Catalina od dziecka musiała być dzielna. Gdy jej rodzice wyruszyli na krucjatę, wychowywała się w obozie wojskowym. i obserwowała, jak jej rodzice zdobywali Alhambrę. Jako mała dziewczynka żyła wśród Maurów, przyzwyczajona do ich kultury i nauczana nienawiści do niewiernych. Jako nastolatka, Catalina wyruszyła do Anglii by dopełniło się jej przeznaczenie. Od 3 roku życia młoda księżniczka wiedziała, że zostanie poślubiona księciu Walii i przyszłemu królowi Anglii. Po przybyciu do nowej ojczyzny, Catalina poznaje swojego narzeczonego Artura i wnet zostaje jego żoną. Młoda para początkowo nie pała do siebie gorącym uczuciem, a nawet zbytnią sympatią, jednak gdy wspólnie udają się w podróż do Walii wszystko zaczyna się zmieniać. Z dala od oczu wścibskiego dworu, księżna i książę zaczynają rozumieć, że są dla siebie stworzeni, jedno uzupełnia drugie, a wspólnie dążą do tego samego celu. Wybucha namiętność i rodzi się niezwykle silne uczucie.
Nie można znać historii kobiet Henryka VIII by jednocześnie nie słyszeć "największego kłamstwa", którym było zapewnienie Katarzyny, że pozostała czysta do dnia ślubu z Henrykiem. Nie wiem, jak było naprawdę i nie ma to dla mnie większego znaczenia, jednak ciężko było mi czytać opis tej zachwycającej miłości, łączącej Catalinę i Artura, wiedząc przy tym, jak się skończy. Chciałam czytać ich rozmowy, opowieści Cataliny z Alhambry, słowa Artura, a jednocześnie bałam się, że im więcej stron przeczytam, tym szybciej młody książę umrze.
Znam historię Tudorów, znam historię Henryka, znam również historię Katarzyny Aragońskiej. Zaskoczyła mnie historia Cataliny. Zaskoczyła mnie również sama Catalina. Katarzynę zawsze postrzegałam, jako dewotkę. Oczyma wyobraźni widziałam dojrzałą kobietę, zakochaną w swoim mężu, ślepą na jego zdrady i równie ślepo zapatrzoną w Boga, który zsyła na nią nieustanne cierpienie. Dzięki P. Gregory ujrzałam Catalinę, jako młodą, dumną i niezłomną dziewczynę pełną godności. Jeśli ktoś z was oglądał "Dynastię Tudorów" [Link], a następnie będzie poznawał tę książkę, najprawdopodobniej czytając o młodej Infantce Hiszpanii, będzie miał przed oczami obraz serialowej Marii (córki Katarzyny), która dumna i wyprostowana z imponującą gracją i determinacją mierzyła się z wszystkim przeciwnościami losu. A przynajmniej ja tak sobie wyobrażałam naszą silną Catalinę. "Wieczna księżniczka" jest tytułem idealnie opisującym ten zdumiewający portret pierwszej żony Henryka VIII.
"Wieczną księżniczkę" czytałam ponad dwa tygodnie. Rzadko zdarza mi się poświęcać książce tak dużo czasu, więc czuję się zobligowana do wyjaśnienia. Początkowo, mimo ogromnej chęci poznania jednego z najgłośniejszych, a zarazem najlepiej przyjętych serii autorki, czułam znużenie na samą myśl poznawania po raz kolejny tej samej historii, napisanej innymi słowami. Bałam się, że przez ponad 500 stron będę poznawała coś, co już znam. Szybko pojęłam, że fabuła mnie zdumiewa, wciąga i intryguję, a przede wszystkim jest dla mnie zagadką. Fakty się zgadzają, ale opowiedziana przez Phillipę Gregory historia jest dla mnie nowością. Gdy zrozumiałam swoje błędne założenia, szybko dałam się porwać książce, jednak strach przed śmiercią Artura, a następnie obawa przed nieuniknionym zakończeniem małżeństwa z Henrykiem, zmusiła mnie do dawkowania sobie czytelniczej przyjemności. Poza kolejny moje obawy okazały się naiwne, a autorka obeszła się ze mną delikatnie. Chwała jej za to! A ja obiecuję nie popełnić swoich błędów przy okazji czytania kolejnych tomów cyklu.
Całość:
http://www.wkrainiestron.pl/2013/09/philippa-gregory-wieczna-ksiezniczka.html