Moje pierwsze spotkanie z piórem hrabiny von Arnim było niezwykle , bo ta żyjąca ponad 100 lat temu kobieta przeniosła mnie w piękny świat ziemiańskich majątków , niezniszczonej przyrody , jakże innego od współczesnego stylu życia i obyczajów , a ja przyznam szczerze bardzo lubię te klimaty , które określam mianem "jak z fotografii w kolorze sepii ".
Autorka książki "Elizabeth i jej ogród" jest z pochodzenia Angielką i absolwentką studiów muzycznych. Mając 25 lat poślubiła poślubiła o 15 lat starszego byłego oficera pruskiej kawalerii . Elizabeth nie zaznała jednak szczęścia u boku poślubionego mężczyzny , ale dzięki niemu po kilku latach małżeństwa zamieszkała w majątku we wsi Nassenheide znajdującej się na Pomorzu .Uroczy dom okazał się byłym klasztorem zamieszkanym kiedyś przez mniszki , a otaczający go ogród stał się wielką pasją i miłością hrabiny. To właśnie tam zdala od miejskiego zgiełku i cywilizacji Elizabeth odnalazła swoje miejsce na ziemi. Otoczenie miało ją za dziwaczkę i ekscentryczkę , bo damom z towarzystwa dziwnym wydawała się samotność pośród lasów i pól. Jednak nasza bohaterka nie przejmowała się opinią otoczenia i z pasją poświęciła się renowacji zaniedbanego ogrodu. Z pomocą podręczników do ogrodnictwa ze starannością planowała obsadzenie kolejnych rabat kwiatami , sprowadzała kosztowne nawozy i nasiona - niektóre nawet z zagranicy. Uwielbiała spędzać czas na wolnym powietrzu - czytać i spożywać proste posiłki - chleb z kruchą sałatą jedzony pod kwitnącym krzakiem bzu był dla niej ambrozją.
Jej szczęśliwy świat to książki - których czytanie w ówczesnych czasach przez kobiety było uważane za marnotrawstwo czasu - ogród , rośliny i dzieci - trzy córeczki , które w książce określa dość oryginalnie nazywając je od miesiąca w którym przyszły na świat , a nie imionami. Właśnie w tym otoczeniu czuje się bezpieczna , spełniona i szczęśliwa - oddycha pełną piersią . Będąc bardzo samotna w swym małżeństwie traktuje ogród jako bezpieczny azyl i schronienie ,gdzie czuje się wolna od trosk .
Elizabeth jest zdecydowanie inna od kobiet współcześnie jej żyjących - nie lubi balów i przyjęć stroni od bujnego życia towarzyskiego ,woli samotność i konne przejażdżki po lesie , kuligi aż na brzeg morza , wędrówki po lesie .Nie lubi plotek i intryg ,nudnych kurtuazyjnych wizyt i niezapowiedzanych gości.
"Elizabeth i jej ogród" to autobiograficzny dziennik pisany od maja do kwietnia, dzieki któremu poznamy nie tylko przepiekny ogród jego autorki , ale i życie oraz zwyczaje ziemiańskiego dworku .
Książkę czytało mi się bardzo przyjemnie także dlatego ,że autorka to "pokrewna mi dusza" , bo ja też wolę łono natury od zgiełku miasta i kilka lat temu również przez dwa sezony uprawiałam własny ogródek . Tym bardziej więc zrozumiałam entuzjazm jaki towarzyszy obserwacji wzrostu własnoręcznie posianych i posadzonych roślinek.
Mimo ,że akcja dzieje się w odległych nam czasach język jest prosty i pozbawiony archaizmów, co ułatwia czytelnikowi odbiór lektury. Szkoda ,że dziennik odejmuje tylko rok - chętnie poznałabym dalsze losy ogrodu Elizabeth . Zachęcam więc z całego serca do sięgnięcia po tak nietypową lekturę , która przeniesie Was na barwnie kwitnące rabaty i pozwoli w duszy usłyszeć brzyczenie owadów , szum drzew i upajający zapach roślin.