„Mały Wielki Człowiek” był i jest jedną z najlepszych lektur w moim życiu. Kupiłem go w tym dziwnym czasie, kiedy książki Państwowego Instytutu Wydawniczego, a konkretnie z serii Klub Interesującej Książki, kupowało się w zwykle ciemno, a mimo to zawody i rozczarowania zdarzały się bardzo rzadko. Odwrotnie niż to jest obecnie, wydawnictwo i seria wydawnicza stanowiły swoistą gwarancję jakości. Bergerem byłem zachwycony.
Bohaterem powieści był (i jest) stuletni Jack Crabb, który opowiada o swoim niezwykłym życiu wśród Indian i białych, o przygodach na Dzikim Zachodzie, o uczestnictwie w ważnych wydarzeniach historycznych, o znajomości z bohaterami tamtych czasów. To oczywiście western, przygoda, ale bez naiwnego podziału na dobrych Indian i złych białych albo odwrotnie. Powieść kończy się śmiercią Jacka Crabba.
Bardzo długo w ogóle nie wiedziałem, że pojawiła się jakaś kontynuacja, że Thomas Berger napisał „Powrót Małego Wielkiego Człowieka”. A kiedy już się dowiedziałem, musiałem tę książkę zdobyć. Trochę się niepokoiłem, czy po kilkudziesięciu latach da się wrócić do takiej tematyki, ale lektura szybko rozwiała moje wątpliwości.
„Powrót Małego Wielkiego Człowieka” zaczyna się w miejscu, w którym „Mały Wielki Człowiek” się kończył. Do tego krótkie wyjaśnienie, że śmierć i pogrzeb Jacka Crabba były sfingowane z powodu utraty zaufania do Ralpha Fieldinga Snella, to jest literata, który nagrywał opowieść staruszka i miał z tego materiału zrobić książkę, na której zarobiliby obaj. Crabbowi w tej manipulacji pomagał dyrektor domu starców, który też przestał ufać Sbellowi i jego ojcu. Tak więc Jack Crabb żyje i opowiada dalszy ciąg (i nie tylko) swojej historii do magnetofonu, który ukradł Snellowi.
Mój problem, przez większość życia, polegał na tym, że nikt mnie nie słuchał. Przypomnijcie sobie, jak Dziki Bill nie pozwolił mi opowiedzieć o śmierci Custera nad Tłustą Trawą. Dalej było tak samo. Zajęty w Deadwood moim bratem Billem, a potem uczestnicząc w ostatnich dniach Hickoka na tej ziemi, nie spotkałem się z opowieściami o wybiciu przez Siuksów i Czejenów większości Siódmego Pułku Kawalerii, ale w Laramie był to wciąż główny temat i, rzecz jasna, nikt nie przedstawiał argumentów czerwonoskórych, a już na pewno nie oswojeni Indianie, znani jako Kręcący się Koło Fortów, ponieważ wielu z nich to właśnie robiło, żebrząc o whisky et cetera*.
Jack Crabb, jak i w pierwszej części tej opowieści, uczestniczy osobiście w znaczących wydarzeniach historycznych, spotyka – choć nie zawsze się zaprzyjaźnia – wiele postaci prawdziwych, które w historii Dzikiego Zachodu odegrały istotne role, na przykład: Bat Masterson, Dziki Bill Hickok, generał Custer, Wyatt Earp ,Buffalo Bill , Doc Holliday itd.
Powieść czyta się znakomicie, nawet bez znajomości części pierwszej. Można po niej spodziewać się podobnych przeżyć, jak podczas lektury „Syna” Philippa Meyera lub „Na południe od Brazos” Larry’ego McMurtry.
--
* Thomas Berger, „Powrót Małego Wielkiego Człowieka”, przekład Lech Jęczmyk, Zysk i S-ka, 2001, s. 60.