku stron, co wywołuje ciągłe uczucie niedosytu i chęć przejścia od razu do kolejnego rozdziału - i tak od początku do końca książki.
Dobra. Tak po prostu, “Almond” to bardzo dobra książka - świetnie napisana, dopracowana, poruszająca i jest w niej ten nieuchwytny pierwiastek smutku i nostalgii, tak charakterystyczny dla literatury azjatyckiej. Nie jest długa, ma zaledwie 220 stron, ale kryje się w niej o wiele więcej, niż można by sądzić po jej objętości. Polecam zarówno nastolatkom, jak i dorosłym czytelnikom.