Recenzując swoją ulubioną książkę, narażamy się na pewne zagrożenia. Pochłonąwszy lekturę po raz dziesiąty, znamy każdy szczegół, każdą postać i każdego kleksa. Mimo to biorąc dzieło ponownie do ręki, znajdziemy w nim coś nowego, czego wcześniej nie dostrzegliśmy. Taka książka nie ma wad. A właściwie ma, ale zacierają się one z czasem, aby w końcu skutecznie zniknąć sprzed naszych oczu. Na całe szczęście pojęcie tego problemu to pierwszy krok do obiektywizmu, którym jednak postaram się kierować.
"Początek to czas dla podjęcia najsubtelniejszych działań, by wszystko znajdowało się na swoim miejscu."
Zacznijmy więc od fabuły. Głównym bohaterem książki jest Paul Atryda, syn księcia Leto Atrydy oraz jego konkubiny, Jessiki. Poznajemy go w momencie, gdy wraz z całym dworem przenoszą się na inną planetę, Arrakis, zwaną również Diuną. Jest to wynik knowań ich głównego wroga, Harkonnenów, oraz Padyszacha Imperatora Szaddama IV. Teoretycznie można mówić o zmianie na lepsze, bo dostają nową planetę w lenno, lecz w praktyce okazuje się, że to zasadzka. Zadziwiająco, ród Atrydów zdaje sobie z tego sprawę i mimo to postanawia się przeprowadzić, utrzymując, że pierwszy krok do ominięcia pułapki to uświadomienie sobie, gdzie ona jest. Równie zaskakujące jest to, że wiemy, jak ma zadziałać ta pułapka. Już na początku poznajemy zdrajcę, doktora Yuego Wellingtona. Jednak fakt ten nie psuje radości z czytania ani trochę, a wręcz przeciwnie, zwiększa ją.
"Arrakis naucza filozofii noża – odrąbujemy to, co niekompletne, i mówimy: „Teraz jest kompletne, ponieważ tutaj się kończy”."
Atrydzi poznają na Arrakis tamtejszych mieszkańców. Oprócz zwykłych ludzi żyje tam lud pustyni, Fremeni. Jako że na planecie jest bardzo mało wody, stanowi ona tam swego rodzaju walutę. Lud pustyni uznaje ją za jedną z większych wartości i nauczył się ją zbierać do granic możliwości. Opracował filtraki, czyli ubranie, pozwalające zamienić wydzieliny ludzkiego ciała oraz ekskrementy w wodę. Dodatkowo, są oni w stanie pobrać wodę z martwego ciała. Gdy pułapka Harkonnenów zadziała, Paul będzie zmuszony uciekać. A jedyną możliwością są właśnie Fremeni, którzy mogą równie dobrze ich zabić na miejscu.
Świat stworzony przez Franka Herberta zadziwia swoim ogromem. Wykreował on uniwersum, które tętni życiem. O władzę nad nim zmagają się trzy potęgi, Gildia Kosmiczna, mająca monopol na przewożenie wszystkiego między planetami, żeńska organizacja Bene Gesserit (do której należy matka Paula), manipulująca kodem genetycznym poprzez pokolenia, oraz Imperator wraz z Wielkimi Rodami. Wszyscy oni są w pewnym stopniu zależni od siebie. Potrzebują się nawzajem. Ale ich wszystkich łączy również zapotrzebowanie na melanż. Nie chodzi oczywiście o imprezę czy też libację alkoholową, ale o geriatryczną, silnie uzależniającą przyprawę. Nawigatorzy Gildii potrzebują jej do sterowania statkami, a wszyscy inni, którzy choć raz jej spróbowali, aby przeżyć. Zabawa zaczyna się w momencie, gdy dowiadujemy się, że jedynym miejscem jej występowania jest Arrakis. Zazębia się? Świetnie.
[...]
[Dalszy ciąg recenzji ->
http://gameexe.pl/ksiazki/art/2488,Diuna]