Dwór cierni i róż recenzja

Twórczość Sarah J.Mass zapewne nie jest dla Was czymś nowym. A nawet jeśli nic spod pióra autorki nie czytaliście, to myślę, że na pewno słyszeliście o jej świetnych książkach. Seria Szklany tron i Dwory, zalega już na mojej półce dość długo. Dlatego też wraz z @pola_red postanowiłyśmy stworzyć #maratonzmass, w którym przez cały rok nadrabiamy właśnie te dwie serie.

Mnie osobiście nie udało się ze Szklanym tronem, ale Dwory zdecydowanie chce przeczytać – no bo przecież co to za organizatorka, która nic nie przeczytała :P I takim oto sposobem pierwszy tom – Dwory cierni i róż, już za mną :D czy mi się podobała? No jasne, że tak :)

Feyra jest łowczynią i jedyną żywicielką rodziny. Jej dwie siostry są bezużyteczne, a do tego nie potrafią docenić jej poświęcenia. Gdy pewnego dnia, Feyra zapuszcza się w pobliże muru, który oddziela ludzi od Prythianu, krainy zamieszkałej przez magiczne i niebezpieczne stworzenia, zabija ogromnego wilka. Niestety jej wyczyn, doprowadza do pojawienia się Tamlina u drzwi jej domostwa, pod postacią wielkiej i złowrogiej bestii. Feyra będzie musiała zapłacić za zabicie jednego z magicznych stworzeń – albo zginie wraz z całą rodziną, albo przeniesie się do Prythianu i zamieszka przy boku Tamlina. Co wybierze dziewczyna?

Podobno pierwsza część z tej serii jest najsłabsza. I jeśli to prawda, to skoro ta mi się bardzo podobała to kolejne pewnie pokocham :D Pomimo tego, że jakaś większa akcja zaczyna się dopiero pod koniec, tak mnie urzekli bohaterowie i ich „poznawanie się”. Bardzo podobała mi się postać Tamlina, która była taka mroczna, a jednocześnie gdzieś tam pod skórą kryło się to miękkie serduszko. Ale też mam dylemat, bo później pojawia się Rhysand i…. chyba nie chciałabym być w skórze Feyry i dokonywać jakichkolwiek wyborów :P Zakończenie było totalną petardą! Cała ta akcja i walka i Feyra, która była niczym waleczna lwica…No jak dla mnie książka genialna! Aż się boję co będzie w kolejnej części :D za którą wkrótce się wezmę!
----------------------------