Przemoc domowa to pojęcie dla mnie nieznane. Nigdy nie doświadczyłam jej jako dziecko czy też teraz, kiedy jestem już mężatką z długim stażem. Nigdy też nie poznałam ofiary przemocy. Mogę jedynie sobie wyobrazić co mogą czuć, chociaż pewnie i to nie do końca.
Ofiary są często pozostawione same sobie. Zapewne wstydzą się, są zastraszane i nie mają odwagi poprosić o pomoc. W wielu książkach przedstawiony jest schemat, że ofiary są powoli niszczone przez swojego oprawcę, który ich od siebie uzależnia i powoduje, że ofiara bierze na siebie winę za to, co robi kat. Dokładnie to działo się z Dianą, bohaterką książki Dagmary Rek ,,Podaruj mi uśmiech".
Diana Morawska wychowywała się w domu, gdzie była przemoc, gdzie ojciec znęcał się nad matką. Widziała co działo się z jej mamą, dziwiła jej się, że nie odejdzie od ojca, a w zamian za to przyjmuje wszystkie razy. Obiecała sobie, że jej dorosłe życie będzie wyglądało zupełnie inaczej. Jednak los bywa złośliwy i przewrotny o czym miała się wkrótce przekonać.
Jako młodziutka dziewczyna poznaje Damiana, który okazał się czarującym młodzieńcem. Diana zakochała się na zabój. Damian był przeciwieństwem jej ojca, ale czy na pewno? Wkrótce po ślubie zaczęła się gehenna Diany. Damian stopniowo i skutecznie zastraszał ją i uzależniał od siebie. Sprawiał, że dziewczyna z nikim nie rozmawiała, sam z resztą też rzadko to robił. Nawet narodziny dziecka nie wiele pomogły. Diana trwała w swoim prywatnym piekle do czasu aż Damian przesadził. I to był moment zwrotny w jej życiu. Moment, w którym podjęła najważniejszą i zarazem najtrudniejszą decyzję w swoim życiu.
Ta książka boli od pierwszego akapitu. Dagmara co Ty tutaj zrobiłaś?!
Książka nie ma zawrotnej akcji. Cała fabuła skupia się na Dianie, jej uczuciach i całej tragedii jaką dziewczyna przeżyła. Mamy też drugą stronę tego wszystkiego, i tu wkracza do akcji Andrzej, który na wszystkie sposoby chce pomóc swojej sąsiadce. Fabuła będzie niespiesznie biegła, ukazując nam cały tragizm tej historii. Zakończenie niesie nadzieję, że po najgorszej burzy wychodzi słońce, że nawet najgorsze chwile kiedyś mijają. Potem jednak nie jest tak całkiem kolorowo, bo te wszystkie przeżycia zostaną w sercu już na zawsze.
Diana, która jako dziecko widziała, jak ojciec pastwił się nad matką, weszła w analogiczną relację z Damianem. Nawet nie wiedziała, kiedy mąż ją od siebie uzależnił. Sprawił, że nie miała środków do życia, nie miała przyjaciół, a to po to, by była mu ślepo posłuszna i mógł się na niej wyżywać.
Nie mogłam czytać tego jak Diana mu wierzyła, jak się obwiniała i tłumaczyła go przed samą sobą. Bo przecież była brzydka, nie potrafiła gotować i była niezdarna, tak jak latami wmawiał jej Damian. Ale to chyba taki mechanizm kata, żeby uzależnić od siebie ofiarę, sprawić, że sama w siebie nie wierzy, a wtedy będzie świetnym ,,workiem treningowym".
Rozwalił mnie fragment, w którym matka każe córce w milczeniu znosić to wszystko, bo tak ma być, bo na to zasłużyła! Jej własna matka, która przeszła to samo, zamiast pomóc córce wyrwać się z tego piekła, radziła jej żeby chroniła głowę, gdy mąż bije. Mi to się nie mieści w głowie! Nie jestem w stanie tego sobie wyobrazić, że nie mam wsparcia w swojej własnej mamie.
Diana jednak niespodziewanie otrzymuje pomoc. Ze strony, z której zupełnie się nie spodziewała. Pojawił się Andrzej, nowy sąsiad, któremu nie był obojętny los Diany i jej małej córeczki. Początkowo mężczyzna chciał nawiązać jakąkolwiek relację z sąsiadką, dać jej do zrozumienia, że może liczyć na jego pomoc. Diana długo jej nie chciała przyjąć. Uważała, że kocha męża, że to wszystko jest jak najbardziej w porządku. Jedna sytuacja przeważyła na jej decyzji. Oczywiście nie zdradzę Wam jaka, zapraszam do lektury.
Teraz zadaje sobie pytanie co zrobiłabym będąc na miejscu Diany? Nie wiem. Teraz uważam, że odeszłabym znacznie wcześniej. Nie pozwoliłabym podnieść na siebie ręki. Uderzyłby mnie tylko raz i więcej, by mnie przy nim nie było. Oczywiście nie wiem czy tak bym zrobiła, bo teraz psychicznie jestem zdrowa, a psychika Diany była systematycznie niszczona. Dlatego nie jestem w stanie jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, które sama sobie zadaję.
Dagmara, odwaliłaś kawał dobrej roboty. Pisałaś że to jest fikcja literacka. Jednak napisałaś to tak realnie, jakby naprawdę to mogło się zdarzyć. I pewnie zdarzyło i to wielokrotnie.
Kończąc polecam Wam tą historię. Jest bolesna, pełna łez, bólu, strachu i milczącego cierpienia. Jednak warto ją poznać, bo to wszystko istnieje i dzieje się. Może nawet gdzieś teraz, jakaś biedna kobieta cierpi, pobita przez miłość swojego życia.
Polecam