Książkę kupiłam zachęcona przepiękną okładką oraz ciekawą notą wydawcy. Jest takie przysłowie "nie oceniaj książki po okładce", które w tym przypadku sprawdza się niestety w 100%. Byłam naprawdę bardzo pozytywnie nastawiona do tej pozycji, dodatkowym atutem wydawały mi się karty które wydawca dołączył do wydania w twardej oprawie. Już sobie wyobrażałam, że czytelnik przy pomocy owych tajemnych kartek będzie mógł rozwiązywać niezwykłą przygodę razem z bohaterami. Niestety. Jak się okazało są one kompletnie nie przydatne, ale po kolei.
Akcja książki toczy się w Londynie, gdzie poznajemy zaangażowanego w pracę lekarza Alexandra Stafford'a, który opiekuje się piękną pacjentką, Lucy King która czeka na przeszczep serca. Główny bohater na początku książki traci w wypadku motocyklowym swojego ukochanego brata Willa. Jak się okazuje ta tragedia ma być początkiem niezwykłej w przekonaniu autorki przygody dwójki postaci i ich znajomych. Jak nie trudno się domyśleć, serce Willa wędruje do Lucy, która odtąd, będzie czasami czuła się tak jakby widziała świat oczami dawcy, będzie miała poczucie, że od zawsze zna jego przyjaciół, rodzinę. Głównym wątkiem jest próba rozwiązania tajemnicy jaką matka Alexa pozostawiła jego bratu, dotyczącą genialnego matematyka i astrologa Johna Dee. Początek przygody zaczyna się obiecująco, wszak Hardie odważyła się na zabicie wydawałoby się ważnej postaci, mamy tajemniczą tradycję przekazywaną kobietom z rodu przez wieki. Autorka miała ciekawy pomysł na fabułę, niestety zamiast skupić się bardziej na wątku z tajemnicą, popadła w zachwyt nad postaciami które są najsłabszym elementem tej książki. Dawno nie czytałam opisu tak plastikowych bohaterów. Alex jako lekarz i przyjaciel Lucy, na początku chucha i dmucha na nią, żeby na następny dzień wyciągnąć ją na nocną wyprawę na barce. Najbardziej irytowała mnie postawa lekarza względem kuzyna, na którego padło podejrzenie, o maczanie palców w wypadku Willa- przyznajcie sami, chodzilibyście na obiady z człowiekiem, który mógł być odpowiedzialny za taki czyn? Ja nie, ale głównemu bohaterowi to kompletnie nie przeszkadzało. W ogóle postać Alexa jest bardzo irytująca, to chodząca doskonałość, dlatego też pewnie jego wybranką serca została przepiękna i jakże sztuczna Lucy. Ta dwójka spokojnie mogłaby zastąpić Wam wyszukiwarkę Google, bowiem rzucała faktami i ciekawostkami zarówno z matematyki, magii, fizyki, literatury, historii jak z rękawa. Ich wypowiedzi dotyczące szczegółu tajemnicy ciągnące się przez trzy lub cztery strony sprawiały, że książka stawała się coraz bardziej irytująca. Jaki człowiek, nie związany zawodowo z tymi rzeczami głosiłby przemówienia bez zaglądania do notatek podając czasami naprawdę drobne wydawałoby się nieistotne fakty? Odpowiedź jest prosta- postacie z "Różanego labiryntu"! Z czasem przestało mnie zaskakiwać, że przyjaciel Willa, jego była dziewczyna oraz przyjaciółka Lucy to chodząca elita Mensy. Dlatego też pewnie, dla przeciwwagi autorka chciała nas postraszyć złymi ludźmi, którzy marzą, aby rozwiązać tajemnicę czy Dee faktycznie rozmawiał z Aniołami i odkrył kiedy nastąpi powtórne przyjście na świat Jezusa.Tym postacią jednak poskąpiła rozumu i intelektu.
W tej książce wszystko jest nie tak. Główni bohaterowie zachowują się jak nastolatkowie, raz chcą być ze sobą, raz nie. Groźni ludzie którzy mają nieczyste intencje wzbudzają jedynie nasz uśmiech na twarzy, a tajemnica która miała okazać się czymś niezwykłym okazuje się totalną kichą. Kiedy człowiek kończy czytać tę lekturę zadaje sobie pytanie- jak autorka mogła zepsuć tak dobrze zapowiadającą się książkę? Za dużo tu bzdurnych wątków i faktów, za mało prawdziwych postaci. To nawet nie jest pozycja godna zaproponowania na wakacje, gdyż trzeba uważnie czytać wynurzenia bohaterów na temat Dee, żeby potem nie ocknąć się z poczuciem, że doszli do rozwiązania, a tak naprawdę nie wiemy jak (choć moim zdaniem nie da się tego uniknąć, po prostu jest za dużo zbyt "ciężkich" faktów do ogarnięcia i posklejania). Poza tym próba przekonania czytelnika, że garska amatorów nawet bardzo mądrych była w stanie przechytrzyć zorganizowaną grupę działającą kilkanaście (o ile nie dłużej) lat w zaledwie parę miesięcy, jest dowodem na to, że pisarka nie ma zbyt dobrej opinii o inteligencji czytelników.
Recenzja dostępna również na moim blogu
http://ksiazkawreku.blogspot.com/