Jakie cechy wyróżniają jedną powieść w morzu innych? Ciekawa fabuła? Dobrze skonstruowane postacie? Może sam pomysł? W wypadku „Dotyku Julii” jest to niesamowity, poetycki i unikalny język. Skreślone wyrazy, powtórzenia, które wzmacniają wydźwięk niektórych słów. Z czymś takim jeszcze nigdy się nie spotkałam i przyznam, że jestem szczerze zachwycona.
Świat już nie wygląda tak samo jak kiedyś. Dziura ozonowa zagroziła ludzkiej egzystencji. Człowiek swoimi działaniami zniszczył ziemię. Nie ma jedzenia. Nie ma zwierząt. Nie ma roślin. W tym całym zamieszaniu, które wyglądało niemalże na koniec świata, zrodził się Komitet Odnowy. Wojskowa organizacja, która uznała, że wszystko powinno powstać od nowa. Palili książki, pozbawili ludzi lekarstw, uznali, że nie można powtarzać błędów historii. Rządzili żelazną ręką w imię zasady, że przetrwać powinni jedynie najsilniejsi. Inni powinni zginąć.
Julia przez całe swoje życie była wyizolowana od społeczeństwa. Bali się jej rodzice, nienawidzili jej rówieśnicy. Jedna, jedyna osoba okazała jej kiedykolwiek życzliwość – ośmioletni, katowany przez ojca chłopiec. W końcu społeczeństwo się jej pozbyło. Została uwięziona w szpitalu psychiatrycznym. W zamknięciu, w koszmarnych warunkach, spędziła 264 dni. Pojawienie się w jej celi współwięźnia, Adama, zupełnie odmieniło jej świat.
Książka pisana jest w niesamowity, wywołujący duże wrażenie, sposób. Jej język wyraźnie ukazuje uczucia nastoletniej, odrzuconej przez wszystkich, a jednak wciąż pełnej miłości i dobroci, dziewczyny. Autorka ma spory wpływ na emocje czytelników. Nadzieja Julii na lepsze życie nigdy nie umarła, tak samo jak jej wiara w ludzką empatię. Cokolwiek by się nie działo. Cały świat obserwujemy z punktu widzenia głównej bohaterki, która, żeby nie zwariować, prowadzi swój dziennik. Innych bohaterów, zarówno pozytywnych jak i negatywnych, również poznajemy właśnie z jej punktu widzenia. Urywki z przeszłości mieszają się z teraźniejszością, tworząc jedną, spójną całość.
Fabuła książki może nie jest jakoś specjalnie nowatorska, ale w tym wypadku to nie jest potrzebne. Świat, który stworzyła autorka, przeraża. Wszystko w nim jest tajemnicze i obce. Julia do ostatnich stron nie wie, komu może zaufać. Akcja toczy się warto. W niezwykły sposób zostały opisane przeróżne rodzaje szaleństwa. Jest również wątek romantyczny, a właściwie nawet więcej niż jeden, jeżeli obsesję można określić mianem miłości. Całość została świetnie przemyślana i wzbudza całe morze emocji.
„Dotyk Julii” zachęca właściwie wszystkim, od okładki począwszy, poprzez treść, styl pisania, lekkość języka, aż po przemyślaną przygodę i antyutopijną fabułę. Korekta jest dobra, tłumaczenie też. Podział na krótkie fragmenty i rozdziały ułatwia czytanie. Zakończenie, mimo iż jest to pierwsza część trylogii, nie rozczarowuje i nie zostawia po sobie nieprzyjemnego smaku pustki. Sztywna okładka byłaby po prostu szczytem marzeń – bo takie właśnie powinny być w ulubionych książkach.
Powieścią jestem naprawdę zachwycona. Tehereh Mafi, dwudziestoczteroletnie miłośniczka kawy, udowadnia, że również debiut może być rewelacją. Cieszę się, że będzie to trylogia. Już nie mogę doczekać się kolejnych części, a „Julię” odstawiam na półkę w kanonie swoich ulubionych pozycji i z pewnością nie zawaham się jej polecić każdemu, kogo nie odstraszy antyutopijna treść i wątek miłosny.