„Czy zrezygnowałabym z pazurów, gdyby to oznaczało, że skończą się te szalone ataki na mnie, moje życie znowu będzie normalne, a Mus-mus wróci?
Nawet gdyby miała taki wybór, wcale nie była pewna swojej odpowiedzi."*
Właśnie przeżyłaś coś czego nie miałaś prawa przeżyć. Co dziwniejsze, po mogłoby się wydawać śmiertelny wypadku, wstajesz tylko lekko poobijana i zdezorientowana. Z czasem jednak zauważasz, że coś się w tobie zmieniło. Jesteś jakby inna, ale nie wiesz o co w tym chodzi, a co gorsze, ktoś czyha na twoje życie. Całe twoje życie przewraca się do góry nogami, a ty nawet nie wiesz kim tak naprawdę jesteś…
Chloe King do swoich szesnastych urodzin wiodła zwykłe życie nastolatki - szkoła, dom, spotkania z przyjaciółmi oraz dorywcza praca by dorobić. Dochodziła też bardzo opiekuńcza matka, która wprowadziła absolutny zakaz spotykania się z chłopakami. Wszystko jednak się z mieniło, gdy w dniu urodzin wraz z dwójką przyjaciół, Amy i Paulem, udaje się na Coit Tower, wysokiej wieży, z której spada. Nastolatka nie miała prawa przeżyć tego upadku, ale jakimś cudem wychodzi z niego tylko z kilkoma siniakami. Wydarzenia z tego dnia nie pozostały bez echa, bowiem w Chloe zachodzą zmiany, w ciele i umyśle. Gdy dzień po dniu odkrywa swoje nowe umiejętności i uczy się z nimi żyć, ktoś ją obserwuje i wcale nie ma dobrych zamiarów. Kim tak naprawdę jest Chloe? Kto ją śledzi? I co ważniejsze, kto jest prawdziwym przyjacielem?
O serii Dziewięć żyć Chloe King przeczytałam w sumie całkiem przypadkiem, ale z każdą pojawiającą się nową wzmianką moje zainteresowanie wzrastało i niecierpliwie wyczekiwałam premiery pierwszego tomu. Tym bardziej, że na YouTube obejrzałam kilka fragmentów serialu, które mnie niesamowicie wciągnęły. Wiedziałam, że ta pozycja nie będzie jakimś wybitnym dziełem, ale liczyłam na kawałek dobrej literatury. Czy się zawiodłam?
Liz Braswell miała niewątpliwie dobry pomysł łącząc mitologię grecką ze światem współczesnym, a z robiła to tak umiejętnie, że nic nie wydaje się być sztuczne i nie na miejscu. Dzięki temu wprowadza do świata literatury powiew świeżości. Autorka nie postawiła jednak tylko na same odkrywanie nowych mocy głównej bohaterki, ale skupiła się również na bardziej przyziemnych aspektach życia. Ukazała trudne stosunki między matką, a córką, między przyjaciółmi oraz konieczność wyboru jednego chłopaka z dwóch kandydatów. Co ważne, choć na brak akcji nie mogłam narzekać, wszystko działo się w swoim tempie i ta pierwsza część to swego rodzaju wprowadzenie, dające przedsmak czegoś naprawdę pasjonującego. Mimo tego, że autorka bez przydługich wstępów przeszła do konkretów dawkuje informacje, a co lepsze trzeba je czasem wyłapać między wierszami.
Bardzo spodobały mi się kreacje bohaterów. Są barwni i nietuzinkowi. Każda postać wyróżnia się czymś innym, co sprawia, że od razu wyrabiałam sobie o nich zdanie, które musiałam zmieniać. Okazywało się bowiem, że potrafili mnie zaskoczyć i pokazać, że mają jeszcze mnóstwo tajemnic, które wręcz pragnę odkryć. Najlepsze jest to, że prawie do samego końca nie było wiadomo, kto jest tym złym i prawdę mówiąc nawet teraz nie jestem pewna jak to do końca jest. Niby Braswell wyjaśnia co nie co, ale wyraźnie widać, że to wszystko może się jeszcze zmienić. Podoba mi się to, że Chloe nie jest typem nastolatki, która cierpi na brak wiary w siebie, uważa, że jest brzydka i nijaka. Może i się nie wywyższa, ale potrafi pokazać pazurki, jest pełna werwy i zna swoją wartość. Jest trochę zadufana, ale o dziwo spodobała mi się taka Chloe.
Muszę przyznać, że początkowo czytanie mi się trochę dłużyło, ale z czasem coraz bardziej wczuwałam się w historię. Spodobał mi się pomysł na fabułę oraz to jak została ona stworzona. Akcja toczyła się wartko, cały czas coś się działo, ale nie szło się w tym pogubić. Ujęła mnie tajemniczość powieści, bo niby coś tam zostało ujawnione, ale coś czuję, że to dopiero jedna kropla w morzu. W tej powieści nie ma czasu na nudę, bohaterowie oraz wydarzenia wywołują szereg różnych emocji. Książka nie jest oczywiście bez wad, irytowały mnie nieustanne przypominanie oczywistych rzeczy oraz fakt, że czasem autorka myśli, że trzeba wyjaśniać proste rzeczy. Przymknęłam jednak na to oko bo to było jedyne co mnie drażniło. Jestem niezmiernie ciekawa jak to wszystko potoczy się dalej.
„Upadłą” mogę polecić miłośnikom fantasy, mitologii oraz paranormalni. I zapewniam, że nie jest to typowe młodzieżowe czytadło. Każdy znajdzie tu coś dla siebie niezależnie od wieku. Lekki styl pisania, ciekawa fabuła oraz nieustająca akcja - oto co serwuje Liz Braswell w swojej najnowszej powieści. Pozostaje mi tylko polecić!
*str. 259