Gdzie przebiega Twoja granica tolerancji dla brutalnych scen opisywanych w książkach? Jeżeli chcesz przeczytać tę pozycję, musisz wiedzieć, że tutaj te granice najlepiej, jakby wcale nie istniały, bo poziom brudu, jaki wyleje się na Ciebie podczas lektury, może zatopić nawet najbardziej wytrawnego miłośnika gatunku...
W "Drodze do piekła" autor zabiera nas do Nowego Yorku. Ale nie do tego znanego turystom, kolorowego, huczącego życiem. Odwiedzimy z nim najczarniejszą stronę tej metropolii, której początek znajduje się na Manhattanie, a koniec... sięga czeluści samego piekła.
John Pilar traci rodzinę. Brutalnie zamordowano jego żonę i trójkę dzieci. Oskarżony o zabójstwo najbliższych, zostaje skazany na śmierć. Po latach spędzonych w więzieniu w jego żyły wpuszczona zostaje śmiercionośna ciecz. Na ziemi pozostawia brata, który składa mu obietnicę zemsty na prawdziwym oprawcy. Lukas, były policjant, a obecnie detektyw, zrobi wszytko, by wywiązać się z danej bratu na łożu śmierci obietnicy. Niestety dość szybko trafia na mur skorumpowania w policji, mediach i świecie polityki. Aby dać sobie szansę na sforsowanie go, zwraca się po pomoc do ambitnej dziennikarki. To z Rose Parker u boku wkroczy na plugawą drogę do świata, w którym nikt, nigdy i za żadną cenę nie chciałby się znaleźć.
"...jeśli od tysięcy lat ludzie wierzą w Boga, to muszą także w Szatana. Jeśli istnieje niebo, to musi istnieć także piekło. Tam, gdzie jest dobro, za rogiem czai się zło. Czyż nie jest to proste i logiczne?”
W tej powieści wkraczamy do piekła dokładnie takiego, jakim duchowni straszą wiernych gromko pokrzykując na nich zza złoconych ołtarzy. Tu spojrzymy w oczy Szatanowi, jakiego obraz mamy namalowany w umysłach za sprawą opowieści o rogatym, przerażającym stworze, mieszającym widłami w wielkim kotle pełnym wrzącej lawy, pochłaniającej dusze grzeszników. I wreszcie wraz z głównym bohaterem staniemy przed wielkim pytaniem, czy te baje, którymi karmi się umysły chrześcijan, jednak nie są wyssane z palca, a John stanie się naszym przewodnikiem po piekielnych otchłaniach?
Gwa£ty, tortury, cierpienie kobiet, dzieci, starców i niezliczone sposoby na wyrafinowane sprawianie bólu. Żołądek chwilami podchodzi do gardła, by za chwilę w kieszeni otworzył się nóż. Pierwszy raz od dawna miałam tak, że podczas lektury pragnęłam, by już się skończyła. I to nie dlatego, że była słaba, o nie! Tylko dlatego, że nie miałam już w sobie miejsca na więcej tego szamba, które w niej pływa. Bo człowiek w połączenieniu ze swoimi żądzami to potencjał na największego potwora, jakiego jest w stanie udźwignąć ta ziemia.