Mimo że nie po drodze mi ze sportem, to jednak tenis ziemny jest mi bliski. Jako dziecko wraz z rodzicami oglądałam rozgrywki Radwańskiej, Sharapovej, Azarenki, a także Sereny Williams. Była to dyscyplina, którą lubiłam obserwować, jako jedną z nielicznych. Ostatnio przeczytałam pozycję napisaną przez Richarda Williamsa, ojca Sereny i Venus, a także pierwszego trenera tenisistek. Nie sądziłam, że książka okaże się tak rozległa tematycznie. Dowiedziałam się tego, czego dotąd nie wiedziałam o sporcie, życiu Williamsów i trudnościach, z jakimi się mierzyli.
Niezmiennie przeraża mnie rasizm, a to, co zostało opisane w tej pozycji ogromnie mną wstrząsnęło. Dowiedziałam się o okrutnych przejawach nienawiści, które nie mieszczą mi się w głowie. Nie sądziłam, że tak wiele przykrych incydentów miało miejsce. Zwycięska rodzina. Venus, Serena i droga do sukcesu" to żywy przykład walki z przeciwnościami losu i ambicji, która doprowadziła do sukcesu. Przeżywszy wiele trudności Richard chciał zapewnić godny byt swojej rodzinie. Plan sukcesów dzieci w tenisie ziemnym powstał jeszcze przed ich narodzinami. Williams marzył o tym, by jego potomkowie mieli lepsze życie niż to, które widział tuż obok - pełne bólu, braku ambicji i zatracenia w używkach. Droga do sukcesu była wyboista, ale widząc dzisiejsze osiągnięcia sióstr Williams można twierdzić, że cel został osiągnięty.
Mimo wielu motywacyjnych cytatów i przesłania, które jednoznacznie podkreśla rolę wiary w siebie w drodze do sukcesu, muszę przyznać, że niektóre decyzje Richarda wydały mi się niezbyt poprawne. Oczywiście, każdy ma prawo do wychowywania swoich dzieci w taki sposób, w jaki chce póki nie dzieje się im krzywda. Czy siostry Williams są poszkodowane? Z wywiadów, które przesłuchałam, nic takiego nie wynika. Jednak nie jestem pewna co do niektórych rozwiązań, ale nawet jeśli były one błędne to warto pamiętać, że taka jest prawda o życiu, popełniamy się wiele pomyłek, to nieuniknione. Konfrontacja własnych przekonań z punktem widzenia Richarda Williamsa uświadomiła mi, że może i nasze poglądy w niektórych sprawach są odmienne, ale mimo to jestem pełna podziwu, jak wiele wysiłku włożył w kształcenie córek oraz jak bardzo chciał pomóc im w dążeniu do lepszej przyszłości.
Zaciekawiło mnie to, w jaki sposób Richard Williams opisał pewną sytuację, która zdecydowanie nie miała nic wspólnego z planem przygotowania dziewczynek do przyszłej kariery - siostry Williams będąc na sportowym wyjeździe obsługa zaproponowała im hamburgery, frytki i mleczne koktajle za darmo. Będące jeszcze małymi dziećmi oczywiście skorzystały z okazji, co nie spodobało się ich ojcu. Darmowy posiłek okazał się wliczony do rachunku, a nie darmowy, jak siostry myślały. Wina nie leżała po stronie dziewczynek. Ojciec pouczył je, że nie wolno tak robić, skoro mieli swój posiłek, ich życie tak nie wyglądało - zawsze chciał uczyć je szacunku do pieniędzy i wysiłku, jaki trzeba włożyć w ich zarobienie. Jednak uświadomił sobie, że powinien porozmawiać z obsługą o zaistniałym incydencie, a córkom polecił cieszyć się zamówionym posiłkiem. Williams potrafił przyznać się do błędu, który dostrzegł w swoim postępowaniu, ale też nawiązał do sposobu, w jaki wówczas zaradził zaistniałej sytuacji. To był bardzo pouczający fragment. Nie ma ludzi idealnych i nigdy ich nie będzie. Warto zatem skupić się na tym, by mimo małych porażek nie poprzestać i wciąż dążyć do celu.
To była niezwykle ciekawa lektura. Mimo kilku elementów, z którymi się nie identyfikuję muszę przyznać, że ta historia motywuje. Jako ciekawostkę dodam, że powstał film o Richardzie Williamsie, który zyskał wiele nominacji, w tym 4 do Złotego Globu i aż 7 do Satelity. Sama nie miałam okazji go obejrzeć, ale z pewnością to nadrobię.
Recenzja pochodzi z mojego bloga
Spragniona Sztuki