Wygląda na to, iż im mniej spodziewamy się po książce, tym bardziej może nas ona zaskoczyć. Becnel stworzyła dla czytelnika drogę emocjonalnie trudną i wyboistą, po której to wiedzie swoich bohaterów uwikłanych w moralne wybory. Można powiedzieć, że "Złodziejka mojej córki" jest fabułą naznaczoną ofiarami. Kroki podjęte przez jedną osobę zmieniają drogi życiowe przynajmniej kilku innych. Z bliskiej perspektywy poznajemy działania i myśli trzech żeńskich bohaterek. I tak kolejne części książki stają się głosem sumienia Diany, Bobbie i Lisy. Każda z nich, w różnym stopniu dopuszcza się złamania prawa i pomimo wszystko, niekorzystnego działania na rzecz innych, szczególnie bliskich im osób.
Autorka podeszła do konstrukcji swej powieści bardzo konsekwentnie. Od początku do końca wyczuwa się jej miarowy rytm, spokojne przechodzenie do kolejnych etapów i rzeczowy sposób opisywania wydarzeń. Nie spotkałam tutaj patosu, ani zbędnej słodyczy. Nie ma rozckliwiania się nad sobą i trudami sytuacji, w jakich przyszło egzystować bohaterkom, za to odczuwa się determinację i strach, które motywują działanie dwóch matek. Kobiet bardzo różnych, począwszy od ich statusu społecznego po podejście do życia i spełniania się w macierzyństwie. Z jednej strony jest poczucie winny, z drugiej głębokie odczucie krzywdy oraz chęć zemsty. Kobiet, które na zawsze powiąże wypadek, w sposób nieodwracalny i wielce skomplikowany. Kobiet, które otrzymały możliwość wypowiedzenia się, każda w swoim imieniu, w postaci pierwszoplanowej narracji, budującej emocjonujący portret doznanych krzywd. W dodatku wyraźnie daje się odczuć, że każda z nich to odrębna osoba, niewypowiadająca się w specyficzny sposób, odpowiedni do ich wieku i statusu. Co tez zasługuje na podkreślenie.
I pomimo całej otoczki, gdzie autorka umiejętnie gra na naszych emocjach byśmy mocniej reagowali na przedstawiane wydarzenia, to sama fabuła nie nosi znamion rozedrgania postaci, braku ich determinacji i w końcu chęci zmierzenia się z prawdą oraz podjęcia odpowiedzialności za własne czyny. Nie ma wprowadzania niepotrzebnej gry, tylko po to, byśmy zaczęli wylewać łzy. Ramy powieści są mocno zbudowane, kierunek akcji dobrze nakreślony, a konsekwentne podążanie bohaterów jest zgodnie z ich przekonaniami.
Historia może wydać się nam nie do końca możliwa do zrealizowania w rzeczywistości, ale ja bym nie była tego taka pewna. Być może ze względów uczuciowych jest to trudniejsze do wyobrażenia, bo przecież mało która biologiczna matka podjęłaby tego typu decyzję odnoście przyszłości swojego dziecka. Ale w tym wypadku wydaje mi się, że ważniejsze jest pokazania, jak mogły by potoczyć się losy takich ludzi i jakich należałoby szukać rozwiązań prawnych, sposobu kontroli i zabezpieczeń, by ewentualnie nie zadziała się krzywda niewinnym dzieciom. Trzeba pamiętać, że Diana w cale nie musiała się okazać tak dobrą matką zastępczą. Ostatecznie do podjęcia przez nią takiego kroku zmotywowała ją chęć zemsty, a to przecież kwalifikator uniemożliwiający adopcję. Jest tu też poruszona kwestia adopcji w ogóle, czy i kiedy mówić swoim przysposobionym dzieciom o ich biologicznych rodzinach. Dla mnie to nieodzowny element budowania relacji rodzinnych, by posługiwać się prawdą i stworzyć dzieciom najlepsze miejsce do życia, teraz i na przyszłość. Każdy z nas potrzebuje możliwości identyfikacji z bliskimi, potwierdzenia swojej tożsamości i bez względu czy pochodzi się z rodziny rozbitej czy adopcyjnej, musi mieć możliwość poznania korzeni. Pod tym względem książka też dostarcza nie tylko sugestii, ale i oczywistości, że nic tak naprawdę nie da się ukryć. Tyle że prawda może przyjść w najmniej oczekiwanym momencie, gdy zupełnie nie jesteśmy na nią gotowi.
Rexanne Becnel mogła posłużyć się większym dramatyzmem sytuacji, mnożąc dziesiątki różnorakich kłopotów albo postawić przed bohaterkami przeszkody, których prawdopodobnie nie dałoby się obejść, tylko zastanawiam się w sumie po co. Wtedy mogłaby wyjść z tego przekombinowana fabuła naszpikowana akcją, a nie potrzebami i motywami bohaterów. Uważam, że gotowy produkt nie jest doskonały, ale jest bardzo dobry i przede wszystkim swoją treścią daje do myślenia.