„Pewnie już wiecie, kim jestem. W każdej opowieści występuje ktoś taki, jak ja. Postać drugoplanowa, ledwie dostrzegana przez głównych bohaterów akcji. Niechciane dziecko, bez niezwykłych talentów. Jak wróbel wśród łabędzi."*
Wielu z nas zapewne pamięta jak w dzieciństwie czytano nam baśnie, piękne, ale czasem straszne i tragiczne historie pobudzały wyobraźnię, sprawiały, że byliśmy ciekawi otaczającego nas świata. Jednak co jest ważniejsze każda baśń niosła ze sobą jakiś morał dzięki czemu stawaliśmy się wrażliwsi, w jakiś sposób ukształtowały nasz charakter. Do dziś lubimy sięgnąć czasem po nasze ulubione baśnie i przenieść się w ten cudowny świat. A co powiecie na historie oparte na naszych ulubionych baśniach?
Aleksandra wraz trzema braćmi i rodzicami mieszka w Królestwie. Jest królewską córką gdyż jej ojciec włada tym miejscem. Dziewczyna wiedzie szczęśliwe życie na zamku, wszystko jednak się zmienia gdy jej matka zostaje zabita przez krwiożerczą bestię, a ojciec po jakimś czasie żeni się po raz kolejny, z Zellą, kobietą która nie akceptuje jego dzieci. Dzieje się tak ponieważ nie udało im się jej zauroczyć. Rodzeństwo chcąc odkryć przed wszystkimi jej prawdziwe oblicze układa plan, który niestety im nie wychodzi. Bracia zostają wygnani z Królestwa, a Aleksa wysłana do ciotki. Jak zakończy się ta historia? Czy rodzeństwo się odnajdzie? Czy uda im się uratować swoich poddanych spod władzy złej kobiety? I czy Aleksandra jest naprawdę taką zwykłą dziewczyną za jaką się uważa?
Coraz częściej pisarze czerpią pomysły z baśni opierając na nich swoje historie, ale dużo przy tym zmieniając. Przyznaje, że z wielką ciekawością sięgam po takie publikacje, za każdym razem intryguje nie to jak autor przedstawił dobrze znane nam opowieści. Jeśli dobrze pamiętam „Królestwo łabędzi” jest dopiero drugą książką opartą na baśni, którą mogłam przeczytać i muszę powiedzieć, że się nie zawiodłam.
Szczerze mówiąc to nie wiedziałam do końca czego mam się spodziewać po tej publikacji i gdy się za nią zabierałam, robiłam to bez żadnych oczekiwań licząc tylko na to, że się nie zawiodę. No i tak było. Choć powieść jest pozbawionej galopującej i pełnej niespodziewanych zwrotów akcji, czytało mi się ją niespodziewanie przyjemnie. Książka ta ma w sobie coś takiego, co mnie do niej przyciągnęło i nie pozwala o sobie zapomnieć. Brak szybkiej akcji wynagradza język jakim posługuje się Marriott, który jest taki… bajeczny. Nie mogło też zabraknąć pięknych opisów miejsc i wydarzeń, które bez żadnego problemu pozwalały wszystko sobie wyobrazić. Obrazy jak żywe stawały mi przed oczami i czułam jakbym tam była. Dobrym pomysłem było ukazanie miłości jakiej zaznała Aleksandra, dawało się ją wyczuć, ale nie było wzmianek o ciągłym całowaniu i trzymaniu się za rączkę, nie było ochów i achów. Bardzo mi się to podobało, te uczucie po prostu się narodziło, spokojnie, po cichu. Było tak jak w baśni. Kolejne co rzuca się w oczy to bardzo silna więź, która łączy rodzeństwo. Każde jest inne i w różnym wieku, ale zawsze się wspierają i mogą na siebie liczyć. Tak, to wszystko zdecydowanie sprawia, że o książce nie można powiedzieć niczego złego.
O bohaterach tej powieści można powiedzieć wiele. Z całą pewnością mogę powiedzieć, że jestem z nich zadowolona. Najbardziej podobała mi się postać Aleksandry, która zbiegiem czasu przeszła duże przeobrażenie. Z czasem stała się odważna i niezależna. Była gotowa zrobić wszystko by uratować tych na których im zależy. Co do reszty bohaterów to nie mogłam wyrobić sobie zbytnio zdania ponieważ pojawiali się i znikali. Jednak od razu poczułam sympatię do braci głównej bohaterki. Trochę jej ich zazdroszczę, bo widać, że naprawdę ją kochają. Jeśli chodzi o Gabriela nie wzbudził on we mnie żadnych głębszych uczuć, ale wydaje się być sympatyczny, inteligentny i naprawdę zakochany w Aleksie. Jak to w baśniach bywa od razu wiadomo kto jest zły, a kto dobry, ale w tej książce to jest na miejscu.
Nie oczekiwałam od tej książki zbyt wiele i jestem nią mile zaskoczona. Fabuła wciągnęła mnie od razu i z prawdziwą ciekawością przewracałam kolejne strony. Nowa wersja baśni bardzo mi się spodobała i ani się obejrzałam czytałam ostatnie zdanie. Ciepła, spokojna i magiczna. W jednej z recenzji wyczytałam, że ta opowieść ma wszystko co powinna mieć kolejna baśń i ja się z tym zgadzam. Magia, dobre i złe czarownice, legendy i książęta. Polubiłam styl pisania autorki i jej bogatą wyobraźnię. Książka ma swoje plusy i minusy, ale jak dla mnie ma więcej argumentów na tak. Jeszcze nie raz do niej zajrzę.
„Królestwo łabędzi” to baśniowa opowieść o walce dobra ze złem, o sile uczucia między rodzeństwem. Napisana pięknym, prostym w odbiorze językiem. Ze swojej strony mogę tylko polecić tę książkę fanom powieściom opartych na baśniach, ze szczyptą magii.
*str. 11