Muszę przyznać, że debiutancka powieść Marka Dryjera pt.: "Droga ślepców" zauroczyła mnie swoją przedmiotowością już od pierwszego spojrzenia na całość lektury. Z niewiadomych mi przyczyn przypadł mi do gustu opis tej książki, a rewelacyjna okładka zwieńczyła dzieło związane z moimi czytelniczymi planami na najbliższe godziny.
Ameryka pokryta jest grubą warstwą pyłu wulkanicznego i wszystko wygląda jak po niewyobrażalnej katastrofie. Funkcjonujące do tej pory priorytety i zachowania moralne straciły rację bytu wśród ludzi, którym udało się przeżyć.
W takiej właśnie scenerii łączą się losy głównych bohaterów - chłopca i mężczyzny, który postanowił się nim zaopiekować. Wspólna wędrówka po opustoszałym kontynencie pełnym niebezpieczeństw i niespodziewanych zwrotów akcji, przez które nikt z żyjących nie może czuć się pewnie w otaczającej go rzeczywistości. Wśród rasy ludzkiej rozprzestrzenił się kanibalizm, który spowodowany był trudnymi warunkami żywnościowymi. Cały czas są zagrożeni, ponieważ reszta ludzkiej populacji przerzuciła się na kanibalizm, uznając ludzkie mięso za rarytas. Jednak mając w sobie nadzieję idą na południe, zmagają się z wieloma przeciwnościami losu, chcąc dowiedzieć się co tak na prawdę stało się z Ziemią. Ostatecznie wyjaśnia się apokaliptyczna wizja, niestety bohaterowie dogorywają na naszych oczach.
Przedstawiona historia może być nieco przerażająca zwłaszcza, że może wydarzyć się na prawdę. Tylko i wyłącznie od nas zależy jak potoczą się losy ziemi nierozerwalnie połączone z naszymi losami.
"Droga ślepców" jest książką, która wznieca w swoich czytelnikach ogrom mieszanych uczuć - od strachu połączonego ze współczuciem, aż po swojego rodzaju niechęć. Jest ona bowiem zlepkiem wielu gatunków prozy takich jak: książki drogi, przygodowe, z pogranicza fantastyki i horroru oraz psychologiczne. Połączenie niby całkiem trafne, jednak po przeczytaniu tej lektury zaczęłam odczuwać delikatny niedosyt, który po nieco dłuższym zastanowieniu sprawił, iż ponownie zaczęłam zastanawiać się nad całością poznanej historii. Co prawda zdarzały się w niej momenty, które były wstanie wzbudzić we mnie coś na wzór dreszczyku emocji i czytelniczej niepewności, aczkolwiek nie wywarły w mojej osobie oczekiwanych skutków.
Podczas czytania powieści Marka Dryjera zabrało mi ogromu wrażeń, które sprawiłyby, że przez kilka kolejnych nocy nie mogłabym spokojnie zasnąć. Niestety coś takiego nie było w ogóle dane. Być może spodziewałam po tej powieści zbyt wiele mimo, że podczas spotkania z nią starałam się być, jak najbardziej obiektywna.
Już na samym początku nie przypadła mi do gustu narracja przy pomocy której została napisana całość lektury. "Droga ślepców" jest w stanie zaciekawić swoich czytelników, jednak odczuwalna jest w niej również pewna zachowawczość. Niektóre wydarzenia z życia głównych bohaterów powinny zostać przedstawione w bardziej szczegółowy sposób, tym samym pokonując bariery oszczędnościowe, które są widoczne także podczas zetknięcia się z dialogami stworzonymi przez polskiego pisarza.
Mimo wszystko chciałabym polecić tą powieść osobom lubiącym tego typu literaturę, a także wszystkim tym, którzy nie boją się sięgać po książki różniące się od tych standardowych. Osobiście nie żałuję spotkania z dziełem Marka Dryjera i być może
jeszcze kiedyś sięgnę po napisaną przez niego lekturę.
Wydawnictwo Radwan, listopad 2010
ISBN: 978-83-7745-008-6
Liczba stron: 113
Ocena: 6/10