Michelle Paver zachwyciła mnie powieścią "Cienie w mroku". Po "Przepaść" sięgnęłam więc w ciemno, szukając w niej tamtego klimatu dreszczowca w dobrym stylu. "Przepaść" w mojej opinii okazała się jednak pozycją słabszą. Po lekturze towarzyszy mi lekki niedosyt, zawód. Z kilku powodów.
Historia opowiedziana w "Przepaści" to zapis fikcyjnej wyprawy w Himalaje, zorganizowanej przez kilku Anglików w 1935 r. Celem jest wspinaczka na Kanczendzongę - górę bogów drogą, którą 29 lat wcześniej podążała inna ekspedycja. Zdarzenia sprzed lat opisał przywódca tamtej wyprawy w książce, która była jedną z ulubionych lektur Kitsa i Stevena, dwóch braci, biorących udział w aktualnej wyprawie. To z perspektywy Steve'a, który jest lekarzem, będziemy zapoznawać się z wydarzeniami. Od samego początku wyprawa '35 wydaje się być niefartowna. Najpierw spotkanie z jednym z żyjących uczestników wyprawy sprzed 29 laty napawa Steve'a niewyjaśnionym niepokojem, potem usłyszawszy o tym, że Kits i spółka mają w planach powtarzać trasę z 1906 r., buntuje się miejscowa ludność, mająca wziąć udział w wyprawie w charakterze tragarzy. Kiedy w końcu pięciu śmiałkom i kilkunastu Szerpom udaje się wyruszyć na szlak, cały czas udziela się nam aura niepokoju ogarniająca przede wszystkim Steve'a, któremu wydaje się, że widzi i słyszy coś niedostępnego dla innych. Góra wzbudza fascynację i strach, autorka dobrze oddaje emocje i motywacje towarzyszące bohaterom. W końcu, gdzieś po 2/3 powieści, wyjaśnia się, co prześladuje himalaistów. Co wydarzyło się 29 lat temu i jak zakończy się aktualna wyprawa?
Powiem tak, góry to temat fascynujący. Nawet jeśli samemu nigdy nie przyjdzie nam do głowy się wspinać, to będzie nam imponował ich majestat. Będzie nas ciekawić, co skłania ludzi do bycia alpinistami, dlaczego mimo ogromnego ryzyka, góry wydają się ich wołać i pragną oni zdobywać kolejne ośmiotysięczniki? Michelle Paver po zgłębieniu tematu wspinaczek z początku XX wieku, pokusiła się o powieść, w której te pragnienia i motywacje mieszają się z opisami zmagań ze zdobywaniem góry, własną niemocą i psychiką, i robi to bardzo dobrze. Jednak pragnie również czytelnika nastraszyć, czemu ma przecież służyć dobry horror. Jednak ta powieść nie straszy tak, jak bym tego od niej oczekiwała. Przedstawione przez autorkę rozwiązanie zagadki, nie przekonuje mnie. A cały schemat pięciu śmiałków, z których jeden odstaje w sposób społeczny/światopoglądowy od pozostałych jest żywcem przeniesiony z "Cieni w mroku". Również mamy motyw dziennika i wydarzenia ukazane z perspektywy jednego bohatera. Wg mnie jest tutaj za mało mroku, horroru w horrorze, ale jak zwykle jest to kunsztownie napisana i kompletna powieść.