Sherlocka Holmesa nie trzeba przedstawiać. Ten dystyngowany jegomość wykorzystując niesamowitą zdolność dedukcji potrafił rozwiązać każdą zagadkę kryminalną, zachowując się przy tym z gracją i klasą. W jego zmaganiach towarzyszył mu wierny druh, doktor Watson, przyjaciel na śmierć i życie. Postacie tych bohaterów stworzył Arthur Conan Doyle, przez lata przygody detektywa i jego towarzysza, pasjonowały brytyjskich czytelników, do tego stopnia, że kiedy autor uśmiercił słynną postać, to na znak żałoby miłośnicy przygód Holmesa nosili czarne przepaski.
Conan Doyle wielką miał moc, czy Anthony Horowitz dorówna oryginałowi?
„Najnowsza część przygód Sherlocka Holmesa dotyczy historii, której wcześniej nie można było ujawnić ze względu na charakter sprawy i pozycję zamieszanych w nią osób”
Czujecie się zainteresowani?, jeśli nie, to idziemy dalej....
Do mieszkania przy Baker Street, przybywa Edmund Carstairs, marszand z Wimbledonu.
Jest zaniepokojony pojawieniem się pewnego podejrzanego osobnika, który nie obawiając się się konsekwencji, dość jawnie go prześladuje. W trakcie szczegółowej rozmowy Holmes dowiaduje się, że jego klient zaplątany jest w pewną transatlantycką aferę i być może w ślad za nim podąża jeden ze złoczyńców. Detektyw podejmuje się rozwiązania tej sprawy, nie spodziewa się jednak, że będzie to jedna z najtrudniejszych zagadek, okrutna i ohydna, w której zamieszane będą osoby zasiadające na najwyższych stanowiskach w kraju.
Anthony Horowitz spisał się na medal, w sumie nie dziwi mnie to. Powieść powstawała przez osiem lat i jak sam autor wspomina tworzenie jej było wielką radością. Cieszy mnie to bardzo, dzięki temu dostaliśmy lekturę od której nie można się oderwać.
Trochę obawiałam się tej powieści - wiedziałam, że Horowitz pisze scenariusze telewizyjne i filmowe oraz to, że stworzył kilka serii książkowy – gdyż do tej pory miałam wątpliwą przyjemność przeczytania jednej jego książki „Krucze wrota”, które nie zrobiły na mnie większego wrażenia.
Niepotrzebnie miałam wątpliwości, „Dom Jedwabny” jest powieścią najwyższych lotów, która z mocą wehikułu czasu przenosi nas w XIX wiek. Epoka ta nie jest mi szczególnie bliska, ale niekiedy – jak w tym przypadku – pozostaję pod jej wielkim czarem. Londyn – brukowane ulice, dorożki, latarnie, krynoliny, mroczno, mgliście i niebezpiecznie, cóż można chcieć więcej. Takie miejsce kusi i przeraża, choćby dlatego, że Sherlock częściej bywa w podejrzanych karczmach niż na salonach.
Magia miejsca w połączeniu z charakterystycznym językiem, uwiodła mnie i sprawiał, że realny świat pozostał daleko w tyle, poza tym ciągle pozostawałam pod urokiem zdolności Holmesa, który podejrzewam, korzystał z nadludzkich mocy bo zwykłym człowiekiem to on nie był:
„Potrzebowałem chwili, żeby pojąć, co robi: podążał za śladem kropelek wosku, niemal niewidzialnych dla ludzkiego oka. On, rzecz jasna, zauważył je natychmiast.”
Czy trzeba to komentować?
Czas wrócić na ziemię. „Dom Jedwabny” to książka ze świetną intrygą kryminalną, autor posługując się trendem typowym dla epoki, tworzy niepowtarzalne tło i klimat.
Idealne wyczucie stylu pozwala mi stwierdzić, że jest to lektura doskonała i pasjonująca, doktor Watson – główny narrator – z specyficzną sobie zdolnością gawędziarską, podszytą lekko ironią, ale zawsze z doskonałym wyczuciem, prowadzi czytelnika przez arkana detektywistycznej pracy, sprawiając, że z wielkim zaangażowaniem wczuwamy się w fascynującą opowieść. W książce nie brakuje niespodziewanych zwrotów akcji, pokazów dedukcji, a także postaci, których opis sprawia, że cierpnie skóra.
Powieść oprócz ekscytującej fabuły posiada równie interesujące opracowanie graficzne. „Dom jedwabny” ukazał się nakładem Wydawnictwa Rebis. Książka zachwyca: projekt okładki jak i twarda oprawa z miłą dla oka czcionką powoduje, że ten egzemplarz jest niebywale atrakcyjny.
Pozostaje mi wierzyć, że lektura powieści, dostarczy każdemu czytelnikowi niesamowitych wrażeń, a przygoda w mrocznym Londynie okaże się jednym z najciekawszych doświadczeń. Pozdrowienia od Sherlocka Holmesa.