“Gdy dziecko choruje psychicznie, rodzic poznaje, co oznacza słowo <niemoc>, i jego najczarniejszą stronę.”
Jeśli jesteście rodzicami, wiecie jaka bezsilność potrafi być wykańczająca już w przypadku przeziębienia malucha, gdy domowe sposoby czy przepisane leki, nie działają. Gdy czujemy, że nie wiemy jak pomóc. Ale w porównaniu z niemocą towarzyszącą rodzicowi przy poważniejszych chorobach, ta skromna bezsilność to tzw “pikuś”.
Na szczęście sama się jeszcze o tym nie przekonałam i nikomu tego nie życzę ale statystyki są bezlitosne. Jak podaje autorka książki “W głąb” na swoim profilu, a wiem, że jej dane są ze sprawdzonego źródła, w ubiegłym roku na swoje życie targnęło się 2 139 niepełnoletnich osób. Dla porównania, na pomoc u psychologa, zwykłą konsultację, czeka się średnio 238 dni… Jak w takim razie pomóc takiemu dziecku, które nie radzi sobie z …istnieniem, gdy pomoc potrzebna jest za kilka minut, a nie kilkaset dni ?
“W głąb” to kolejna książka Bondy z serii z Jakubem Sobieskim. Zarazem kolejna książka, która z mojej perspektywy, obnaża wady społeczne oraz państwowe. Bo to wina naszego państwa, naszych władz, że mamy taką, a nie inną opiekę psychiatryczną dla naszych dzieci. Z resztą lista zarzutów i ich zaniedbań jest tak długa… każdy pewnie by coś dodał od siebie, nie ma sensu zaczynać, bo życia nie starczy. Jednak Katarzyna pokazuje w czym tkwi problem, jak wygląda psychiatria dziecięca w Polsce, bez owijania w bawełnę, bez subtelności, brutalnie otwiera nam oczy na poważny problem.
“Już było wiele takich śledztw, że mur milczenia zdawał się nie do przebicia, i dawaliśmy radę.”
Ada poprosiła Jakuba o pomoc, o to by przyjrzał się sprawie dziecka jej znajomych. Rysia, czy Gabrysi - osoby niebinarnej, która przebywając w zakładzie psychiatrycznym, została oskarżona o zabicie Róży i wszystko wskazuje, że jest winne. Czy na pewno - to ma sprawdzić Sobieski. I tu uznanie dla autorki, bo wątek orientacji opracowała tak, że nie jest nacechowany ani negatywnie, ani pozytywnie. Są tu bohaterowie o różnym podejściu do tematu i nie ma sugestii, który autorka popiera, a którym gardzi. Nie narzuca nam czy mamy to zaakceptować mimo, że społeczeństwo kładzie teraz na to taki nacisk. Ale zarazem jest to wątek bardzo istotny i wiele na ten temat się tu można dowiedzieć.
Kuba zawsze prowadził trudne śledztwa, zebranie dowodów nigdy nie należało do łatwych, ale tu można odnieść wrażenie, że jest wręcz niemożliwe. Z jakiej strony by do tego nie podchodził, trafia na mur, kłamstwa, fałszywe poszlaki. Ludzie z nim pogrywają lub uniemożliwiają dotarcie do prawdy. Niemoc towarzyszy nawet naszemu detektywowi i frustruje go niesamowicie. Błądzi, kombinuje, nie poddaje się, bo po tym co zobaczył na oddziale, po tym jak przerażający okazał się zakład psychiatryczny, w którym nie czuć chęci niesienia pomocy, nie widać by te dzieci były ratowane, postanowił się nie poddawać. Czy starczy mu sił by dotrzeć do prawdziwego mordercy Róży ? Co odkryje po drodze ?
W tej części bardzo zawiodłam się na Adzie. Wykazała się totalnym brakiem zaufania w stosunku do Jakuba. Ale też w międzyczasie zastanawiałam się czy autorka potraktuje tę parę tak samo brutalnie jak Huberta i jego panią prokurator… Kiedyś się dowiemy.
“- Ludzie nie chcą prawdy. Chcą prostych wyjaśnień.”
Ale nie wszystko da się prosto wyjaśnić. Nie raz Jakub zabłądzi, nie raz straci wiarę w siebie i w innych. Nie raz będzie chciał się poddać, bo wszystko okazuje się tak bardzo skomplikowane. A prawda…
Standardowo Bonda nie zawodzi. Jej książki, rozwiązanie spraw, nigdy nie są oczywiste i także tym razem, odpowiedzi okazują się szokujące. I dają do myślenia, bo skoro opierała się na prawdziwych danych, na faktach, to czy nasza rzeczywistość jest taka straszna ? Czy gdy będziemy zmuszeni oddać dzieci “pod opiekę” takiego zakładu jak ten w Koćwinie, będziemy się bać czy pomagamy czy wręcz przeciwnie?
Autorka zwraca uwagę na coś co nam trudno zaakceptować - problemy dzieci praktycznie zawsze są efektem tego co dzieje się w domu. Każdy odbierze to jako zarzut - to Wasza wina rodzice ! Ale przecież staramy się by dziecko miało wszystko tak jak jeden z bohaterów - Franek. Z dobrego, bogatego domu. Ale “wszystko” często odnosi się teraz szczególnie do pieniędzy, gadżetów, luksusów wręcz, którymi zalewamy dzieci nie dając im najważniejszego - uwagi i miłości. Jak często robią sobie krzywde nie po to by się zabić ale by zwrócić naszą uwagę ?
Nie wywołujemy chorób jak schizofrenia czy innych poważnych zaburzeń swoimi metodami wychowawczymi. Ale mamy ogromny wpływ na psychikę naszych dzieci. I pamiętajmy o tym, by jednak nie dołączyły do przykrych statystyk, by nie wpaść w wir opisany w tej książce, by nie żałować i nie pytać samych siebie “co zrobiliśmy źle?”.
Jako matka mogłabym pisać tu bez końca ale żeby się przekonać dlaczego, czym tak bardzo poruszyła mnie ta książka, przeczytajcie “W głąb”, bo nie tylko warto, a sądzę, że nawet trzeba. Polecam !
Dziękuję za egzemplarz do recenzji.