Dobrze napisana biografia pozwala nam poznać jej bohatera od strony zawodowej, osobistej, a czasem i głębiej. Wiedział o tym Stefan Zweig autor rewelacyjnych biografii, m.in. „Maria Antonina”, czy „Maria Stuart”, w których oprócz przedstawienia postaci, dodatkowo próbował przeanalizować i zrozumieć działania osób, o których pisał.
Natomiast Matthew Perry, znany większości Czytelników ze swojej przebojowej roli Chandler’a Binga w serialu „Przyjaciele” – który przez dziesięć lat podbijał serialowy świat – w swej jakże szczerej autobiografii „Przyjaciele, kochankowie i ta Wielka Straszna Rzecz” [(tyt. oryginału „Friends, Lovers and the Big Terrible Thing”), wydanej w 2022 roku, przez wydawnictwo Foskal], z przedmową Lisy Kudrow, przeprowadza swoisty rodzaj osobistej wiwisekcji, który ma być próbą rozprawienia się z własnymi demonami i tym sposobem również uświadomieniem ludziom, jak dramatyczne może być życie osoby, z pozoru szczęśliwej, jak wiele faktów my ludzie ukrywamy za firanką naszego życia, i jaką drogą nie powinniśmy zmierzać do finału.
Z powodu tego, jak nisko upadłem, mam coś do opowiedzenia, historię, która może naprawdę komuś pomóc.
Autobiografia Perry’ego, to podróż przez jego dzieciństwo, okres dojrzewania, pierwsze kroki na scenie, cudowne lata na planie „Przyjaciół” i wiele innych wydarzeń; to opowieść o miłościach, tych wspaniałych i tych utraconych, o zabawie i radości, o smutku i upadkach. Ale przede wszystkim to spojrzenie na siebie wstecz, na swoją drogę oraz próba zrozumienia, dlaczego Matt Perry spotkał na swojej drodze tę Wielką Straszną Rzecz. Autobiografia nie jest tylko podsumowaniem dotychczasowej kariery aktora, czy zbiorem anegdot z planów filmowych. Jest przede wszystkim wstrząsającą, poruszającą i jakże życiową opowieścią człowieka, który sięgał gwiazd, docierając jednocześnie do piekieł
Napisana w pięknym stylu i pięknym, momentami poetyckim językiem. Chwilami czułam się, jakbym czytała dobrą powieść, a nie autobiografię. Myślę, że Perry to świetny „materiał” na powieściopisarza.
Poniżej urwisk, szos i centrum medytacji (…), tam w dali, gdzie kalifornijskie mewy wirują w locie, faluje ocean, szary z niebieskimi refleksami. (…) uspokaja mnie rozmiar oceanu. Rozmiar i moc.
Świat gwiazd, świateł, fleszy, milionów, pięknych posiadłości – to widać z zewnątrz. Ból, cierpienie, alkohol, narkotyki, tęsknota za miłością – to jest wewnątrz.
Często myślę, że gdybym się wtedy zdecydował, mielibyśmy teraz dwoje dzieci i dom bez widoku, ale widoku bym nie potrzebował, bo patrzyłbym na nią – i na dzieci. Zamiast tego siedzę, pięćdziesięciotrzyletni palant, sam jak palec w pustym domu i gapię się na ocean niespokojny …
Każdy z nas niesie w sobie swoją historię, a stara prawda mówi: nie oceniajcie po pozorach.
To książka dla tych, którzy zmagają się ze swoimi demonami i dla tych, którzy są obok i próbują zrozumieć.
Urzekająca jest scena końcowa. Możemy wyobrazić sobie, że stoimy w cieniu na werandzie wynajętego domu, spoglądamy to na ocean, to na Erin, niesamowitą kobietę, przyjaciółkę, , która wie, czym jest ratowanie życia; która, jak w filmie sensacyjnym wyrywa Perry’ego z ośrodka odwykowego, ratując mu tym życie. Gdzieś niedaleko widzimy Matt’ego, który doświadczony życiem, świadomy swojego jestestwa, tworzy przed nami obraz swojego życia. A my, Czytelnicy żegnając się z jego opowieścią, z głębi serca, z całą szczerością życzymy mu dobrej drogi i powodzenia.
Polecam z głębi poruszonego serca.
W książce znajdziemy też kilkadziesiąt zdjęć autora, z różnych okresów jego życia.