Na początku lat dziewięćdziesiątych, a dokładnie pomiędzy 1990 a 1995 rokiem, Dr Rick Strassman przeprowadził badania kliniczne dotyczące działania DMT - potężnego psychodelika, który jak się podejrzewa, występuje również naturalnie w ludzkim organizmie. Były to pierwsze badania na terenie Stanów Zjednoczonych od ponad 20 lat poświęcone substancjom halucynogennym. Przez pięć lat projektu 60 ochotników otrzymało około 400 małych, średnich i dużych dawek omawianej substancji czynnej na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Nowego Meksyku w Albuquerque. Wszystko to zostało opisane przez Strassmana w książce "DMT: Molekuła Duszy", teraz także dostępnej w Polsce za sprawą tłumaczenia wydawnictwa Illuminatio.
Autor z początku podaje nam podstawowe informacje o DMT (dimetylotrypaminie, określanej "Molekułą Duszy") oraz o szyszynce - organie znajdującym się wewnątrz ludzkiego mózgu, który to Strassman podejrzewa o produkcję ów Molekuły. Nie pomija także ogólnej historii psychofarmakologii. Naukowiec zajmujący się wcześniej melatoniną opisuje następnie, często w dosyć humorystyczny sposób, zmagania z prawem dążące do przeprowadzenia badań na ludziach nad substancją, umieszczoną niegdyś przez Kongres na liście tych zakazanych. Gdy już mu się to udaje, jest w stanie dostarczyć nam ponad stustronicową część dotyczącą sesji z użyciem halucynogenu podawanego drogą dożylną w różnych dawkach i na różne sposoby. Same opisy przeżyć uczestników badań posegregowane są w zależności od rodzajów doświadczeń - czy to czysto osobistych, czy też transpersonalnych, dotyczących przeżywania śmierci i powtórnych narodzin, a także skupiających się na spotkaniach z najróżniejszymi duchowymi istotami.
Autor stawia przed nami wiele własnych i ciekawych hipotez, zachowując się przy tym niezwykle profesjonalnie - z wymaganym naukowym podejściem. Idąc tropem Kartezjusza, szuka, a nawet odnajduje w szyszynce "Molekułę Duszy", będącą "pierwszym endogennym ludzkim psychodelikiem", odpowiedzialnym według Strassmana często za naturalne stany mistyczne, a także w przypadku pewnych nieprawidłowości w funkcjonowaniu - również za psychozy. Przejrzyście opisuje swoje argumenty, z drugiej strony nie bojąc się innych wytłumaczeń - i to właśnie świadczy o jego obiektywizmie.
Hipotezy stawiane przez autora przypominają nieco i wpasowują się w rozważania podejmowane przez dzisiejszych psychologów transpersonalnych. Według niego, DMT produkowane jest w kluczowych momentach życia człowieka: przy narodzinach oraz śmierci, a także w czasie tzw. stanów mistycznych. Porównując to z pracami Stanislava Grofa (które to, nawiasem, wydawane są również w Polsce), wiedziałem, że coś jest na rzeczy.
Przy okazji, Rick Strassman z łatwością wprowadza nawet laika w świat chemii mózgu, operując fachowymi pojęciami z tej dziedziny w sposób zupełnie prosty i obrazowy. Muszę przyznać, iż pomimo przeczytania wielu pozycji dotyczących substancji psychoaktywnych, dopiero praca Strassmana podpowiedziała mi jak owe substancje działają.
Podsumowując, "DMT: Molekuła Duszy" jest lekturą bardzo przyjemną (jak ktoś wcześniej już stwierdził - czyta się ją momentalnie niczym opowiadanie), a przy tym bardzo profesjonalną i w pewnym stopniu wyczerpującą temat, choć pozostawia pewien niedosyt. Jak go ugasić? I choć nie namawiam, chyba tylko przy pomocy DMT.