Co byście zrobili, gdyby pewnego dnia ktoś wmówił wam, że Bóg nie istnieje? Jakbyście zareagowali słysząc, że duchy to nie tylko wytwór ludzkiej wyobraźni? U niektórych wywołałoby to szok i oburzenie, kogoś ciężko zdziwiło, a innych po prostu przeraziło. Jednak w książce autorstwa Stacii Kane jest to szara rzeczywistość.
W Triump City, które jest głównym miejscem akcji powieści, dzieją się dziwne (przynajmniej dla nas) rzeczy… Tu nie ma czegoś takiego jak religia, a „to, że bóg nie istnieje jest Faktem, który jest Prawdą.” Mieszkańcy miasta, zamiast modlić się, oddają hołd Kościołowi Prawdy, który chroni ich przed duchami. No właśnie…. Duchy… To one są problemem ludzi mieszkających w Triumph City, a szczególnie pewnej kobiety…
Chess Putnam jest Demaskatorką, czyli potocznie mówiąc – kościelną wiedźmą. Jej zadaniem jest pozbywanie się upiorów, które albo jeszcze nie trafiły, albo jakimś cudem wydostały się z Miasta Duchów a także udaremnianie prób mistyfikowania nawiedzeń. Ale Chess ma jeszcze jeden kłopot, mianowicie narkotyki (ale cicho sza! To tajemnica!) – czarownica nie potrafi wytrzymać kilku godzin bez ceptów. Strapieniem są także długi za prochy, które nagle z niewiadomych przyczyn wzrastają i diler, który pewnego dnia postanawia wykorzystać wiedźmę do swoich własnych, trzeba przyznać, niezbyt czystych, interesów. W zamian za oczyszczenie z duchów prywatnego lotniska Bumpa, piętnaście tysięcy długu ma się zdematerializować „niczym zjawa potraktowana ektoplazmarkerem.” Niestety okazuje się, że nie będzie to takie proste. W mieście zaczyna grasować upiór, który morduje ludzi (!), a zadaniem Demaskatorki jest jak najszybsze odesłanie go w zaświaty.
Jednak mimo tego, że Chess ma do czynienia z duchami codziennie i wydawałoby się, że jest ona nie wiadomo jaką odważną kobietą, rzeczywistość wygląda całkiem inaczej. Czarownica miała ciężką przeszłość, nie radzi sobie z nałogiem, a mimo to przejmuje się drobiazgami typu „o rany, spóźnię się do pracy.” Uderzać może też to, że bohaterka jest nieporadna, czasem wręcz „ciapowata” i najwyraźniej goni ją Ciocia Skleroza – non stop zapomina zabrać torebkę z miejsca akcji, co momentami strasznie irytuje.
Jedną z ciekawszych postaci „Nieświętych duchów”, o której warto wspomnieć, jest Terrible (tak notabene –ciekawe imię ;). Uliczny zabijaka, pozbawiony uczuć i skrupułów, podwładny Bumpa i całkowite przeciwieństwo Chess. Swoją nierzadko „mokrą” robotę wykonuje bez mrugnięcia okiem, bez problemu wyłapuje tych, którzy są coś winni Bumpowi i, nie zawsze dyplomatycznie, przekonuje ich do szybkiego zwrotu „pożyczki”. Intrygującą postacią jest także Lex, o którym właściwie nie wiemy nic poza tym, że jest członkiem gangu, konkurującego z tym należącym do Bumpa. Wyżej wspomniani faceci razem z Demaskatorką tworzą niesamowity trójkąt ni to miłosny, ni to przyjacielski, nie można ich też nazwać wrogami.
Bardzo spodobała mi się również sama fabuła książki, lecz mimo tych wielu plusów jakimi są wartka, wciągająca akcja i zaskakujące wydarzenia, w „Nieświętych duchach” dopatrzyć się można też kilku wad. Tą najbardziej rzucającą się w oczy jest jakby sztuczność występujących w powieści brutalnych scen. Zupełnie tak, jakby autorka bała się tej przemocy w jej książce, jakby chciała nas powiadomić: „oj tak, było ostro, boleśnie, ale nie chciałabym was przestraszyć.” Na taki szczegół można jednak przymknąć oko a mnie jakoś nieszczególnie przeszkadzało w czytaniu.
Drugą rzeczą, która mnie uderzyła (i nie tylko mnie) ma związek z fragmentami Księgi Prawdy, przytaczanymi na początku każdego rozdziału. Czytając te cytaty, można by wywnioskować, że mieszkańcom Triumph City żyje się nienajlepiej, nie ma tam czegoś takiego jak wolność wyboru i słowa. Jednak gdy zapoznajemy się z treścią powieści Kane, raczej nie dostrzegamy jakichś przypadków gnębienia ludzi przez Kościół, nie ma tu też wzmianki o jakimkolwiek nacisku na społeczeństwo typu „my tak mówimy, to tak ma być.”
Summa summarum, jest dobrze, a nawet bardzo dobrze, ale wydaje mi się, że mogło być odrobinę lepiej. Książkę mimo tych niewielkich wad czyta się szybko i, nie powiem, przyjemnie. Komu można polecić tę lekturę? Właściwie wszystkim trochę starszym ( ;) ) miłośnikom fantastyki a szczególnie urban fantasy. Fanom poprzednich książek Stacii Kane o Megan Chase. Tym, którym utarty już schemat „ niebezpieczna-miłość-dziewczyny-i-wampira” znudził się totalnie. Ogólnie rzecz biorąc, pozycja „Nieświęte duchy” jest idealna dla ludzi, którzy chcą ciekawie spędzić czas przy porywającej, pełnej napięcia i grozy książce i poznać trochę inne oblicze, z pozoru niegroźnej, czarownicy. ; )