"Dotyk mroku" to debiutancka powieść Doroty Wieczorek. Szczerze mówiąc, byłam do tej pozycji sceptycznie nastawiona, bo nie przepadam za twórczością polskich autorów fantasy. W ich tekstach zawsze brakowało mi oryginalności, często też natrafiałam na książki po prostu nudne. Niezbyt pochlebne opinie internautów utwierdziły mnie w przekonaniu, że "Dotyk mroku" nie przypadnie mi do gustu. Czy te obawy okazały się uzasadnione?
Mówi się, że książki nie ocenia się po okładce, jednak mnie do sięgnięcia po "Dotyk mroku" przekonała właśnie ona: jest przepiękna i dopracowana w każdym calu. Szczególną uwagę zwraca świetnie dobrana kolorystyka; spodobało mi się połączenie barw: żywego pomarańczowego z zimnym błękitem. Do tego czcionka tytułu jest wypukła, co też wygląda fajnie. Na początku każdego rozdziału umieszczono dekoracyjne zawijasy i ozdobne drukowane litery. Brawa dla wydawnictwa Zielona Sowa.
Tak zachęcona, zabrałam się za lekturę. Jak zatem wygląda fabuła? Jacek z pozoru jest zwyczajnym gimnazjalistą mieszkającym w Gdańsku. Chciałby prowadzić normalne życie, jednak jako siostrzeniec jednego z największych magów w Polsce musi szkolić się na czarodzieja. W dodatku posiada Wzrok, czyli zdolność widzenia promieniowania mionowego, które jest źródłem wszelkiej magii. Mało tego: Jacek ma również inną, rzadko spotykaną magiczną umiejętność − widzi Mroki, czarne stwory, sługusy Ciemności; może też je odstraszać. Jest to o tyle przydatne, że owe potwory żywią się ludźmi − wysysają z nich życie i przemieniają w Mroki. Jacek nie chciałby ich widzieć, ani tym bardziej z nimi walczyć. Jednak wydarzenia z czasem zmuszają go do wzięcia udziału w konflikcie.
Chłopak musi zmierzyć się z Ciemnością − potężną, złą siłą, w której istnienie wątpią sami czarodzieje. Jej siedzibą i miejscem, skąd kieruje poczynaniami Mroków, są korzenie Góry Gradowej − wzgórza w centrum Gdańska. Jacek postanawia się do niej dostać, gdy z Gdańska znika rusałka, prawdopodobnie porwana przez Mroki. W wyprawie towarzyszą mu: Robert, który jest piorunem kulistym w ludzkiej postaci, oraz dwa dorodne konie świętego Elma. Ich celem jest nie tylko ocalenie rusałki, ale także rozwiązanie zagadki Wielkich Czarodziejów − legendarnych kosmicznych wędrowców i przodków wszystkich magów. Chłopiec chce również uwolnić ludzi od działania Klątwy − potężnego czaru rzuconego na mieszkańców Ziemi około półtora tysiąca lat temu, który uniemożliwia większości ludzi postrzeganie magii.
Dużą zaletą książki są bohaterowie: zwyczajni, ale dobrze skonstruowani. Są wiarygodni i rzeczywiście mogliby żyć we współczesnym Gdańsku. Można też ich polubić, choć Jacek miejscami irytował mnie swoim nadopiekuńczym podejściem do brata. Oprócz głównego bohatera poznajemy także Konrada, jego brata bliźniaka, który przed kilkoma laty został porwany przez Mroki. Po jego zaginięciu matka chłopców straciła Wzrok i żyje jakby w innym świecie. Intrygującą dla mnie postacią jest Robert. Jak już wcześniej wspomniałam, jest on piorunem kulistym i potrafi przybierać różnorodne kształty − najczęściej wybiera wygląd człowieka. Dodatkowo w książce występuje cała gama fantastycznych postaci: baśniowe stworzenia, potężni czarodzieje, dresiarskie elfy, kontrolujące pogodę płanetniki, rusałki, latające konie, wodniki, upiory... Wszystkie te istoty żyją w Gdańsku, jednak widzą je tylko ludzie posiadający Wzrok; tego przywileju nie posiadają śmiertelnicy dotknięci Klątwą. Autorka w ciekawy sposób przedstawiła połączenie dwóch światów, między którymi balansuje Jacek. Widać tutaj pewne nawiązanie do Harry'ego Pottera autorstwa J. K. Rowling − pani Wieczorek również utworzyła równoległy świat pełen magii i fantastycznych stworzeń. W internecie napotkałam kilka porównań tych powieści i rzeczywiście pewne zagadnienia się powtarzają, ale polskiej powieści daleko do dzieła pani Rowling.
Autorka "Dotyku mroku" miała dobry pomysł, ale nie do końca właściwie go wykorzystała. Cała koncepcja jest spójna, przemyślana i dopracowana w każdym szczególe, ale według mnie pisarka przedobrzyła. Trochę za dużo postaci fantastycznych przewija się przez książkę, Wieczorek wprowadza wiele słów swojego autorstwa i pomimo iż tłumaczy ich znaczenie, to one w pewnym momencie zaczynają się mieszać. Dodatkowo akcja miejscami zupełnie zamiera i pojawiały się fragmenty, przy których się nudziłam.
Pomimo że książka adresowana jest raczej do nastolatków, myślę, że przypadłaby do gustu również młodszym odbiorcom. Świat przestawiony w powieści zawiera elementy fantastyki − także te rzadziej spotykane, zaczerpnięte ze słowiańskiego folkloru − co przy umieszczeniu fabuły w zwyczajnym, znanym czytelnikom Gdańsku tworzy naprawdę ciekawy efekt. Autorka posługuje się prostym i przyjemnym językiem, więc nic nie utrudnia lektury. Książkę czyta się szybko i nie zauważyłam w niej żadnych literówek ani innych błędów.
Podsumowując, książka pani Wieczorek była dla mnie fascynującą przygodą i nawet pomimo mankamentów, o których pisałam, miło ją wspominam. Może zapewnić dużo rozrywki na szare zimowe wieczory. Polecam "Dotyk Mroku" przede wszystkim młodszym czytelnikom, ale może ona przypaść do gustu także miłośnikom Harry'ego Pottera.