Warszawski miesięcznik poświęcony literaturze ma długą i bogatą historię. W latach 60. i 70. redaktorem naczelnym był Jarosław Iwaszkiewicz i wtedy to było pismo z wielką reputacją, drukowanie w 'Twórczości' nobilitowało. Potem po śmierci Iwaszkiewicza, miesięcznik podupadł i został zmarginalizowany, ale to wciąż periodyk trzymający klasę. Kupuję go od czasu do czasu, głównie ze względu na bardzo dobry dział poezji, ale trafiają się też inne perełki. Nabyć go obecnie można również w formacie pdf, co ułatwia zakup, ale niekoniecznie lekturę.
Weźmy numer kwietniowy z 2023 roku, znajdziemy w nim trochę nowej prozy, wiersze Eugeniusza Tkaczyszyn-Dyckiego czy Łukasza Barysa. Są też fragmenty nowego tłumaczenia Odysei Homera pióra Antoniego Libery. Można się także dowiedzieć o ciekawych książkowych nowościach, na przykład o 'Kronikach wojennych 1939-1942' Aurelii Wyleżyńskiej, niezmiernie ciekawym dzienniku czasów wojny.
Ale prawdziwą ozdobą numeru jest dziennik Juliana Stryjkowskiego z 1970 r. Stryjkowski miał wtedy 65 lat i był szefem działu prozy 'Twórczości'. Był uznanym pisarzem, autorem 'Austerii' i 'Głosów w ciemności'. Ale z kart dziennika wyłania się portret literata niepewnego własnej wartości, czującego się starym i wypalonym, pisze: „Właściwie jestem już skończony. Nigdy już nic nie napiszę, a jeśli napiszę, to będzie nic nie warte, albo mało warte. Zacząłem pisać, raczej drukować, późno, a przestaję wcześnie, bo jeszcze nie jestem taki stary. Choć wokół mnie już same groby.” I dalej: „Coraz bardziej się utwierdzam, że życie moje się skończyło, przede wszystkim dlatego, że pisarstwo się skończyło. Zdawałoby się, że człowiek żyje tak długo, jak długo pierdoli, ale to nie prawda, mimo że pierdolić i żyć to synonimy.” Bardzo ciekawa definicja życia...
W tym czasie Stryjkowski napisał opowiadanie 'Martwa fala', obawiał się jego percepcji: „Boję się bardzo, jak zostanie przyjęte to moje opowiadanie. Boże, ludzie tyle piszą, tyle napisali świetnych [?] rzeczy, a ja marnego opowiadania nie mogę spłodzić bez kompleksów.” Opowiadanie zyskuje pozytywne oceny przyjaciół Stryjkowskiego i pojawia się wielka ulga: „Martwa fala spodobała się. Jestem uratowany. Będę pisał dalej. Nikt poza mną nie wiedział, jakie ma znaczenie to opowiadanie. Bez przesady był to mój debiut.”
Uderza olbrzymia niepewność, niskie poczucie własnej wartości, pesymizm tego człowieka. No i to cierpienie oczekiwania jak zostanie przyjęty kolejny utwór, jak wiele od tego zależy. Niełatwo jest być twórcą... Dodajmy, że Stryjkowski przeżył jeszcze 26 lat i napisał parę świetnych rzeczy: 'Przybysz z Narbony' czy 'Wielki strach'. Nie znamy dnia ani godziny...