Poprzedniej książki Doroty Pasek nie czytałam, dlatego nie miałam pojęcia, co mnie czeka. ,,Dziewczyna od trawnika" zaciekawiła mnie swoim opisem, bardzo lubię bowiem takie ogrodnicze opowieści pełne kwiatów i przeróżnych roślin. Oczekiwałam uroczej, lekkiej książki o miłości dwójki osób z, przynajmniej pozornie, innych światów, a dostałam... cóż, coś odrobinę innego. Coś, czego osobiście się nie spodziewałam. Nie jest to jednak książka zła, większość moich, zresztą niewielkich, oczekiwań spełniła.
Marysia Tamulska pracuje jako ogrodnik w ,,Rezydencji Różowej", gdzie, prawdę mówiąc, zajmuje się jedynie koszeniem trawnika. Pewnego dnia na werandzie domu dostrzega niejakiego Adama Antoniego Kochańskiego, przystojnego biznesmena, prezesa firmy meblarskiej, a zarazem nowego właściciela owej rezydencji. Już od pierwszych chwil dochodzi między tą dwójką do niewielkiej sprzeczki, po której i tak nie zamierzają tracić kontaktu. Adam postanawia zatrudnić Marysię, a już po jakimś czasie oboje dostrzegają, że zaczyna łączyć ich o wiele więcej... Wkrótce okazuje się również, że każde z nich ma za sobą ogromny bagaż emocjonalny i nie są tymi osobami, za które się na samym początku podawały.
Bardzo podobał mi się początek książki i wczesne relacje bohaterów. Te ich zaczepki i wzajemne docinki naprawdę miały swój urok i rozwijało wśród nich bardzo ciekawą chemię, którą aż chciało się śledzić. Wszystko zaczęło się niestety jednak stopniowo psuć... Im dalej w historii, tym bardziej zaczynało mnie to denerwować. Osobiście wolę, gdy wątek romantyczny rozwija się spokojnie i powoli, a bohaterowie nie myślą wyłącznie o tym, jak bardzo siebie pożądają i jak długo z tym uczuciem nie wytrzymają. Co to to nie, erotyki to zdecydowanie nie moja bajka. ,,Dziewczyna od trawnika" na szczęście nim nie jest, jednak nie zmienia to faktu, że pojawiały się (choć na szczęście w małej ilości) sceny, które mnie troszkę zdziwiły. Były to przesadne, pełne dziwacznych określeń (wieżyczka? naprawdę?) i dłużące się sceny seksu. Ekspertką w tej kwestii nie jestem, lecz najzwyczajniej w świecie się ich tutaj nie spodziewałam i dla mnie równie dobrze mogłoby ich nie być. Albo nie aż tak intensywne i lepiej napisane.
Autorka w drugiej części książki zaczęła także skupiać się bardziej na problemach dwójki bohaterów, zamieniając ich relację w wyżalanie się sobie nawzajem. Nie uważam, że to było złe, ponieważ Dorota Pasek naprawdę poruszyła wiele istotnych i ważnych tematów, jednak po prostu po pewnym czasie zaczęło mnie to nudzić. No bo przecież ile można czytać o tym, jak bardzo Marysia ma przed wszystkim obawy i nie ma pojęcia, co ze sobą zrobić? Czasem odczuwałam przerost formy nad treścią.
Bardzo podobał mi się swojski klimat i poszukiwanie spokoju wśród uroków natury. Zawsze do gustu przypada mi, gdy bohaterowie spędzają swój wolny czas na łące, nad jeziorem, czy też po prostu w ogrodzie. Piękna natura i bohaterka uwielbiająca zajmowanie się ogrodem to coś, co zdecydowanie jest atutem książki i przeważyło na tym, że po nią w ogóle sięgnęłam.
Styl autorki był bardzo lekki, więc książkę czytało się bardzo szybko. Choć, nie ukrywam, z początku niezbyt do mnie przemówił, to po jakimś czasie się do niego przyzwyczaiłam i nawet mi się spodobał. Momentami wydawał się jednak odrobinę ubogi...
,,Dziewczyna od Trawnika" to dość lekka książka, idealna na gorące, letnie dni spędzone we własnym ogrodzie z akompaniamentem śpiewu ptaków w tle. Jest to historia o godzeniu się z przeszłością i poszukiwaniu prawdziwej miłości. Bardzo polubiłam głównych bohaterów, choć pod koniec ich problemy stawały się męczące i nużące. Nie zmienia to jednak faktu, że pomimo kilku wad, całokształt mi się spodobał. Warto jest poznać przeszłość Marysi i Adama, ponieważ tacy ludzie bardzo często są wśród nas, a my nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy...