Jestem wzrokowcem i dobra okładka jest dla mnie istotna przy wyborze książki do czytania. Tak też było z tą powieścią. Urzekła mnie tajemniczość, w jaką grafik ubrał to wydanie. Odcienie sepii zawsze nadają klimatycznemu charakteru, a i sama powieść jest równie intrygująca.
„Dom na skraju lasu” to dwuwymiarowo opisane losy mieszkańców jednej z łódzkich willi, gdzie przed laty tętniło życie, a wręcz sielankowy klimat przerwała brutalna tragedia.
Max Langer, profesor i biznesmen polskiego pochodzenia przyjeżdża do Łodzi, by odkryć tajemnicę, która w szybkim czasie zmieniła jego żonę w zupełnie inną osobę. Wszystkie drogi wiodą do jednej z łódzkich willi. Jako prawą rękę w dochodzeniu prawdy, Langer wyznaczył świeżo upieczoną młodą doktorantkę Dorotę, która z wielkim entuzjazmem zabrała się do rozwiązywania zagadki. Nikt z zainteresowanych nie spodziewał się, jakie będą wyniki śledztwa i co kryje się za enigmatycznymi informacjami z czasów, gdy teczki osobowe były w ciągłym użyciu.
Doceniam, z jak wielkim zaangażowaniem autorka przedstawiła historię tworzenia ustroju socjalistycznego. I nie chodzi tu o sam ustrój, ale o to, jak był on postrzegany od strony jednostki. Jak wielką wiarę pokładano w słuszność zasad tej ideologii. Przecież początkowe wystąpienia Michaliny Starskiej to pełne głębokiej wiary i absolutnego przekonania wizje, jak dobrze będzie się żyło, jeśli zrealizuje się wszystkie punkty z kodeksu stalinizmu.
Równie ciekawym wątkiem jest sama przemiana wewnętrzna bohaterki, gdy zupełnie przez przypadek odkryła ciemniejszą stronę działań towarzyszów partii.
Akcja książki płynie niczym rwący nurt rzeki, nie ma momentów nudy. Książkę pochłonęłam w jeden wieczór, a to świadczy o tym, że styl jest na wysokim poziomie. Fabuła zawiera ciągłe zwroty akcji, żongluje informacjami, wprowadza nas czasem w mroczne i niepewne zakręty. Poziom napięcia jest stały i tak naprawdę rozwiązanie pojawia się na ostatnich kilku kartach powieści. Osobiście jestem bardzo zadowolona również ze sposobu prowadzenia narracji. Poznajemy opowieść z perspektywy pierwszoosobowych przemyśleń bohaterów. Raz widzimy świat oczami Michaliny, raz Doroty a innym razem Langera. Podobnie jest z czasem przedstawionym. Raz jesteśmy w Łodzi, którą ja znam, a za chwilę przenosimy się do miasta, które wita nowy ustrój polityczny.
Przez kilka lat mieszkałam w Łodzi, co prawda znam to miasto jedynie z „moich” czasów, jednak przyjemnie było mi czytać o tym, co gdzie się znajdowało w okresie szerzącego się ustroju socjalistycznego. Pozwolę sobie zacytować myśl Langera, jednego z głównych bohaterów powieści: miasto „ładne i brzydkie […] tylko Łódź potrafiła taka być. Obskurna i zachwycająca zarazem”. Przyznaję, że ja dopiero po wyprowadzce zaczęłam cieplej myśleć o atutach tego miasta. Wcześniej jakoś tego nie zauważałam.
Czy są jakieś wady tej powieści? Nieco brakuje mi pociągnięcia wątku Filipa. Jego postać była właściwie taka blada, nie było zbyt wielu możliwości, by poznać jego osobę bliżej. A szkoda, bo przy jego osobie poruszono jednak istotny i bardzo współczesny temat. Dorota prowadziła śledztwo z propagandą dawnych czasów w tle, a zakompleksiony Filip stał się poniekąd ofiarą innej, niebezpiecznej propagandy, jaką może być reklama.
W ogólnym rozrachunku oceniam tę powieść na 8/10. Jest to świetnie napisana ciekawa opowieść o odkrywaniu tajemnic i poznawaniu swoich korzeni. Lekkość opowiadania i ciągle utrzymująca się aura tajemnicy gwarantuje, że nie sposób odłożyć tej książki. Zachęcam Was do przeczytania. Ja stawiam tę powieść na półce książek ulubionych.
Dziękuję Wydawnictwu Prószyński i Ska za egzemplarz do recenzji.