„Jest niczym zapalnik, który wywołuję we mnie złe emocje, o których istnieniu nie miałem pojęcia”.
Książkę „Dziewczyna rajdowca” kojarzę z aplikacji wattpad i choć czytałam tam wtedy jedynie fragmenty, to historia Madie i Jaxa zaintrygowała mnie na tyle, że byłam bardzo ciekawa jej dalszego ciągu.
To, co bardzo lubię w romansach New adult, a czego często brakuje mi w innych powieściach to zadziorne główne bohaterki – takie, które nie boją się powiedzieć co myślą, ale też robią wszystko, by osiągnąć to, czego pragną. I taką właśnie bohaterkę stworzyła Kamila Mikołajczyk w swojej powieści.
Madie to młoda dziewczyna, która w swoim życiu poznała co to ból straty. By jak najlepiej odciąć się od tego, że inni ludzie potrafią cię zranić, otoczyła się naprawdę wysokim murem, nie dopuszczając do siebie nikogo na tyle blisko, by poczuć do niego coś więcej. Jej największą pasją są samochody – a właściwie nielegalne wyścigi, w których trakcie czuję, że naprawdę żyję.
W jej miarę poukładane życie nagle wkracza on – Jax Neison, kierowca rajdowy, który w przerwie pomiędzy wyścigami przyjeżdża do jej miasteczka i wraz z kolegą robi wokół siebie szum, którego Madie nie może znieść.
Niechęć Madie do kierowców rajdowych jest widoczna od pierwszej chwili, a ona robi wszystko by uprzykrzyć życie Jaxowi. Ich konflikt staje się jeszcze bardziej zaogniony, gdy na konferencji prasowej, Jax informuję o tym, że ma dziewczynę, a wszystko wskazuje na to, że jest nią Madie.. Od tej chwili w głowie dziewczyny jest tylko jedna myśl – zemsta!
Dlaczego Madie tak bardzo nienawidzi kierowców rajdowych? Co zrobi, gdy oprócz nienawiści, którą pragnie czuć, pojawią się w niej uczucia tak sprzeczne z tym, co sobie obiecała? Czy będzie na tyle wytrwała, by oprzeć się Jaxowi ?
***
Tego mi było trzeba! Książki lekkiej, dynamicznej i przepełnionej emocjami. Szczerze przyznaje, że to nie była miłość od pierwszego zdania, bo charakterna Madie na początku niesamowicie mnie irytowała, co jest dość rzadkim zjawiskiem, patrząc na to, że to przeważnie męska postać sprawia, że mam ochotę kogoś pacnąć, jednak po przeczytaniu całej książki moje spojrzenie na nią jest już zupełnie inne.
Nie bez powodu mawia się, że nie powinniśmy oceniać ludzi po ich powierzchowności. Często to, co widzimy na pierwszy rzut oka, okazuje się jedynie zbroją, za którą skrywają się jakieś problemy. Madie jest właśnie taką bohaterką. Twarda, pyskata, pewna siebie, ale jednocześnie tajemnicza. To właśnie odkrycie tego, co sprawiło, że jest właśnie taka, było nieodłącznym elementem towarzyszącym mi w trakcie lektury.
Co do Jaxa - z nim nie miałam żadnego problemu. Polubiłam go od samego początku. Podobało mi się, że autorka stworzyła jego postać tak, by od razu można było wyczuć kontrast pomiędzy nim a jego kumplem Loganem, co tylko dodawało mu plusów. Fajne było to, że choć pokazywał, że ma silny charakter, to jednocześnie przedstawiał jakieś wartości.
Cała historia Madie i Jaxa była jak taka szybka jazda na torze. Tam nie było czasu na nudę. Choć wiele rzeczy działo się błyskawicznie, to nie miało się tego poczucia, że cos dzieje się za szybko. Było dużo pyskówek i starć. Podobało mi się to, że bohaterowie się przyciągali i odpychali. Autorka budowała napięcie i je studziła, doprowadzając mnie czasami do szału, ale był to zabieg, który ostatecznie wyszedł tej historii naprawdę na dobre.
Czy było zatem coś, co mi się w tej historii nie podobało ? Owszem- brak ciągu dalszego. Dzięki temu, że autorka ma bardzo lekki i fajny styl, czytanie tej książki było czystą przyjemnością i żałuję, że tak szybko się skończyła.
Nie pozostaje mi jednak nic innego, jak czekać na kolejny tom, a wam „Dziewczynę rajdowca” BARDZO POLECAM!