Społeczeństwo XXI wieku różni się pod wieloma względami. Dzieli się także na wierzących i niewierzących... w duchy. Ten temat porusza Sebastian Hejankowski w książce pod tytułem „Światłoczuły”. Powieść dzieli się na dwie części, które łączy bohaterka Ewa Makuszewska i obiekt badań- dom Sylwestra Sapiehy, mężczyzny żyjącego wiek wcześniej, uważanego za maga, okultystę lub wynalazcę.
W pierwszej części zatytułowanej „Sylwester Sapieha, w bardzo dokładny sposób pokazał wspomniany przeze mnie we wstępie podział społeczeństwa. Główny bohater Rafał Żmudowicz, człowiek, który przez śmierć żony stracił zamiłowanie i wiarę w duchy, zmienił swoje stanowisko i próbował zrobić wszystko aby obalić tezę o jakimkolwiek istnieniu zjawisk paranormalnych. Tworzy on grupę i wyjeżdża na miesiąc do opuszczonego domu Sylwestra Sapiehy, który rzekomo jest nawiedzony.
Akcja tej części książki jest monotonna, spokojna, lecz powodująca lekki dreszczyk niepewności. Tajemniczość budowała lekko wyczuwalną grozę, która z całą swoją surowością wypadła z cienia na ostatnie kilkadziesiąt stron tej części. Cały projekt nie przebiega po myśli jego członków, a zaskoczeniem nie będzie ukazanie się podmiotu badań, ducha Sylwestra Sapiehy.
Bohaterowie powieści to zwyczajni ludzi: dziennikarka, studenci, żony, ojcowie, miłośnicy magii i sceptycy. Każdy z nich jest inny, każdy na swój sposób jest nastawiony do eksperymentu, lecz każdym kieruje ta sama cecha: ciekawość. Właśnie to najbardziej podobało mi się w „Światłoczułym”.
Druga część „Voluntas Est Tantum” dzieje się w rocznym odstępie od pierwszej części. Ewa Makuszewska po terapii postanawia na nowo poukładać sobie życie, zatrudnia się w korporacji i z dnia na dzień zapomina o wydarzeniach podczas eksperymentu. Pomaga jej w tym Jacek, jeden z obecnych w domu Sapiehy. Niestety, nie długo może cieszyć się spokojem, ponieważ jak się okazuje, korporacja powstała na ruinach domu psychiatrycznego z początku XX wieku, przez dobrze nam znanego Sylwestra Sapiehę.
Do kobiety dociera ten fakt za późno, gdy jest już w poważnym niebezpieczeństwie, bojąc się, że traci zmysły. Prawda niestety okazuje się być jeszcze gorsza. Co się stało w domu Sapiehy? Czy eksperyment spełnił oczekiwania? Co ma wspólnego Amerykańska fabryka leków i szpital psychiatryczny?
„Voluntas Est Tantum” jest częścią o wiele mroczniejszą i ciekawszą od swojej poprzedniczki. Pokazana w niej ciemna strona człowieka, chcącego zając miejsce Boga, prowadzi do punktu kulminacyjnego całej książki. Akcja dziejąca się w zwykłym biurowcu, zamienia się w horror, który przeżywa główna bohaterka.
Książka jest bardzo dobrze napisana. Prosty, zrozumiały język tłumaczy zawiłości fizyczne prowadzonego eksperymentu, a dokładny opis przeżyć bohaterów, w dużym stopniu przybliża postać zwykłego, szarego człowieka z telefonem przed oczami, który żyje codziennością nie zaprzątając sobie głowy zjawami. Akcja jest wartka, ciekawa, jedyna w swoim rodzaju, a zbudowany przez autora klimat zostaje w głowie przez długi czas. Prosty język to nie wszystko, co zaskoczyło mnie w tej książce. Zwroty akcji, pełne niespodzianek momenty, były tak genialnie wplecione w opowiadany wątek, że przez chwilę zbierałem szczękę z podłogi. Dla mnie, takie właśnie powinny być książki: pełne zaskoczenia i powalających na kolana zwrotów. akcji.
Niestety czuję pewien niedosyt, gdyż „Światłoczuły” miał być historią o duchu, który tak naprawdę występował na kilku kartach stron. Dla mnie było go stanowczo za mało. Mam ogromną nadzieję, że zakończenie skonstruowane przez autora będzie początkiem kolejnej części, w której postać samego Sapiehy będzie przedstawiona bardziej szczegółowo.
Jako całość, jestem skory polecić książkę, którą w kilku słowach mogę opisać jako bardzo dobrą i interesującą.