Nie ocenia się książki po okładce - to wiemy wszyscy. Tak więc przy "Piekle Gabriela" powstrzymałam się od komentarza, tym bardziej z uwagi na fakt, że książka bardzo mi się podobała. Na okładce obu części znajduje się ten sam mężczyzna - to zapewne Gabriel. Co jednak z kobietami na dole. Przy I tomie podejrzewałam, że to Julia, ale kim u diabła jest ta blondynka z "Ekstazy"? Umieszczenie bliżej nieokreślonej postaci na okładce spowodowało u mnie obawy, że być może Julia poszła w już w zapomnienie, a Gabriel znalazł nową wybrankę serca! Jeśli kto jeszcze ma takie podejrzeni, to od razu mogę Was uspokoić - II tom to dalsze losy pary, którą poznaliśmy w Piekle.
Gabriel i Julia spędzają romantyczne wakacje we Włoszech. Wszystko układa się doskonale, Julia nie jest już studentką Gabriela, rodziny zdają się akceptować ich związek, a sami zakochani dogadują się znakomicie. Jednak zawsze znajdzie się ktoś, komu nie podoba się, że inni mają zbyt dużo szczęścia. I tak też, przy pomocy kilku osób (a głównie jednej, pewnie doskonale domyślacie się której), Julia zostaje poproszona o spotkanie z dziekanem, aby wytłumaczyć się z plotek odnośnie rzekomego romansu z własnym promotorem. Postępowanie przeciwko dziewczynie jest równoznaczne z opóźnieniem (bądź unieważnieniem) wydania dyplomu, co z kolei mogłoby definitywnie przekreślić jej szanse studiowania na Harvardzie. Czarne chmury zebrały się więc zarówno nad życiem uczuciowym, jak i zawodowym bohaterki...
"Ekstaza Gabriela" kontynuuje wątki z I tomu - demony przeszłości nie dają tak łatwo o sobie zapomnieć. Jednak nie jest to jedynie przeciąganie w nieskończoność fabuły, która właściwie nie ma już czytelnikowi nic do zaoferowania, wręcz przeciwnie. Sylvain Reynard udowadnia, że da się napisać dobrą kontynuację, jednocześnie nie zapominając, że bohaterowie mają już wyraźnie zarysowane charaktery, lecz również skupiając się na odrębnych niż poprzednio sytuacjach. Akcja dotyczy więc przede wszystkim zeznań zainteresowanych i światków odnośnie romansu, o jaki posądza się głównych bohaterów. Warto tutaj zwrócić uwagę na samą sprawę sądową, która okazała się bardzo dynamiczna i niesamowicie przypadła mi do gustu. Całość wypadła dość rzeczywiście - no bo właściwie gdyby ich romans nie wyszedł na jaw, to dopiero byłoby zbyt piękne, aby mogło być prawdziwe...
W tym tomie romans naszych głównych bohaterów staje się dużo gorętszy, a tak właściwie dopiero tutaj ma racje bytu. O Dante słyszymy już coraz mniej, Gabriel przestaje się skupiać na rozmyślaniach i gdybaniu (jak to miało miejsce do tej pory), a zaczyna naprawdę adorować naszą bohaterkę. Mimo, że już na początku dowiadujemy się, że są oni parą, a do tego bardzo szczęśliwą, wcale nie znaczy to, że będziemy mieć do czynienia z nudną dla czytelnika, przesłodzoną sielanką. Sylvain Reynard zadbał, aby szczęście bohaterów nie trwało zbyt długo i zafundował nam całe mnóstwo zwrotów akcji.
Nie mam "Ekstazie Gabriela" praktycznie nic do zarzucenia. Autor (autorka?) jest konsekwentny - charaktery bohaterów, nie tylko tych głównych, a wszystkich, zostały ukształtowane już I części i nic się tutaj nie zmienia. Poznajemy kilka pobocznych historii mniej ważnych postaci, co jest miłym urozmaiceniem. Nie zmienił się również język, ale w tym przypadku to zaleta, bo jest on znakomity. Jedyne, czym "Ekstaza Gabriela" ustępuje "Piekłu Gabriela", to... liczba stron! Jak miło byłoby poczytać o ich losach jeszcze kolejne 200, skoro na III część przyjdzie mi jeszcze poczekać.
W dalszym ciągu uznaję serię o Gabrielu i Julii za znakomitą, II tom jedynie utwierdził mnie w przekonaniu, że miałam rację. Polecam Wam tę historię gorąco, a sama nie mogę doczekać się zakończenia trylogii. Jestem pewna, że autor nas jeszcze niejednokrotnie zaskoczy!