„Druga runda” to moje pierwsze spotkanie z twórczością Caren Lissner. Czy udane? Zapraszam na recenzję.
Gert ma dwadzieścia dziewięć lat, mieszka w Nowym Jorku i jest wdową. Półtora roku wcześniej jej mąż zginął w wypadku samochodowym. Po tych wszystkich szczęśliwych latach, powrót na rynek matrymonialny jest dla Gert prawdziwym koszmarem.
„Jeeez... To chyba jakaś kpina. Naprawdę, czy ja wykształcona kobieta, muszę znów bawić się w te bzdury?”
Po wielu namowach przyjaciółek, Gert w końcu wychodzi z nimi do baru. Tam poznaje sympatycznego Tooda. Tylko czy Gert będzie potrafiła pokochać po raz drugi? Czy Tood będzie w stanie uleczyć udręczone serce Gert?
„Ktoś powinien wymyślić pigułkę, po której przestajesz kochać ludzi, których nie możesz mieć, a zaczynasz interesować się tymi dostępnymi.”
Zaczynając czytać "Drugą rundę" byłam przekonana, że trzymam w dłoniach fajny romans o wesołych perypetiach młodej wdowy, która próbuje odnaleźć się w roli singielki. Już po kilku stronach stwierdziłam, że jednak się myliłam. Ta książka to dobra powieść obyczajowa z miłością w tle. Poznajemy młodą kobietę, która próbuje nauczyć się żyć na nowo po śmierci męża. Nie jest to łatwe gdyż Mark był miłością jej życia. Autorka umieściła w książce wiele wspomnień z małżeńskiego życia naszej bohaterki. Jedne wspomnienia są zabawne, a inne bardzo wzruszające, które trafiają w największe pokłady naszej wrażliwości.
Podczas wypadu do jednego z nowojorskich barów, Gert poznaje Tooda, miłego i sympatycznego maszynistę pociągów towarowych. Mimo wielu niepewności, Gert postanawia umówić się z nim na randkę, ale jak to wszystko potoczyło się dalej, musicie dowiedzieć się sami.
Autorka w swej opowieści ukazuje nam również życie singli przed trzydziestką. Takimi singielkami są dwie przyjaciółki Gert - Erica i Hallie, które desperacko poszukują mężczyzn swojego życia. Czasami miałam wrażenie, że są opętane szaleństwem w tych poszukiwaniach. Dziwne zasady oraz reguły nie przynosiły jednak oczekiwanych rezultatów. Czyżby syndrom singla?
Kreacja bohaterów jest bardzo dobra. Caren Lissner nie skupiła się jedynie na głównej bohaterce, która cały czas przeżywa śmierć swojego męża, i próbuje być na nowo szczęśliwa u boku innego mężczyzny. Poznajemy bardzo dobrze także przyjaciółki Gert, których niestety nie polubiłam nawet na chwilę. Kojarzyły mi się one z osobami zapatrzonymi w siebie, miejscami zazdrosnymi o to, że Gert powoli zaczyna się wszystko układać. I choć na koniec widać jakąś zmianę w ich zachowaniu, to niestety, to nie przekonało mnie do zmiany zdania na ich temat.
I na sam koniec został mi Tood, mężczyzna naprawdę przesympatyczny, miły, no wręcz ideał. Miejscami przyłapywałam się na tym, że myślę... Takiego faceta to ja bym chciała mieć!
Ukłony w stronę autorki za tak realny obraz bohaterów swojej powieści.
Książka ta zmusza nas do wielu refleksji. Każdy z nas przecież spotkał się ze śmiercią kogoś bliskiego, więc wiemy jaki ból temu towarzyszy. Jednak mimo wszystko życie toczy się dalej i trzeba to życie budować na nowo. Osoba, którą kochaliśmy zawsze pozostanie w naszym sercu. W przypadku Gert jest to jej młody mąż. Gert musiała dorosnąć do decyzji, by otworzyć się na nową miłość, i przejść przez życie z prawdziwym uśmiechem na twarzy...
"Spokojniejsza miłość też jest w porządku, pomyślała. Inna niż miłość pełna namiętności. Nie gorsza. Po prostu inna."
"Druga runda" to książka warta uwagi. To słodko - gorzka opowieść o życiu, bólu, stracie, ale również o nadziei i drugiej szansie na życie w miłości. Przecież powiadają, że po każdej burzy wychodzi słońce.
Nigdy nie zapominajmy o tym, by swoim bliskim często mówić co do nich czujemy, gdyż nie znamy dnia ani godziny...
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu HarperCollins Polska.
Data wydania: 13.04.2016