Jak ja długo na niego czekałam. Damien od pierwszej książki z serii Bracia Slater dosłownie zawładnął moim umysłem. Nie mogłam wyrzucić go z mojej głowy, ale doskonale wiedziałam, dlaczego autorka zostawiła go na koniec. Najmłodszy brat musiał wiele wycierpieć i poczekań na swój happy end. Czy jednak ta powieść spełniła moje oczekiwania? No nie wiem…
Damiena i Alannah łączy burzliwa przeszłość – ponad pięć lat temu spędzili wspólnie noc, po czym Damien złamał Allanah serce. Dziewczyna nie potrafiła wybaczyć mu cierpienia, którego doświadczyła, a krzywda jeszcze bardziej się nasiliła, gdy Damien wrócił do domu i postanowił zawalczyć o wybaczenie. Po namowach przyjaciół Alannah postanowiła jednak dać szansę szczęściu i znów dopuściła do siebie Damiena. Straszna przeszłość braci nie daje jednak o sobie zapomnieć, a nieświadoma niczego dziewczyna, nawet sobie nie wyobraża, że bracia mogli przeżyć prawdziwe piekło. Alannah i Damien muszą jeszcze wiele przepracować, by móc stworzyć oparty na miłości związek. Rodzinne sekrety nie pomagają jednak zbliżyć im się do siebie.
Jestem zachwycona tą serią i mówienie źle o jakiejkolwiek książce z braćmi Slater w roli główniej jest dla mnie niemal profanacją. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że Damien nie do końca zaspokoił mój apetyt i liczyłam na prawdziwe fajerwerki. Sprawdził się jako zakończenie pewnego etapu – autorka zapowiedziała wydanie jeszcze dwóch książek związanych z braćmi Slater (w tym Męską Biblię), a następnie przechodzi do serii Collins Brothers (będzie o braciach Aideen) i ma zakończyć spin-offem Slater Legacy, która będzie dotyczyła dorosłych już dzieci Slaterów. Pomijając krótką nowelkę o Alannah, to Damien zamyka dla mnie serię o braciach.
Damien głównie skupia się na leczeniu stosunków między najmłodszym Slaterem i Alannah. Wszystko inne niemal odchodzi na dalszy plan i mimo że dziewczyna zmaga się z innymi problemami, to praktycznie rozwiązują się one same – trzeba dać im jedynie trochę czasu. Nie mogę narzekać na relację głównych bohaterów, bo Damiena ubóstwiam, a Alannah też zawsze wydawała mi się fajną bohaterką. Zirytowało mnie jedynie to, że autorka nie poświęciła więcej uwagi na rozwiązanie niektórych problemów – miałam nadzieję, że Dante (jak przeczytacie, to się dowiecie kto to taki albo pamiętacie go z poprzednich części) nie odpuści tak szybko. Wiedziałam również, że na koniec musi odezwać się ciemna przeszłość braci, ale nie spodziewałam się, że problem zostanie zwyczajnie przegadany i zażegnany.
Oczywiście w treści wciąż przewijają się starzy bohaterowie, dlatego wiemy również, co się u nich dzieje. Bardzo podobało mi się to, że w powieści panuje prawdziwie rodzinna atmosfera. Jak ja bym chciała należeć do rodziny Slaterów – nawet jako przyjaciółka rodziny. Można dostać kręćka, gdy wszyscy pojawiają się na kartach powieści, a w tle dokazują małe dzieci. Jeśli czytacie Braci Slater od pierwszej książki, to nie pozbędziecie się uczucia nostalgii. Damien pod tym względem jest prawdziwie sentymentalną podróżą.
Powieść czyta się niesamowicie szybko. Z jednej strony chciałam odłożyć to w czasie, bo czułam, że będę miała po nim książkowego kaca. Z drugiej Damien kusił mnie i nie mogłam mu się oprzeć. Okazało się, że lektura była naprawdę przyjemna, choć zabrakło mi w najmłodszym bracie tej werwy i napięcia. Alannah różni się od pozostałych bohaterek – jest najspokojniejszą postacią w powieściach i raczej nie pokazuje pazurów. Liczyłam, że Damien nadrobi za nią, ale co ciekawe ich związek rozwijał się raczej powoli, a chłopak okazał się najbardziej stonowanym i cierpliwym Slaterem. Nie oznacza to jednak, że ta powieść nie zostanie w mojej pamięci – jak każdy z braci Slater.
Jeśli czytaliście poprzednie książki z cyklu, to Damien jest pozycją obowiązkową. Jak dla mnie doskonale domyka serię i w końcu rozwiązuje wszystkie problemy, które ciągnęły się za bohaterami od pierwszej książki!
P.S. Czy Wy też robicie zeza podczas miłosnych uniesień? Alannah zdarzyło się kilka razy i naprawdę mnie to rozbawiło.