Od kiedy tylko "Dotyk Julii" ukazał się w księgarniach zaczął się prawdziwy szał na tę książkę. Na większości blogów, które obserwuje mogłam natknąć się na recenzję tej książki. Nie ukrywam, że od pierwszego dnia premiery byłam "Dotyku Julii" bardzo ciekawa, a ciekawość tą podsycały pozytywne recenzje, wysokie oceny i niebanalna fabuła. No i kiedy w końcu doczekałam się tej wymarzonej lektury, z wypiekami na twarzy i okularami przeciwsłonecznymi rozsiadłam się na plaży w Chorwacji i weszłam w świat w którym nigdy nie wiesz czego możesz się spodziewać...
Akcja rozgrywa się w antyutopijnej wizji przyszłości. Julia spędziła już 264 dni w odosobnieniu. Od 264 dni nie widziała żadnej żywej istoty, nie rozmawiała z żadną inną żywą istotą. Dlaczego tak się stało? Julia została przeklęta, otrzymała niezwykły dar. Jej dotyk jest zabójczy, a ona sama przez przypadek pozbawiła życia małego chłopca. Rodzice dziewczyny nie mogli na nią patrzeć, a Komitet Odnowy potrzebuje mocy Julii, aby zawładnąć światem. Jednak dlaczego ni stąd ni z owąd w jej celi pojawia się chłopak o pięknych błękitnych oczach? Julia pamięta tego chłopaka, Adama, jednak Adam nie pamięta jej. Między nimi nawiązuje się niezwykła więź, którą burzy wiadomość o tym, że Adam jest tylko szpiegiem Warnera, bezwzględnego przywódcy Komitetu Odnowy. Julia postanawia nie dopuścić do wykorzystania w nieprawidłowy sposób swej mocy, dlatego buntuje się i postanawia uciec, ale czy ucieczka ma jakikolwiek sens, w obliczu ogromnego zagrożenia jakim jest Warner?
Sięgając po "Dotyk Julii" kompletnie nie miałam pojęcia iż jest to antyutopia. Na początku byłam z tego faktu zadowolna, jednak stopniowo zagłębiając się w lekturę, książka ta zaczęła mi przypominać inne antyutopie. Pod tym względem autorka się nie popisała, a raczej zawiodła czytelników, tym, że w jej antyutopijnej krainie, nie mogłam dostrzec nawet namiastki czegoś oryginalnego, co odróżniałoby jej wizję przyszłości od innych.
Julia to bohaterka odrobinę przerysowana. Przecież każdy ma jakieś wady, a ona nie miała żadnych. Jej dobroć była straszliwie irytująca i męczliwa. Podziwiam ją za odwagę i nieustępliwość, ale jednak jestem oburzona jej perfekcyjnym charakterem, bez nawet najdrobniejszej skazy. Postać Adama jest dość przeciętna, czyli taka jakich w książkach młodzieżowych możemy znaleźć wiele. Mnie nie zachwycił, ale też nie mogę powiedzieć, abym odebrała go negatywnie. Warner to naprawdę świetnie wykreowany czarny charakter, jednen z moich ulubionych. Pozostali, niczym się nie wyróżniali niestety.
Książka jest pięknie napisana. Język jakim operuje autorka, jest nieziemski po prostu. Jej porównania i metafory, mistrzostwo świata! Popatrzcie na przykład na to:
"Jego oczy przesuwają się po moim ciele. Ich powolny ruch sprawia, że łomocze mi serce. Chwytam płatki róż, kiedy opadają z moich policzków, płyną wokół mego ciała, okrywając mnie czymś, co w dotyku przypomina mi brak odwagi."
Albo na to:
„Krople deszczu nie przestają mnie zadziwiać. Myślę o tym, jak spadają, jak plączą im się stopy, łamią nogi. Zapominają spadochronów, wypadając z nieba ku niepewnemu końcowi. To tak, jakby ktoś opróżniał kieszenie, nie dbając o to, gdzie spadnie ich zawartość, nie przejmując się, że krople pękają, uderzając od ziemię, że rozpryskują się na chodniku. Że ludzie przeklinają dni, w które krople ośmielą się stukać o ich drzwi. Ja jestem kroplą deszczu. Rodzice wyrzucili mnie z kieszeni i zostawili, żebym wyparowała na chodniku.”
Cudowne prawda?
Podsumowując pani Mafi, miała dość ciekawy pomysł, który zachwycił pewnie niejedną osobę, mnie niekoniecznie, ponieważ oczekiwałam od tej książki czegoś zupełnie innego, ale jednak kunszt pisarski pani Mafi wynagrodził mi prznajmniej część zawodu. Bohaterowie są przeciętni, moc Julii ciekawa, a zakończenie obiecuje naprawdę ciekawą kontynuację, dlatego z czystym sumieniem stawiam 4+/6.