Dzień dobry, zdarza się Wam wypożyczyć książki z Biblioteki lub od kogoś bliskiego, kto ma bardzo pokaźną kolekcję książek?
Zapraszam Was na opinię książki "Dwór Cierni i Róż" Sarah J. Maas.
Młoda dziewczyna o imieniu Feyre wyrusza samotnie na polowanie do lasu, aby uchronić swoją rodzinę przed śmiercią głodową tej zimy. Kiedy Feyre udaje się wytropić dorodną zdobycz, która pozwoliłaby na kilka tygodni utrzymać ją, siostry oraz ojca przy życiu. Na jej drodze staje niewyobrażalnie duży wilk, który zdaje się pochodzić od czarodziejskich istot za muru, który od wieków oddziela świat ludzi od dawnych władców z Prythian. Dziewczyna, po krótkim namyśle celuje w przeciwnika jesionową strzałę, która zadaje bestii śmiertelny cios. Jak na łowczynię przystało, Feyre zabiera futro z wilka, pozostawiając całą resztę lasowi.
Niedługo później pod drzwiami chaty Feyre i jej rodziny, staję Tamlin pochodzący z wysokiego rodu fae (czarodziejska istota za muru), który domaga się zadośćuczynienie, za śmierć swojego bliskiego przyjaciela, który skrył się pod postacią wilka. Feyre nie mając większego wyboru, przystaje na warunki Tamlina.
"Dwór Cierni i Róż" wypożyczyłam z okolicznej Biblioteki Publicznej, jeszcze w tamtym roku i z przeczytaniem zwlekałam, aż do marca 2022. Powiem Wam, że bardzo żałuję że tak długo odwlekałam w czasie "Dwór Cierni i Róż", bo to naprawdę świetna lektura, który wiele razy mogła mnie uwolnić z zastoju czytelniczego.
Zacznijmy może od tego, że książka w dużym stopniu nawiązuje do Pięknej i Bestii, ale w rzeczywistości nie ma tutaj za bardzo miejsca na śpiewy i zachwyty.
Feyre trafia do miejsca bardzo nieprzyjaznego dla ludzi. Uwierzcie mi, że nikt z nas nie chciałby się tam znaleźć z własnej woli. Mieszkające tam istoty są bardzo przebiegłe i okrutne. Nasza bohaterka, zabijając jednego z fae, z marszu była na straconej pozycji. W innych okolicznościach zapewne nie uszłaby z życiem za to, co zrobiła. Jednak Prythian, które zamieszkają czarodziejskie istoty, które tak przerażają ludzi, mają również swoje tajemnice i problemy, z którymi muszą radzić sobie na co dzień. Groźny i zarazem niewyobrażalnie piękny świat fae, to fantastyczne połączenie, które za każdym razem wywołuje u mnie zachwyt. Zresztą nie lubię, jak jest zbyt cukierkowo, a już w szczególności, w relacjach między bohaterami. Dlatego doceniam twarde jarzmo rzeczywistości jakie tu się pojawiło.
"Dwór Cierni i Róż" to książka, która pochłonęła mnie całość. Mało tego, podczas czytania książki nie odczuwałam nic poza zachwytem i oczekiwaniem na dalszy przebieg zdarzeń. Nie było miejsca na irytację, czy też znużenie. Po prostu chłonęłam każdą chwilę i słowo jak gąbka.
Jeżeli chodzi o głównych bohaterów, to pokochałam Feyre całym serduszkiem. Dziewczyna musiała bardzo szybko dorosnąć, bo po tym, co spotkało jej rodzinę. Nie mogła za bardzo liczyć na pomoc najbliższych, a musieli przecież jakoś przeżyć kolejne lata. Feyre pędzle, farby i sztalugi musiała zamienić na łuk i strzałę, ale widać, że wciąż tliła się w niej namiastka artystycznej duszy. Nawet na polowaniu, pozwala sobie na chwilę odpłynąć, by podziwiać grę świateł i barw. Tak dobrze rozwinięte postacie, za każdym razem zapierają mi dech w piersiach, bo nie wiadomo, czym jeszcze nas zaskoczą.
Jeżeli chodzi o Tamlina, to najlepiej poznać go osobiście razem z Feyre. Jest to bardzo tajemnicza postać, dlatego zdradzenie jakichkolwiek informacji na jego temat, mogłoby odebrać Wam przyjemność z czytania. A uwierzcie, że będzie się działo, kiedy Feyre odkryję okrutną prawdę.
Moja ocena 10/10 to, co najbardziej mnie zaskoczyło w tej książki, to sceny erotyczne. Po tylu przeczytanych romansach nie powinny robić na mnie żadnego wrażenie, a ja jednak w przypadku "Dworu Cierni i Róż", stanowiły dla mnie coś nowego i świeżego. Widać dworskie intrygi i potwory, które pojawiały się w książce, dodały pikanterii miłosnym uniesieniom. Naprawdę przy tej książce ♥️ psychiczne odpoczęłam.