"Zawsze chciałam zwiedzać i patrzeć na Chiny własnymi oczami. Przecież w gruncie rzeczy bliżej mi do zwykłych Chińczyków niż do ekspatów - rajskich ptaszków w złotych klatkach. Nie myślałam, że będzie mi to dane tak szybko i z taką intensywnością". Sylwia Malon - Schulze zadebiutowała książką pasjonującą, opartą na własnych doświadczeniach wyniesionych z pobytu w Chinach. Nie jest to ani profesjonalny reportaż, ani dziennik podróży, ani przewodnik szlakiem najciekawszych miejsc - dla mnie był to interesujący i lekko napisany przewodnik po życiu w kilku chińskich miejscowościach, odzwierciedlający inną od naszej mentalność Chińczyków i ich codzienność w różnych sferach, podpowiadający różnymi historiami i często zabawnymi anegdotami jak się odnaleźć w chińskiej rzeczywistości. Autorka swoje "chińskie igraszki" i wysiłki mające na celu zaaklimatyzowanie się w nowym otoczeniu rozpoczęła w Szanghaju, "Paryżu Wschodu", ale także "dziwce Azji".
Chińczycy nazywają obcokrajowców, ludzi białych, laowai. Sylwia Malon - Schulze pisze, że musiała przyswoić laowai jako swoje drugie imię - do Chin wyjechała nagle, z powodu pracy męża, bez żadnego przygotowania, oprócz nauczenia się chińskiego przywitania. Można powiedzieć, że przeżyła kulturowy szok, a językowa i obyczajowa bariera, twardo i naturalnie utrzymywana przez obywateli, tylko wzmacniała poczucie wyobcowania i zagubienia. Chińczyk nigdy niczego ci nie odmówi - lecz nigdy nie możesz być pewny, co tak właściwie kryje się za słówkiem "może" lub obietnicą postarania się. Ta pokręcona chińska asertywność i stonowana uprzejmość, a jednocześnie dystans do białych jest jednym z głównych czynników gubiących nowicjusza. Jednak fascynacja nowością, specyficznym zachowaniem i odmiennymi społecznymi konwenansami motywowała autorkę do uczenia się jednego z najtrudniejszych na świecie języków, a raczej putonghua, czyli mowy powszechnej Chińczyków i pisma, które jest sztuką, a także wsiąkania w otoczenie, które wydawało się zawiłe i zaskakujące na każdym kroku. Wydawało mi się, że ten wyjazd był dla autorki prawdziwą rewolucją - i być może także pewną ewolucją? W końcu nic nie wzbogaca człowieka tak jak fakty, których doświadczy na własnej skórze, chcąc czy nie chcąc.
Zdziwienie to dość delikatne określenie wobec zapłacenia za herbatę ok. 2000 zł. Nie, nie pomyliłam się z jednym zerem - sama byłam zaszokowana, lecz okazuje się, że jedną z ważniejszych umiejętności, które przydadzą się w Chinach, jest targowanie się, jeśli nie chcesz, by handlarze się na Tobie wzbogacili. Koło straganów w prowincji Changzhou możesz spotkać człowieka w piżamie, który swobodnie traktuje przestrzeń zewnętrzną jako jeszcze strefę prywatną i nie czuje się skrępowany. Podróże po różnych miejscowościach - odwiedzenie owej prowincji, Pekinu, Tybetu, nerwowa i niebezpieczna przygoda w Kaszgarze wzbogaciły zarówno ją o niepowtarzalne przeżycia, jak i wielobarwny i kontrastowy obraz Państwa Środka wyłaniający się z debiutanckiej książki. Począwszy od jadłospisu, poruszania się publicznym transportem lub taksówkami, wizyty u lekarza aż do oficjalnego, eleganckiego przyjęcia i refleksjami nad wychowaniem dzieci, edukacją oraz chinglishem, czyli mieszanką języka chińskiego i angielskiego.
Autorka oddaje czytelnikowi do rąk coś na kształt osobistego pamiętnika, kajetu wypełnionego głównie pozytywnymi wspomnieniami i chłonięciem nowości, w którym spisywała najbardziej ekscytujące chwile, najciekawsze rozmowy, rodzinne żarty, drobiazgi, anegdoty i sytuacje, także nerwowe, które odcisnęły się w jej pamięci, a jednocześnie razem skumulowane, w interesującej mozaice chwil tworzą Chiny widziane jej oczami - zwykłego człowieka, nie wyspecjalizowanego reportażysty. Ukazują, jak początkowo zdezorientowana kobieta oswajała się z codziennością, jak sobie radziła z obcością. Ukazują jej perspektywę przez żartobliwe słowa, pomysłowe porównania, wypełnioną emocjami i natchnieniem narrację, opowiadanie uczuciowe i plastyczne, które stawia czytelnika w niesamowitej bliskości w zatłoczonym Szanghaju i sprawia, że wspomnienia pani Sylwii czyta się z przyjemnością. I można być przygotowanym na chociaż część niespodzianek, czekających laowai w Państwie Środka. Książkę polecam nie tylko osobom, które interesują się Wschodem - wszystkim, którzy mają ochotę na nieoficjalną historię, z osobistego punktu widzenia o przyswajaniu fascynującego i nieznanego.