Guzel Jachina "Dzieci Wołgi", przełożył Henryk Chłystowski,
"Wołga ziała czarnymi pęknięciami. Pełzły one jak leniwe węże po śnieżnej pokrywie, na ukos i w poprzek, to rozszerzały się, odsłaniając ciemną wodę, to zaciskały, nabrzmiewając garbami ścieranego lodu –rzeka, próbując odetchnąć, kołysała skuwającym ją lodowym całunem".
"Dzieci Wołgi" są lekturą nieoczywistą, opowieścią osadzoną na pograniczu jawy i snu, w której rosyjska historia kroczy pomiędzy ludowymi przypowieściami, chcąc za wszelką cenę zniszczyć poczucie przynależności do miejsca, w którym się urodziło. Tworzy się ona w kraju, którym kierują żądni zbudowania nowego porządku ludzie. I tylko rozdzielająca dwa zamieszkiwane przez ludzi brzegi Wołga, staje się niemym świadkiem historii, która rozpocznie się w 1918 roku i trwać będzie do roku 1938.
A jednak pomimo wszechobecnej w powieści symboliki, wydarzeń, które dają się różnie interpretować, nieoczywistych ludzkich zachowań czy pojawiających się co jakiś czas kolejnych chcących rządzić światem hegemonów, historia Jakoba Iwanowicza Bacha, przedstawiciela, zamieszkującej Związek Radziecki, mniejszości Niemców Nadwołżańskich, nauczyciela z niewielkiego Gnadenthalu, którego życie zmieni się całkowicie, wraz z poznaniem Klary, wciąga niesamowicie już od samego początku.
Postaci Jacoba Iwanowicza Bacha nie da się zamknąć w jakiekolwiek ramy. To bohater, niezwykle tragiczny, a jednocześnie pan swojego życia. Oryginalny, na granicy utraty zmysłów, broniący swojej tożsamości, ale również kierujący się zasadami, niezwykle twardo stąpający po ziemi, którą od zawsze uznawał za swoją. Nadejdą jednak dni, kiedy będzie musiał oswoić się z nastającym właśnie w nadwołżańskiej nowym porządkiem. Czy to podporządkowanie się wprowadzanym na siłę zmianom będzie w ogóle możliwe?
W związku z tym, że autorka z dużą ekspresją operuje słowami kreślącymi szereg rozbudzających wyobraźnię obrazów, "Dzieci Wołgi" są lekturą, która jednych zachwyci, innych zaś może pozostawić z niedosytem. Tym większym, jeśli potrzebujemy by opowieść cały czas prowadziła nas za rękę. Ja jednak lubię, kiedy osoba pisząca pozostawia czytelnikowi przestrzeń, a poprzez możliwość osobistego odebrania powieści i nie zamykanie jej w określone ramy, a także poprzez otwarte zakończenie, daje mu swobodę i odrobinę wolności, by również swoimi oczami ujrzał przedstawiony przez autora świat. W "Dzieciach Wołgi" tej przestrzeni jest naprawdę wiele, a jej obrazy zachwycają odwołującym się do wyobraźni, baśni i legend, realizmem magicznym.