Nie przypominam sobie kiedy ostatnio zmęczyła mnie tak bardzo jakakolwiek książka. Brzmi to jak fatalna ocena i zupełne przeciwieństwo rekomendacji, ale… w przypadku „Czasu huraganów” sprawa nie jest taka zero-jedynkowa. Książka ta budzi skrajne emocje, bo i taki był zamysł Fernandy Melchor. Jestem w stanie uwierzyć w szczerość zachwytów części czytelników, jak i nie dziwię się tym, którzy porzucili lekturę po kilkunastu stronach.
INACZEJ NIE ZNACZY LEPIEJ LUB GORZEJ
„Czas huraganów” jest doskonałym przykładem tego jak bardzo się potrafimy różnić. Nie wszystko powinno podlegać ocenie jako lepsze czy gorsze. Wiele kwestii przeżywamy na swój – właściwy nam – sposób. Czy należy to wartościować? Wpadamy nieraz w tę pułapkę, by ocenić innych poprzez pryzmat naszego „sposobu”. Jakże różnie radzimy sobie ze straszliwymi doniesieniami z Ukrainy. Gdy jedni śledzą wszystkie informacje w kilku serwisach, drudzy świadomie się od nich odcinają, nie mogąc poradzić sobie z bólem i gniewem jaki się w nich rodzi. Czy można określić, że któraś postawa jest właściwsza? Jednym można zarzucić niezdrowe nakręcanie się fake-newsami, a drugim wytknąć pozbawioną wrażliwości ignorancję. Jest to jednak zbyt daleko idące uproszczenie, które może nie mieć nic wspólnego z prawdą. Przeżywamy to na swój sposób, i wcale nie jest powiedziane, że ktoś kto nic o sytuacji na Ukrainie nie mówi, z automatu mniej się przejmuje niż ten, kto zabarwił na żółto i niebiesko wszystkie swoje zdjęcia profilowe. Inaczej – nie oznacza lepiej lub gorzej. Ktoś, kto z lubością ogląda treści oznaczone jako kontrowersyjne, nie ma prawa zarzucać niższego poziomu empatii temu, kto z premedytacją odcina się od tego typu obrazów.
Również „ludzie sztuki” znacznie się między sobą różnią. Jedni tragedię potrafią zamienić w piękny, pełen melancholii wiersz. To samo doświadczenie ktoś inny odmaluje za pomocą niezwykle sugestywnych i brutalnych obrazów. Fernanda Melchor zdecydowanie należy do tych, którzy nie unikają kontrowersji oraz chętnie sięgają po wszystko co szokuje. Nie jest to forma, która mi odpowiada albo do mnie szczególnie przemawia, dlatego też „Czas huraganów” był dla mnie męczący w odbiorze.
EKSTRAKT TURPIZMU
Trzeba to podkreślić, że ta książka jest napisana w ten sposób, aby ciężko się ją czytało. Nie żartuję! Zauważyłem taki trend jakiś czas temu, że autorom zdarza się z premedytacją utrudniać życie czytelnikowi. Jest to forma wyrazu artystycznego. Czytelnik ma cierpieć, przedzierając się przez morze tekstu, gdzie z trudem przyjdzie mu uchwycić początek i koniec danej myśli, a złaknione oczy szukać będą nowych akapitów. Fernanda Melchor chce odbiorcę zmęczyć, by tym bardziej podkreślić brzydotę tego o czym pisze. W ten sposób uzyskuje swoistą spójność między treścią i formą. Jedno i drugie jest wyjątkowo ciężkostrawne.
Nie dajcie się zwieść temu, że „Czas huraganów” zajdziecie na regałach z literaturą piękną. Autorka przedstawia najbrzydszą z twarzy Meksyku. Jeśli po lekturze tej książki ktoś nadal będzie planował odwiedzić ten rejon ameryki, naprawdę powinien skonsultować się z lekarzem. Fernanda Melchor serwuje nam ekstrakt turpizmu. Na lekcjach języka polskiego można by używać fragmentów tej powieści aby młodzież raz na zawsze zapamiętała na czym polega ten zabieg literacki. Meksyk zaprezentowany w tej historii szokuje i odpycha. Książka jest przesadnie wręcz wulgarna i między innymi dlatego tak bardzo mnie męczyła.
Narracja przywodzi mi na myśl niszczycielski huragan, który niczym nieskrępowany posuwa się naprzód, nie przejmując się niczym i niszcząc wszystko co napotka na swojej drodze. To samo robi w swojej książce Fernanda Melchor. Pędzi naprzód, nie dbając przesadnie o warsztat literacki. Jest tu dużo przekleństw, brudu, śmierci, krzywdy, magii, przemocy i wszechogarniającej biedy, a to wszystko skąpane w mroku. Jeśli dialogi się już pojawiają, wplecione są po prostu w nurt szalonej narracji. Ciężko nawet jednoznacznie stwierdzić kto i do kogo w danym miejscu mówi. Tempo książki jest mordercze i wielu może porwać w ten dziki, brzydki świat. Jeśli jednak chodzi o mnie – autorce udało się zabić moje zainteresowanie opowiadaną historią.
Męczyłem się podczas lektury, ponieważ nie odpowiada mi forma jaką zaproponowała Fernanda Melchor. Nie chcę określić tej książki mianem złej. „Czas huraganów” nie jest po prostu dla każdego. Nie jest też dla mnie. Zarekomendować ją mogę tym, którzy lubują się w turpizmie. Jeśli chłoniesz najbrutalniejsze i najbrzydsze obrazy jakie docierają do nas z frontu – całkiem możliwe, że spodoba Ci się „Czas huraganów”. Ja jednak wolę trzymać się książek, do których bardziej przystaje określenie „literatura piękna”.
Grupa dzieci z La Matosy, zubożałej wioski w Meksyku, dokonuje makabrycznego odkrycia. W mętnych wodach kanału znajduje rozkładające się ciało miejscowej wiedźmy. Była ona postrachem mężczyzn i ratun...
Grupa dzieci z La Matosy, zubożałej wioski w Meksyku, dokonuje makabrycznego odkrycia. W mętnych wodach kanału znajduje rozkładające się ciało miejscowej wiedźmy. Była ona postrachem mężczyzn i ratun...
Dawno nie miałam do czynienia z tak wulgarną, odpychającą, a zarazem... wciągającą i ciekawą książką. Mrok i brutalność wyziera z każdej strony, otacza czytelnika strachem i niepokojem. Duszna atmos...
Czym sugerujecie się przy wyborze danej książki?Opisem czy okładka? U mnie zawsze jest to okładka 🙈 Później sprawdzam gatunek i dopiero na samym końcu zaczytuje się w opisie! Pewnego dnia w mętnych ...
ZA
@jjoollkkaa.20
Pozostałe recenzje @atypowy
Nie ma niczego nowego pod słońcem…
"Niewidzialni mordercy" autorstwa Anny Trojanowskiej to zgrabnie napisana podróż przez różne okresy i rodzaje epidemii, które ukształtowały historię ludzkości. Autorka p...
Jak syberyjskie striptizerki mogą pomóc nam w przemawianiu?
Bardzo zależało mi na tej książce, ponieważ zdarza mi się przemawiać publicznie. Spędziłem z nią sporo czasu i wiem, że poświęcę jej jeszcze wiele godzin w przyszłości. ...