Po tylu powieściach kryminalnych, jakie mam za sobą w ostatnim czasie, potrzebowałam odskoczni. Potrzebowałam czegoś, co być może rozgrzeje moje serce, sprawi, że nie będę umiała przestać myśleć o głównych bohaterach i w pewnym sensie dostarczy mi rozrywki. Na pomoc przyszła mi Leah Brunner i jej powieść Desire or defense. Czy to spotkanie z romansem hokejowym okazało się udane? O tym w recenzji poniżej.
Mitch jest znany ze swojej porywczości w życiu i na lodowisku. Nie bez przyczyny otrzymał pseudonim “Maszyna”. Zdecydowanie nie potrafi utrzymać swojego temperamentu w ryzach, za co w końcu przyszło mu zapłacić — Mitch zostaje odsunięty od gry, a w zamian za to zostaje trenerem młodzików. Mężczyzna nawet w najśmielszych snach nie spodziewał się tego, że na lodowisko wpadnie rozzłoszczona blondynka, która stanowczo zwróci mu uwagę na jego zachowanie względem jej młodszego brata. Czy to początek naprawdę interesującej relacji, czy tylko kolejna irytująca osoba w życiu Mitcha?
Przyznam szczerze, że po tej powieści nie spodziewałam się niczego więcej poza chociaż odrobiną rozrywki. Nie chciałam nastawiać się na nic konkretnego, by uniknąć potencjalnego rozczarowania. Na szczęście jednak szybko okazało się, że Mitch i Andie całkowicie podbili moje serce i sprawili, że odkładając książkę na bok, moje myśli mimowolnie skręcały w ich stronę.
Główna bohaterka powieści, czyli Andie absolutnie zdobyła moją sympatię. Jest to młoda kobieta, która wraz z młodszym bratem przeszła przez bardzo trudne sytuacje i teraz musi na nowo poskładać ich życie w jedną całość. Dodając do tego opiekę nad nastolatkiem i pracę w szpitalu – nie jest to nic prostego. Poza tym Andie jest urocza, uwielbia słuchać audiobooków i brać kąpiele w bąbelkach (nie myślcie sobie, że mam na myśli alkohol!). Uważam ją za naprawdę dobrze wykreowaną i wartą uwagi postać.
Mitch z kolei to bohater, który z jednej strony zdołał zdobyć moją sympatię, ale z drugiej było w nim coś, co nie do końca mi pasowało, po prostu. Nie jestem do końca pewna, co to tak dokładnie było, ale bywały chwile, kiedy o wiele przyjemniej czytało mi się rozdziały z perspektywy Andie, a postępowanie Mitcha wywoływało u mnie przewracanie oczami. Mimo tego wszystkiego, jego również uważam za dobrze wykreowaną postać, która może poniekąd stać się inspiracją dla innych. Doświadczenia życiowe Mitcha nie są przyjemne, a jego sposób radzenia sobie z różnymi ranami i traumami bywał... mało pozytywny, aczkolwiek warto zwrócić na niego większą uwagę.
Podczas lektury książki zaskoczyło mnie to, jak dobre pióro ma Leah Brunner i jak przyjemnie czytało mi się tę powieść. Wsiąkłam w historię Mitcha i Andie niczym nóż w masełko, a ich relacja sprawiła, że moje serce biło szybciej. Chemia pomiędzy nimi, co by nie mówić, jest widoczna gołym okiem i zdecydowanie wywołuje motylki ekscytacji w brzuchu. No i element komediowy, a bardziej komizm językowy — no to również muszę bardzo docenić.
Autorka wplotła tutaj wiele tematów, które nie są zbyt przyjemne i mogą wywoływać różne emocje wśród czytelników. Strata bliskich osób, traumy z dzieciństwa oraz wiele innych czynników, które sprawiają, że życie przestaje być beztroskie i lekkie – to zdecydowanie nie jest słodka i urocza historia, którą pokochacie bezwarunkowo. To historia, która może wywołać złość, smutek i poniekąd rozczarowanie, ale i nadzieję. Nadzieję na lepsze jutro.
Desire or defense to książka, która zdecydowanie zasługuje na uwagę każdego miłośnika romansów, ale i powieści obyczajowych. No, a jeżeli przy okazji nie pogardzicie odrobiną hokeja i ciętego języka, to ten tytuł może okazać się Waszym strzałem w dziesiątkę.