Kiedyś, gdy trwała wojna okupant zmuszał Polaków do wyjazdu na jego terytoria, by pracować na rzecz Rzeszy. Dziś w wolnym kraju zmusza do tego ekonomia. Brak pracy, brak wystarczających środków do godnego życia, rosnące koszty utrzymania i ceny są przyczyną tego, iż wielu młodych i wykształconych Polaków i Polek chowa dyplomy nawet tych prestiżowych uczelni do lamusa i jedzie do pracy fizycznej, ale lepiej płatnej. Taka sytuacja to największa moim zdaniem porażka wszystkich polityków, którzy mieli wpływ na losy kraju po 89 roku. Czy pokolenie naszych rodziców w strajkach o taką przyszłość dla dzieci walczyło ? Na bank nie !!!!
Ale dość moich dygresji i gorzkich słów. Pora napisać o książce, którą ostatnio przeczytałam. Osobiście emigracyjną rzeczywistość znam tylko z relacji i opowieści. Ponoć usłane różami życie tam nie jest. Zwłaszcza na początku. Najwięcej Polaków wyjechało na Wyspy Brytyjskie. Mówi się nawet o stolicy angielskiej, że tworzy 17 województwo "londyńskie". Cóż takie są realia, że tak spora liczba biało-czerwonych tam układa sobie życie.
Do nich należy czwórka bohaterów powieści Pana Ireneusza Gębskiego. Wyjechali licząc na szczęśliwy traf i lepsze życie. Jurek prawie 40-latek stracił pracę w Częstochowie, rozpadło się jego małżeństwo. Ewelina po skończonej biologii nie bardzo może znaleźć pracę w zawodzie, która pozwoli jej na samodzielność i ma dość bycia kasjerką w markecie za psie pieniądze. Rafał i Ania są parą. W Anglii szukają swojego miejsca na świecie. Bohaterowie tej książki to nie jakieś sztuczne i z literacką perfekcją wykreowane postacie - to tacy zwykli szaraczkowie, którzy mają dość wegetacji w Polsce. Ich życie na obczyźnie do łatwych nie należy. Muszą przestawić się na panujące tam realia. Wywalczyć sobie dobrą posadkę, pracując na początku na kawałki etatu. Nie omija ich dyskryminacja, złośliwe uwagi i poniżenia. No cóż live is brutal ! Życie jest jak podróż przez dżunglę i trzeba sobie jakoś w nim radzić. Nie łatwo podołać jest pracy w angielskim kurorcie! Praca w dość dużym hotelu do łatwych nie należy. Oprócz zawodowych obowiązków trzeba mieć siły na znoszenie złośliwości kolegów i szefostwa.
Jurek to bohater, którego polubiłam od początku. I bardzo mu kibicowałam. Jak bratu albo bliskiemu przyjacielowi. Ewelina okazała się rozsądną młodą kobietą zasługującą na lepsze traktowanie niż to jakie okazywał jej ekschłopak.
Rafał i Ania - para ze stażem, ale i z problemami. Ich przyszłość wydała mi się łatwa do przewidzenia.
Każdy z bohaterów jest bardzo realistyczny - ma swoje problemy i kłopoty, szuka szczęścia, stabilizacji. Musi znosić ciosy od losu i nauczyć się żyć w innych od polskich realiach. Czy warto ? Z pewnością łatwiej jest, gdy ma się obok kogoś bliskiego.
Ech, zaczytałam się solidnie w tej lekturze. Byłam ciekawa nie tylko jak rozwinie się akcja, ale i chłonęłam angielską emigracyjną rzeczywistość. Moim zdaniem Autor opisał ją doskonale. Świetnie nakreślił to co jest normą, gdy pracuje się na obczyźnie. Może szkoda tylko, że zabrakło bohatera, który tęskniłby za pozostawioną w kraju rodziną. Bo z tego co wiem z opowiadań, tęsknota za bliskimi może bardziej boleć niż złośliwe docinki od przełożonego.
Książka jest bardzo dobrze napisana. Czyta się ją lekko i przyjemnie. Wzrusza i bawi. Jej największym atutem moim zdaniem jest realizm z jaką przestawione jest emigracyjne życie, które Pan Ireneusz opisuje z bez osłonek, bez upiększeń, bez literackiej fikcji i bajkowego retuszu.
Szkoda mi było tak szybko rozstać się z czwórką Polaków - po przeczytaniu ostatniej strony miałam mały niedosyt, że już koniec.
Książka do bólu życiowa, wywołująca i uśmiech i współczucie. Polecam ją szczególnie tym, którzy myślą o zarabianiu w funtach.