“Pierwsza miłość ma ogromną moc, ale prawie zawsze okupiona jest potokiem łez i skazana na porażkę(...)”
Co myślicie o książkach bez szczęśliwego zakończenia ?
Gdy każdy pisze / mówi, że dana historia to totalny wyciskacz łez, sięgacie po nią ?
Ja sięgam z ciekawości czy i mnie do łez doprowadzi. Nie jest to łatwe, w większości przypadków jestem jedną z nielicznych, które nie płakały, które przebrnęły bez użycia chusteczek, przez daną książkę. Ale tu się bałam, że polegnę. Po prologu już miałam wątpliwości. A każdy kolejny rozdział pozbawiał mnie przekonania, że wytrwam nie płacząc…
Wiemy dokładnie, mając za sobą liczne książki i doświadczenie życiowe, jak wiele potrafi zniszczyć zwykłe niedopowiedzenie, czy pochopnie wyciągnięte wnioski, błędne przekonania. I ta historia to dowód, że potrafi to wręcz zrujnować życie.
Majka straciła ojca. Rak odebrał już wiele żyć i wciąż mu mało. A jej ojciec nawet z nim nie walczył co ona odebrała jako dowód na to, że odszedł od niej, nawet nie próbując zostać. Przeżywa przez to żałobę jakby podwójnie mocno. Uciekła zaraz po jego śmierci z rodzinnego domu do babci, zmieniła szkołę ale czy to był dobry krok ?
Jeszcze przed rozpoczęciem szkoły poznała dwóch chłopaków, a jeden z nich szczególnie mocno namiesza jej w życiu.
Aleksander był pełnym życia, szczęśliwym chłopakiem. Ale los zrzucał na niego i jego rodzinę, cios za ciosem. Mówi się, że życie zrzuca na nasze barki tylko tyle ile jesteśmy w stanie unieść. Tu chyba go trochę poniosło. Olek już nie daje rady.
“Zbyt często czuł się jak w pułapce - pomiędzy zaginionym bratem, matką z depresją i nienormalnym ojcem.”
I pojawia się ona - Majka. Wzbudza w chłopaku skrajne emocje. Można odnieść wręcz wrażenie, że mamy tu totalne hate - love. Jednak ta relacja w moim przekonaniu była po prostu toksyczna. Ona, choć odpychał ją od siebie złośliwością i niechęcią, szybko pokochała go jak nikogo na tym świecie. A on, bojąc się panicznie tego jaki cios jeszcze może zadać mu życie, sam te ciosy regularnie zadawał jej.
“ - Jesteś najlepszą przyjaciółką na świecie. - Pogładził ją po dłoni, co sprawiło, że niemal przestała oddychać.
- Przyjaciółką… Tak, jestem dobra w te klocki.”
Podobno przyjaźń między kobietą, a mężczyzną nie ma prawa istnieć, zawsze któraś ze stron czuje coś więcej. Tu czują oboje. Miłość, która mogłaby posklejać ich w całość, wyleczyć ich rany, pomóc wstać z kolan. Nie rozumiałam dlaczego zamiast paść sobie w ramiona, zamiast szczerze wyjawić uczucia, wciąż się ranili.
Autorka co prawda, wyjaśnia czym kierują się bohaterowie. Tu między czytelnikiem, a bohaterami nie ma niedopowiedzeń. Ale już między samymi bohaterami jest ich mnóstwo.
Ta niezwykle bolesna historia, pokazuje jak ulotne jest życie, jak wiele szans nam daje i je marnujemy przekonani, że mamy jeszcze czas. A każda chwila, każda okazja, może być ostatnią.
Często powtarzam, że lepiej żałować, że coś się zrobiło, niż że na coś zabrakło nam odwagi. Tu, tych dwoje jest doskonałym przykładem tego jak bardzo można żałować czy to nieszczerości, czy odwlekania pewnych decyzji, czy wmawiania sobie, że coś jest inne niż w rzeczywistości.
To historia tak niesamowicie boleśnie zmarnowanej miłości, która mogła być piękna, która mogła nadać życiu sens na nowo.
Kończąc tę książkę byłam zła. Nie załamana. Wściekła na Majkę, pełna żalu do Olka, bo też zawiódł, też czekał chyba za długo. Co im to dało ? W sumie nie jestem pewna sensu zakończenia, pojawiającej się postaci, chciałabym czytać to dalej ale pewnie kolejne strony i rozdziały to byłaby tylko większa dawka bólu. Choć tak bardzo chce się tu doszukać szczęśliwego zakończenia. Tak wielką miałam na nie nadzieję. Nadzieja przecież zawsze umiera ostatnia…
Nie powiem, że ta książka mnie rozczarowała. Nie jest po prostu taka jakiej się spodziewałam. Rani swoją odmiennością, rani w sumie wszystkim i to nie pozwala powiedzieć, że była świetna. Jak można zachwalać coś co nas krzywdzi ? Jednak nie jest to historia marnej jakości, zdecydowanie jak lubicie spędzać czas roniąc łzy to polecam.
Dziękuję za możliwość jej zrecenzowania.