Autor: Anna Janko
Tytuł: "Dziewczyna z zapałkami"
Wydawnictwo: Nowy Świat
Stron: 264
„Dziewczyna z zapałkami” Anny Janko – eh, zawiodłam się. Może to, że powieść napisała poetka (ceniona, wyróżniona m.in. Nagrodą Nike) sygnalizowało już, że będzie to książka inna – pełna wyczucia, szacunku do słowa, subtelna, delikatna, poetycka. To prawda i wydawać by się mogło, że nie jest to wada, wręcz przeciwnie, a jednak – nadmiar, przesyt. Bo wszystkim można się „przejeść”. I tak było w tym wypadku.
Bohaterką jest ona – Hanna, Hanuś, Ha. Czasem mówi o sobie w trzeciej osobie, jakby wolała nie mieć ze sobą nic wspólnego, innym razem, już świadomie, stawia zaimek „ja”. Młoda kobieta, żona, matka – jej życie kręci się wokół rodziny. Wyszła za mąż nie z miłości, właściwie sama nie jest w stanie określić, co pchnęło ją przed ołtarz. Mieszkanie dzielone z teściami, a w szczególności ze złośliwą teściową, niedarzącą ją ciepłymi uczuciami, szybko podkopało samoocenę. Pojawiła się ciąża, która uniemożliwiła pracę zawodową. Dobre lata szybko minęły, ustąpiły miejsca koszmarowi szarego życia bez perspektyw.
Trudno mówić o czym jest ta książka z uwagi na specyficzny styl autorki. Powieść to poetycka, a może pseudo? Nie da się odmówić Janko barwnego, plastycznego języka, którym czaruje, rozbudza wyobraźnię, tworzy wysmakowane obrazy. Ale to, co w poezji świadczy o kunszcie, w przypadku prozy zaczyna być… nużące, monotonne, wręcz nudne. Ile można czytać o nierozgarniętej życiowo kobiecie, która zamiast wziąć się w garść i popracować nad sobą, woli stać w miejscu psiocząc jaka to nieszczęśliwa jest, bo mąż jej nie rozumie, za wiele wymaga, teściowa płacze, że złamała życie jej synkowi, a ona siedzi w pieluchach i w twórczej niemocy, bo chociaż jest poetką, to jednak cierpi na brak słów. Egocentryzm w najlepszym wydaniu. Irytujący typ bohaterki, której nie jestem w stanie darzyć sympatią. Można ubrać takie wynaturzenia w ładne słówka i przyznam, działa to na początku, jednak po pewnym czasie staje się mdłe, wywołuje nudności. Nie, nie dla mnie. Powieść powinna mieć jasno zarysowaną fabułę, konkretnych bohaterów i opisywać jakieś wydarzenia – tu: chaos. Gdzieś pomiędzy pieczeniem żeberek a awanturowaniem się z mężem, jesteśmy świadkami intymnych (może trochę aż nadto) zapisków, przywodzących na myśl pamiętnik albo blog, o tym jakie jest życie, czym jest sen, poezja, samotność, noc… Zdaje się, że przyszła pisarka szlifuje swój warsztat, notując przed snem refleksje czy cytaty z przeczytanych dzieł. Jednak zbyt wiele w tym niespójności, pisania o pisaniu (czy raczej o nieumiejętności składania słów), opakowanych w ozdobny papier cukierków bez nadzienia. I taki trochę… Coelho? Na ile jest to powieść autobiograficzna już nie wnikam, choć zaakcentowane są liczne zbieżności z biografią pisarki.
Czytanie „Dziewczyny z zapałkami” było dla mnie męczarnią i ostatnie kilkadziesiąt stron już tylko przekartkowałam, szukając punktu zaczepienia, interesujących momentów (bezskutecznie). Odradzam nie tylko przez wzgląd na dołującą tematykę, ale także toporną stylistykę. Chyba, że ktoś lubi, bo widzę, że Janko ma wielu zagorzałych zwolenników. Niestety – nie wpisuję się w te kręgi.