29 sekund recenzja

Alan Lovelock to znany uczony, który pracuje na jednej z angielskiej uczelni. Według większości ludzi jest wspaniałym wykładowcą, mężem oraz osobą publiczną. Ma swój program w telewizji oraz kilka książek na koncie. Ogólnie rzecz biorąc, Lovelock jest po prostu najlepszy.
Wydawałoby się, że to człowiek wybitnie idealny... Lecz tak nie jest i chyba tylko jego współpracownicy, a zwłaszcza kobiety to dostrzegają. Jedna z nich jest Sarah Haywood, która pracuje na tej samej prestiżowej uczelni co niezwykły Alan. Jest ambitna, bardzo zaangażowana i pracowita, lecz nie raz i nie dwa dostawała od swojego szefa wydziału pewne sygnały czy chociażby słowne sugestie pełne podtekstów. Profesor Lovelock, zwany przez wszystkich na wydziale kuloodporny, zaczął się do niej zwyczajnie do niej przystawiać. Pewnego dnia, jednak mężczyzna posunął się za daleko, jednocześnie pokazując swoją wyższość nad kobietą, kiedy ta przez jego widzimisię niedostała upragnionego awansu.
Do tego stopnia nią to wstrząsnęło, że nieświadomie pomogła bardzo groźnemu mężczyźnie, który nie lubi mieć długów. To właśnie on proponuję jej, że ona poda jedno nazwisko, a on tej osoby się pozbędzie. Po prostu ona zniknie, tak nagle i nikt Sarah nie będzie podejrzewał. Jest pewien haczyk. Nazwisko musi podać w ciągu 72 godzin, inaczej oferta przepadnie.
Kusząca oferta, czyż nie?

Czy kobieta zdecyduje się na takie rozwiązanie? Czy pozbędzie się szowinistycznego szefa? I najważniejsze... Ile straci w 29 sekund?

Książkę bardzo lekko i szybko się czyta, wręcz się ją pochłania. Główni bohaterowie są bardzo dobrze wykreowani i poprowadzeni. Jedynie czasami miałam problem z rozumowaniem głównej bohaterki. Nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego nie podjęła jakichkolwiek działań szybciej wobec swojego szefa... ale w sumie lepiej późno niż wcale, czyż nie? Tak samo miałam problem z nieobecnym mężem. Niby za nim tęskniła... ale mało było na jego temat w książce.
No ale no dobrze, a co mi się podobało? Głównie wciągająca fabuła, pomysłowość bohaterki i uwaga... sam Alan Lovelock. Mogę zostać skrytykowana za to, ale facet jest tak super wykreowany, że normalnie powala na ziemię! Egoistyczny, pewny siebie tyran, który myśli tylko jak przechytrzyć przeciwnika – Sarah w tym przypadku. Bomba. Tak wiem, to czarny charakter, który tylko szukał okazji do znalezienia się z bohaterką sam na sam, aby ją obmacać, ale takie są realia. Tak było niegdyś i tak jest gdzieś teraz, choć mam nadzieję, że to rzadkość. Wykorzystywanie seksualne czy chociażby gnębienie na tym tle to nie przelewki i mogę mieć tylko nadzieję, że żadne z was moi drodzy czytelnicy nie uświadczy tego, co ta kobieta.

Książkę z całego serducha polecam! Daję jej 8 na 10 i lecę czytać Kłamstwa od tego samego autora. T. M. Logan ma niesamowity styl, który bardzo mi się spodobał.