Patrząc na okładkę tej książki i czytając jej opis, podany przez wydawcę, założyłam, że będzie to jedna z tych powieści, które mnie wciągają i w jakiś magiczny sposób kradną czas. Panią Armstrong znam już z serii o nastoletniej nekromatce, którą bardzo lubię i z ogromną chęcią zagłębiam się w jej kolejne części. Czy i ta historia zawładnęła moim sercem? O tym za chwilę.
Elena nie jest wilkołakiem od urodzenia. Została ugryziona, przemieniła się i dzięki pomocy jej podobnym przetrwała i nauczyła się funkcjonować w swej nowej postaci. Targa nią jednak wiele wątpliwości, gdyż do końca nigdy nie pogodziła się z tym, że siłą i wbrew jej woli zabrano jej możliwość normalnego życia i założenia rodziny. Ciężko znosi również fakt, że to właśnie mężczyzna, który miał stać się jej mężem ukrywał przed nią, że jest wilkołakiem a później ją zmienił. Mimo wielu negatywnych emocji i sprzecznych odczuć rusza ona jednak do siedziby watahy, gdyż wezwano ją aby pomogła reszcie w walce z inną grupą wilkołaków, którzy to mogą bardzo mocno zagrozić hegemonii jej stada.
Gdy muszę wybierać między książką o wampirach a taką co opowiada o wilkołakach, jakoś zawsze wybieram tą drugą. Nie wiem czemu, ale lubię te istoty o wiele bardziej niż zimnokrwistych krwiopijców. Również i tym razem bardzo polubiłam całą watahę. Większą jej część stanowią mężczyźni, gdyż kobieta wilkołak może powstać tylko przez ugryzienie. Elena jest jedyną w ich stadzie przedstawicielką swojej płci, dlatego wszyscy ją uwielbiają. Jest rozpieszczana, całowana, ściskana i nieustannie adorowana. Jak zwykle cała grupa jest ze sobą mocno związana i tworzy, mogącą polegać na sobie w każdej sytuacji, rodzinę. Przywódcą jest troskliwy, stanowczy i inteligentny Jeremy, który zajął się Eleną w trakcie jej przemiany i przystosowania. Clay to jego prawa ręka i jednocześnie wilkołak, który zmienił Elenę. Ubóstwia on ją w każdym calu (najchętniej całowałby ziemię po której ona stąpa), dlatego nie odpuszcza i cały czas walczy o uczucie którym się kiedyś darzyli. Polubiłam bohaterów tej powieści i są oni zdecydowanie jej najmocniejszą stroną.
Trochę mniej z kolei przypadła mi do gustu styl i forma tej historii. Narracja jest pierwszoosobowa, przedstawiona z punktu widzenia Eleny i moim zdaniem jest przegadana. Opisy, wspomnienia, przemyślenia- to wszystko trwa za długo. Momentami autentycznie miałam ochotę wziąć długopis i dopisać jakiś dialog, ponieważ jest ich w tej książce tyle, co kot napłakał. Przez ten typ ciągłego opowiadania traci również fabuła, gdyż rozciąga się ona na ponad 500 stron i wcale nie emanuje zmysłowym erotyzmem czy grozą. Gdyby tak trochę wszystko skrócić, powieść ta byłaby znacznie lepsza.
Sama fabuła jest dość prosta: grupa wilkołaków A walczy z grupą B, a w tzw. międzyczasie Elena przeżywa ogrom rozterek dotyczących powrotu do stada i Claya, swej dawnej miłości. Nie oczekujcie tutaj nic więcej bo i autentycznie nic więcej tutaj się nie dzieje.
"Ugryziona" to lekka, prosta i trochę przegadana wilkołacka historia. Bohaterowie są dopracowani, akcja nawet interesująca, a ilość stron zbyt duża. Nie zmarnowałam przy niej czasu, gdyż było kilka momentów, które czytałam z zapartym tchem, jednak nie jest to czego spodziewałam się po opisie na okładce. Niedługo premierę ma kolejna jej część i sądzę, że sięgnę po nią tylko dlatego, że atmosfera w wilkołackiej ekipie nigdy mi się nie znudzi.