„Gdy bankructwo wchodzi drzwiami,
miłość wylatuje oknem”
Pozycja Francuskie wyjście. Tragedia manier to jedna z tych publikacji, które zaskoczyły mnie już na pierwszej stronie. Wstyd się przyznać, ale zgubiłam się już na samym początku kiedy czytałam początkową kartkę. Już miałam ją przewrócić, lecz zwątpiłam w zrozumienie właśnie odczytanego tekstu i musiałam wrócić do tekstu jeszcze raz. Pozycja Pana deWitta to totalny chaos, jednocześnie publikacja jest tak niesamowita, że przez całą lekturę zastanawiałam się, jak mogłam przeoczyć tego autora.
O Patricku deWitt nie słyszałam nigdy. Nie mam pojęcia, co napisał, kim jest i czym się zajmował wcześniej. Francuskie wyjście tak mną wstrząsnęło, że nawet nie sprawdziłam informacji, o pisarzu co zazwyczaj robię. Książkę przeczytałam dwa razy, bo serio nie wierzyłam, że coś takiego mogło powstać i przyznam, że publikacja jest rewelacyjna. Wydawać by się mogło, że to zwykła obyczajówka, ale jednak nie do końca. W ogóle opis z tyłu książki nie oddaje jej treści, za chwilę to wyjaśnię, ale najpierw pokrótce, o czym jest to dzieło.
Główna bohaterka Frances jest już kobietą w kwiecie wieku, niestety całkowicie traci ona swój majątek w wyniku dość ekscentrycznego i nieoszczędnego życia. Na stan posiadania pani Price składał się spadek po jej zmarłym mężu, z którego szacowna dama korzystała wraz ze swoim synem Malcolmem (imię mężczyzny genialne jak dla kota). Frances postanawia wyprzedać to co jej zostało i przeprowadzić się wraz ze swym całkowicie pozbawionym charakteru dzieckiem do Paryża, aby tam zacząć wszystko od nowa.
Z tyłu książki jest napisane ciepła historia o relacji matki z synem... Dla ścisłości Malcolm jest totalnym maminsynkiem bez ambicji, honoru, własnych pieniędzy. Na dodatek swoje problemy zajada i nie widzi w tym problemu. Nasza bohaterka pani Price to ambitna, z bardzo silnym charakterem patologiczna matka, która układa życie synowi po trzydziestce. To właśnie te relacje między matką a synem oczarowały mnie najbardziej. Nigdy nie czytałam bardziej denerwującej, a jednocześnie tak fascynującej książki. Irytowałam się postacią Malcolma, i pędziłam przez strony, aby w końcu dowiedzieć się, czy facet się ogarnie. Osoba Frances w powieści jest tak przytłaczająca i zawłaszczająca całą fabułę, że byłam w niezłym szoku, i pod ogromnym wrażeniem pracy autora.
Nie znajdziemy w tym dziele sentymentów. Bohaterka to silna kobieta, która wie, czego chce, a stany psychiczne jej syna opisane w publikacji sprawiają, że książkę czyta się jak wspaniałe studium psychologiczne. Powieść napisana dynamicznym, bogatym językiem, z niezwykłym poczuciem humoru. Język momentami można by rzec, zakrawa, o nazwanie go rynsztokiem burżuazji sprawia, że ta pozycja po prostu sama aż się pcha w ręce, aby ją czytać i czytać. Osobiście jestem zachwycona. Adrenalina z powodu głupoty faceta i siły jego matki skakała mi po każdej stronie, ale wierzcie mi, że warto było się powkurzać hihihihi.
Jeszcze dziś kilka dni po przeczytaniu ta publikacja mocno mnie trzyma i wracam do niej w myślach. Nigdy nie czytałam nic jednocześnie tak denerwującego, a zarazem wartościowego. Momentami sama zaczęłam się zastanawiać, oraz mieć nadzieję, że nie jestem taką despotyczną matką, która będzie synom w wieku pięćdziesięciu lat wybierała skarpety rano.
Francuskie wyjście to dzieło, które po prostu trzeba przeczytać. Jestem przekonana, że będziecie zachwyceni autorem tak samo jak ja. Z perspektywy czasu myślę, że pozycja ta to bardzo dobre odbicie relacji matka syn w wielu domach. O ile ciepłe stosunki Malcolma z Frances są w pozycji tej patologiczne, to cała publikacja zasługuje na jedną z tych wielu nagród, które zazwyczaj dostają książki nijakie, natomiast powieści z charakterem i pazurem są pomijane. Życzę tego autorowi z całego serca, a Was Kochani zachęcam do zakupienia Francuskiego wyjścia i zapoznania się ze światem bogatej arystokratki, która w bardzo oryginalny sposób postanawia zacząć swoje życie od nowa.