Nocni Łowcy czy jak kto woli Nefilim, wampiry, wilkołaki i zwykła dziewczyna. Brzmi trochę jak kilka znanych książek fantasy w jedną. I taki miszmasz może niektórych odrzucać. Na przykład mnie. I nie kupiłabym sobie tej książki. W sumie i tak nie kupiłam tylko dostałam i nie byłam zbyt zadowolona z tego. "Ale skoro już ją mam to przecież nie będzie stała na półce - pomyślałam. - Co to, to nie!" I nie żałuję ani sekundy.
„- Sarkazm to ostatnia deska ratunku dla osób o upośledzonej wyobraźni.” ("Miasto Kości" str.187)
Historia skupia na życiu nastolatki imieniem Clary. Dziewczyna ma jednego przyjaciela - Simona. Poza tym z bliskich jej osób została tylko matka i zaufany przyjaciel rodziny, Luck. Akcja rozpoczyna się w klubie Pandemonium, gdzie uwagę bohaterki przyciąga grupa odzianych w czerń i uzbrojonych postaci. Na dodatek nikt inny ich nie widzi, więc jak ma zgłosić zbrodnie, której się dopuścili? Sprawa pogarsza się jeszcze bardziej, gdy jeden z nich, blondyn nazywający się Jace Wayland, zaczyna ją prześladować. Potem jej matka zostaje porwana, a cała awersja wobec Jace'a schodzi na drugi plan. Tak młoda, nieświadoma Clary poznaje świat Nocnych Łowców i odkrywa, że sama jest jednym z nich. Taki przeskok nie jest dla niej łatwy nie wspominając o jej przyjacielu Simonie. I choć sprawy - jak często nam się wydaje - nie mogą przybrać jeszcze gorszego obrotu pojawia coś, co każe zwątpić Jace'owi i Clary w miłość jaką do siebie zapałali, dla której, choć nie zdawali sobie z tego sprawy, mogli dużo poświecić. Ot, zwykłe życie nastolatki w Nowym Jorku.
Cassandra Clare to pseudonim artystyczny pisarki urodzonej w amerykańskiej rodzinie, lecz zanim skończyła 10 lat mieszkała już we Francji, Anglii i Szwajcarii. Od szkoły średniej mieszkała w Los Angeles i Nowym Jorku. Tam pracowała w redakcji. "Miasto Kości" to jej debiut. Praca nad powieścią trwała około czterech lat i, moim zdaniem, opłacała się. Pomysł był nie tak banalny jak w większości powieści fantasy wydawanych przez polskie wydawnictwa i sprzedawanych w polskich księgarniach.
Narracja trzecioosobowa sprawia, że poznajemy każdego bohatera na równi. Poznajemy ich uczucia i historię. To wszystko sprawia, że możemy ich zobaczyć oczami wyobraźni tak, jakbyśmy oglądali ich na piećdziesięcio calowym ekranie w najwyższej jakości. Osobiście bardzo cenie sobie takie odczucia podczas czytania. Włosy Jace'a wyglądają zachęcająco i aż proszą się by przeczesać je rękami. Isabelle porusza się z gracją i drapieżnością lwicy. Hodge wygląda na pewno przerażająco z Hugo siedzącym mu na ramieniu. Gesty Clary, natomiast, pozwalają z łatwością odczytać uczucia i myśli kłębiące się w środku
Bohaterowie są świetni. Widać, że każdy ich szczegół został dobrze przemyślany i nic w tej kwestii nie jest dziełem przypadku. Postacie wprowadzone są w odpowiednich sytuacjach i odpowiedni sposób. Pani Clare postąpiła słusznie czyniąc z naszych bohaterów tak skrajne charaktery. Dzięki temu tworzą spójną całość jak w układaniu puzzli. Clarissa Fray jest zwykłą nastolatką z talentem artystycznym, a jej największym problemem są kłótnie z mamą o godzinach powrotu z różnych imprez i innych "wypadów na miasto" wraz z nieco dziwnym i można by rzec wstydliwym w sprawach miłosnych przyjacielem Simonem. Potem na scenę wkracza Jace Wayland - niewiarygodnie przystojny, o niesamowitym uroku osobistym. Dodać do tego cięty język, zamiłowanie do sarkazmu oraz dziwne poczucie humoru i wychodzi chłopak idealny, obiekt westchnień większości dziewcząt. Włącznie ze mną. Bardzo też polubiła rodzeństwo Lightwood, szczególnie Isabelle. Jest to twarda, ostra dziewczyna wiedząca co chce i nie bojąca się komuś przywalić.
Akcja toczy się w zastraszającym tempie, a jednocześnie każdy wątek jest dokładnie opisany. Pięćset stron zawiera w sobie kilka dni, dzięki czemu każdy dzień jest szczegółowo opisany i, co najważniejsze, nie nudzi. Wręcz przeciwnie. Porywa jak rzeka i nie pozwala czytelnikowi odłożyć jej z powrotem. Dopiero co jesteśmy w Pandemonium, poznajemy Nocnych Łowców, Clary zostaje zaatakowana przez Pożeracza i znajdujemy się wraz z nią w Instytucie. Potem najważniejsze wydarzenia, najstraszniejsze sekrety, które znajdują się gdzieś pod koniec oraz... oraz dochodzimy do spisu treści. już? Tak szybko? Koniec? Śmiem nawet stwierdzić, że szybkość akcji można porównać do rollercoastera. A sama książka dostarcza chyba nawet większych emocji.
Spotkałam się z opiniami, że okładka jest niezbyt ładna, nie przyciągająca uwagi. Ja mam inne zdanie. Książka jest skierowana bardziej do dziewczyn (co nie znaczy, że jakiś chłopak nie mógłby po nią sięgnąć), a jaka dziewczyna nie zwróciłabym uwagi na przystojnego blondyna z ciemnymi oczami i niesamowitym tatuażu na ręce? Lecz nie ukrywam, że okładka angielskiej wersji jest lepsza, to nasza też jest niczego sobie.
Czytałam tę książkę dwukrotnie i za drugim razem moja opinia o niej została nietknięta. Nie byłam w stanie wytknąć błędów czy luk w historii z czego się ciesze. Myślę, że w miarę możliwości wyczerpałam temat i porównując do moich wcześniejszych wpisów zauważam, że naprawdę się rozpisałam, ale uważam, że "Miasto Kości" jest tego warte. W sumie jest jeszcze dużo rzeczy, które chciałabym napisać, lecz wtedy byłby to jeden duży spojler. Trudno jest opisać tą książkę w kilkunastu czy nawet kilkudziesięciu zdaniach. Najlepiej wyszło to Cassandrze Clare i tak, zapewne, zostanie.