Nazwisko Martyny Bundy przyciągało mnie od dawna, a jednak dotąd nie miałam okazji poznać jej twórczości. Przeczytałam właśnie jej najnowszą powieść pt. „Podwilcze” i wygląda na to, że nie zaprzyjaźnię się z jej piórem na dłużej.
Bohaterką „Podwilcza” jest Kornelia, którą poznajemy jako kilkunastoletnią dziewczynkę, a potem jako dorosłą kobietę, którą oskarża się o nieumyślne spowodowanie śmierci. Jako dziecko nasza bohaterka zaczyna odkrywać swoją tożsamość i zainteresowania sztuką pod okiem pani Narcyzy. Między mentorką a dziewczynką rodzi się fascynacja o seksualnym podłożu, jednak pewne granice nigdy nie zostaną przekroczone. Burzliwa relacja dwóch bohaterek przechodzi różne etapy, aż pewnego dnia pani Narcyza znika z życia Kornelii.
Jako dorosła kobieta Kornelia przyjmuje nietypową ofertę pracy. Ma się opiekować psami w niszczejącym dworku w Podwilczu. Kiedy przybywa na miejsce, odnajduje mnóstwo śladów pani Narcyzy – od jej ulubionej rasy psów po charakterystyczne motywy na tapetach w dworku. Wkrótce odkrywa dramatyczną prawdę o swojej dawnej nauczycielce, a także o smutnej przeszłości miejsca, w którym przyszło jej się znaleźć.
W moim odczuciu „Podwilcze” jest powieścią, której brakuje oryginalności. Temat dojrzewania pod okiem starszej nauczycielki jest dość wyeksploatowany i znam powieści, w których został przedstawiony w sposób zdecydowanie ciekawszy. Tutaj autorka skupiła się na seksualności i poszukiwaniu swojej tożsamości. Kornelia jest zagubiona, nie otrzymuje od nikogo wsparcia, kiedy przeżywa trudne emocje i wątpliwości. Obserwuje reakcje swojego ciała, jednak nie potrafi ich prawidłowo zrozumieć i zinterpretować. Dziewczynka wychowuje się bez ojca, jednak matka również odmawia jej bliskości. To się trochę zmienia, kiedy w ich życiu pojawia się Gizela. Można się domyślić, że jest partnerką matki Kornelii.
Odrobinę ciekawszym wątkiem okazały się dla mnie losy pani Narcyzy. Kobieta doświadczyła w swoim życiu niewyobrażalnej tragedii. Za każdym razem, kiedy spotykało ją coś złego, radziła sobie z tym poprzez zmianę tożsamości. Jednak jej życie możemy poznać tylko dzięki jej opowieści. Dramat z dzieciństwa silnie wpłynął na jej tożsamość i sposób myślenia o sobie i świecie.
„Podwilcze” jest książką niejasną, a wiele wątków i wydarzeń pozostaje w sferze domysłów. Autorka pozostawiła czytelnikom olbrzymie pole do własnych interpretacji. Jej proza z pewnością spodoba się tym, którzy lubią rozbierać lektury na czynniki pierwsze, interpretować i szukać ukrytych znaczeń. Akcja została poprowadzona w taki sposób, że budzi zainteresowanie. Bo od samego początku można się zastanawiać, przed czym ucieka Kornelia i jaki ma to związek z jej dzieciństwem. Nie bez znaczenia pozostają wątki kynologiczne oraz fascynacja sztuką.
Podsumowując, cieszę się, że poznałam twórczość Martyny Bundy. Jej „Podwilcze” jest książką klimatyczną i niepokojącą. Spodobał mi się sposób poprowadzenia akcji, gdzie autorka zaczęła od tajemnicy, by wrócić do dzieciństwa bohaterki, a potem opisała jej dorosłość, a na końcu wyjaśniła wszystkie wątki. Tym niemniej nie przepadam za tak daleko posuniętą niejednoznacznością. W przypadku „Podwilcza” zachęcam do samodzielnej oceny książki, bo moje odczucia po lekturze są ambiwalentne.