Od zakończenia II wojny światowej minęło niespełna siedemdziesiąt lat. Pokolenie, które przeżyło ten koszmar powoli odchodzi. Pozostało coraz mniej świadków piekła lat czterdziestych, którzy mogą jeszcze dać świadectwo przeżytego horroru. Wydaje się, że głoszenie prawdy o tamtych zdarzeniach (szczególnie o Holocauście), a także zachowanie pamięci o poległych oraz ofiarach wojny, które ocalały, stało się teraz zadaniem młodszej generacji. Lizzie Doron odziera zasłonę milczenia, twierdząc, że to, co dla jednych jest wynikiem traumy (po)wojennej, inni traktują jako chorobę psychiczną, obłęd. I nie ma w tym wszystkim ani zrozumienia i akceptacji, ani nawet podejmowania takiej próby. Ale czy osoby, które nie mają doświadczeń wojennych, potrafią zrozumieć ofiary tych zbrodni?
„Dlaczego nie przyjechałaś przed wojną?” to opowieść Elżbiety, przedstawicielki pokolenia, które urodziło się już po wojnie. W dwudziestu opowieściach kobieta ukazuje życie swojej matki. Helena (polska Żydówka) uważana jest za dziwaczkę, za osobę z problemami natury psychicznej. Każda z ukazanych scenek przedstawia jej zachowania w różnych sytuacjach – ich wspólnym mianownikiem jest doświadczenie wojny, życia w obozie, Holocaustu. Determinują one postępowanie bohaterki, ale także pokazują głębokie niezrozumienie jej reakcji na współczesny świat przez otaczających ją ludzi, w tym przez tę najbliższą osobę – własne dziecko. Helena od najmłodszych lat nazywa córkę Elizabet i farbuje jej włosy na blond, gdyż boi się, że jej naturalny, ciemny kolor doprowadzi do tragedii. Że ludzie rozpoznają w niej Żydówkę i ją zabiorą. Robi zapasy na wypadek wojny, na zajęcia plastyczne dla dziecka, rysuje m.in. obierki z kartofli, czerstwą kromkę chleba i mętną wodę w wazie jako treść pracy pt. „Królewska uczta”, zaciemnia okna w mieszkaniu itp. Takie zachowania znane są z bogatej literatury wojennej (opisującej getta, obozy koncentracyjne), uświadomiony czytelnik bezbłędnie interpretuje obrazki z życia Heleny, przedstawiające brutalną rzeczywistość i obojętnych ludzi.
Wiele osób nie potrafi zdobyć się na współczucie, zrozumienie zachowania kobiety, w zamian ignoruje je, wyszydza, tłumacząc utratą zmysłów bohaterki. Helena z powieści Doron urasta do rangi symbolu ofiary wojennej, której ocalenie nie przyniosło wybawienia. Koszmary z przeszłości powracają, nie dając o sobie zapomnieć. Strach, rozpacz i żal stały się mechaniczną reakcją na jakiekolwiek wydarzenie w życiu bohaterki. Mimo iż minęło kilkanaście lat od zakończenia wojny, kobieta nadal odczuwa jedynie negatywne emocje, nieustannie tęskni za rodziną, usiłuje utrwalić pamięć o swoich bliskich, którzy zginęli w obozach.
Najbardziej uderzające w tej powieści są niedopowiedzenia, niedookreślenia i przemilczenia. Doron nie mówi o wojnie wprost, Helena i jej przyjaciółki to kobiety stamtąd, które wtedy tam się nacierpiały. O sprawie żydowskiej autorka wspomina mimochodem, m.in. gdy kilkuletnia Elżbieta anonsuje koleżanki matki określając je numerami, które mają wytatuowane na rękach lub gdy ukazana jest rozpaczliwa walka Sary (uchodzącej za kobietę obłąkaną, niezrównoważoną) o miejsce głównego świadka-ofiary w procesie Eichmanna.
Co więcej, opowiadająca o losach Heleny Elżbieta ani raz nie używa słowa „mama”, jedynymi uczuciami, które wiążą się z matką są wstyd, złość i rozczarowanie, dopiero jako dorosła kobieta, już świadoma zła, jakim jest wojna próbuje zrozumieć zachowanie kobiety, zaczyna jej współczuć i uświadamia sobie, że to właśnie ona, reprezentantka „drugiego pokolenia” musi utrwalić pamięć o ofiarach Holocaustu, które go przeżyły.